Mnie tam żadne wyrzuty nie gnębią bo zjadłam.... Bardziej mi doskwiera straszenie innych śmiercią i armagedonem, strach w oczach koleżanek, łzy itp...tu czuję się podle, mam moralniaka.
Z góry przepraszam za brak dalszej historii Adama, ostatnio zrobiła się doba za krótka. Zaglądam na forum, ale tak tylko na chwilę, a każdy kolejny kawałek wymaga uwagi i czasu. Jak się ogarnę, będę dalej publikować.... A teraz krótka historia z wczoraj.... Byłam za zakupach, w miejscu gdzie zawsze koczuje stojak i dwie panie, jest także sklep w którym miałam odebrać towar. Trafiłam jednak na kartkę....wracam za 15 minut. A więc sobie stoję i czekam.
Panie zauważyły mnie i zareagowały jak sępy na padlinę, ruszyły do mnie jak na komendę, po chwili młodsza się wycofała, a do ataku przystąpiła starsza.
Nawija, nawija coś o złym świecie, ludziach...ja jej przytakuję, mówię tak..ludzie mówią o miłości, a to są często puste słowa, wyświechtane slogany, którymi się podpierają jak kulawy kijem.
O tak podłapała temat, wyciągnęła mi coś ( nie wiem dokładnie co) ale było napisane wielkimi literami miłość......
Pokazuje mi, nawija a ja znów wracam do miłości i bliźnich. Pytam babeczkę , czy ta miłość to d wszystkich czy tylko są jakiś wybrane grupy? Ona, że wszyscy są dziećmi Boga i wszystkich jednakowo się traktuje. Ooo na to czekałam, bardzo mi się spodobało to zdanie. Mówię do pani, to świetne, podoba mi się pani podejście do ludzi,mam takie samo.
Widać moje pochwały mile połaskotały jej ego, w rewanżu powiedziała....że widać iż jestem dobrym , szlachetnym człowiekiem, mam swoje zasady itd itp...uśmiechałam się do niej jak koń do owsa.
Aby po chwili zapytać o osoby które były świadkami i już nimi nie są, jak to się ma do nich?
Pani nagle z pogodnej osoby, spochmurniała, zmarszczyła czoło i zaczęła mówić, że takie osoby to odstępcy, źli ludzie, którzy nie zasługują na życie wieczne, ani poszanowanie od ludzi praworządnych....itd
W czasie jak zaczęłyśmy rozmawiać, przesunęłyśmy się spod sklepu pod stojak. Słucham jej słucham w końcu pytam ...powiedziała pani to co nauczyła się z literatury, czego wymaga od was organizacja? Dalej nawija, pytam z naciskiem tak? Ta w odpowiedzi pokazuje mi znów tekst z publikacji. Pytam ponownie tak ? Odpowiedziała TAK!
Wtedy ja zabieram jej publikację, daję młodszej, obracam tyłem do stojaka i mówię....a więc niech mi pani teraz powie prosto w oczy, że jestem złym człowiekiem, nie zasługuję na szacunek, że jestem człowiekiem gorszej kategorii.
Teraz to ja wlepiłam w nią swój wzrok jak hiena w ofiarę. Zaczęła coś stękać, motać się, chciała sięgnąć po jakąś publikację, nie pozwoliłam, chwyciłam ją za ramię, aby się nie odwróciła do stojaka.
I znów mówię do niej...jestem odstępcą, proszę odszczekać to co pani wcześniej powiedziała o mnie, że jestem dobra itd...
I wiecie co..widziałam w oczach tej kobiety przerażenie, strach, bezradność. Aż mi się jej zrobiło żal,bez tej makulatury okazała się bezradna jak dziecko, może trochę z mojej winy zamotała się, wpadła w swoje sidła. Tak jak się mówi, że ich publikacje są ich największymi wrogami,tak samo ich słowa są dla nich czasem zabójcze.
Już nie pociskałam, otwarto sklep, na odchodne życzyłam im miłego dnia i tego aby nie trafiła się ani jedna osoba która da się nabrać na te bajki.
Gdy wychodziłam ze sklepu słyszałam jak mówiła do swojej koleżanki, że jest wściekła na siebie...ciekawa jestem tylko za co?