Marta
Adam Nawet nie wiedział, jak i kiedy zajechali pod szpital, to, że w ogóle dojechał na miejsce nie powodując żadnego wypadku graniczyło z cudem.
Ojca zabrano na OIOM, nic mu nie chciano powiedzieć, zbywano, robimy badania, proszę czekać. Ile można czekać? Tak długo już czekał, postanowił zadzwonić do żony, ona była po studiach medycznych, zajmowała się tłumaczeniem literatury fachowej, miała znajomych prawie w każdym mieście, a jeśli nie ona sama to jej znajomi. Po piętnastu minutach z oddziału wyszedł lekarz i zapytał. Jest tu pan Adam Wiśniewski ? Poderwał się na równe nogi, lekarz kazał iść za sobą. Weszli do dużej sali, szereg łóżek, na każdym pacjent podpięty do przeróżnych urządzeń. Na samym końcu leżał ojciec, uśmiechnął się na widok Adama. Lekarz zapytał... i jak się pan czuje ? Lepiej odparł mężczyzna, dużo lepiej. Lekarz uśmiechnął się, jeszcze spojrzał na aparaturę i dodał, będzie dobrze panie Władysławie, ale proszę się więcej tak nie denerwować. Obiecuje mi pan? Ja obiecuję, odpowiedział Adam, już ja o tatę zadbam. Sam chory zaś zwrócił się do lekarza, panie doktorze, a gdyby pan po ponad czterdziestu latach odnalazł syna, nie wzruszyłby się pan? Lekarz powiedział, poważna sprawa, a więc jest pan usprawiedliwiony, dostanie pan leki, aby jak najdłużej mógł się cieszyć synem, a syn zadba o całą resztę. Obaj zgodzili się na taki układ. Na odchodne zwrócił się do Adama, zatrzymamy ojca na noc, rano jak wszystko będzie dobrze, będzie go można zabrać do domu.
Usiadł przy łóżku ojca, chwycił go za rękę i podniósł do swojego policzka. Wtedy ojciec pogładził go po twarzy i powiedział, słyszałem to całe zamieszanie, to było jakbym oglądał jakiś film. Bałem się, że mogę umrzeć i nie zdążę ci powiedzieć tylu rzeczy, nie zdążę zapytać o tyle spraw. Ale byłem zadowolony, że choć na krótką chwilę było mi dane cię zobaczyć, usłyszeć, przytulić.
I jeśli bym nagle umarł wiedz, tu Adam przerwał ojcu mówiąc, przestań tato, nie będziesz umierał, lekarz powiedział, że będzie dobrze. Tak wiem, ale jeśli bym nagle zaniemówił, kontynuował ojciec, wiedz, że bardzo cię kocham, zawsze kochałem i kochać będę. Przez wszystkie te lata, nie było dnia, abym o tobie nie myślał, nie tęsknił. Pamiętałem o każdych twoich urodzinach, kiedy i do której klasy szedłeś. Chodziłem do szkoły, aby popatrzeć na dzieci ubrane w odświętne stroje, na koniec lub początek roku, wtedy czułem jakbym był z tobą.
Adamowi łzy zaczęły spływać po twarzy, czuł jak te słowa rozwalają go od środka, ale uśmiechał się do ojca i gładził go po ręce. Wiedział, że nie może mu pokazać jak bardzo go to boli, jak dużo obaj stracili, ile im zostało zabrane. Tylko pytanie, dlaczego i przez kogo? Z tym pytaniem musiał poczekać, aż ojciec wróci do formy. A może nigdy nie odważy się go zapytać, dlaczego nie uczestniczył w jego życiu przez te wszystkie lata?
Miał świadomość tego, że takie pytania mogą bardzo ojca ranić, a to może mu mocno zaszkodzić. A tego Adam nie chciał, aby coś mu się stało. Obiecał sobie, że jeśli ojciec sam nie zacznie poruszać jakiegoś tematu, on nie będzie nawet próbował.
I jeśli nie pozna powodów odejścia ojca i tych lat milczenia, to nieważne. Ważne jest to, że się odnaleźli i mogą się sobą cieszyć.
Siedział do późnego wieczora, aż personel kazał mu wyjść.
Cały ten czas, ojciec wypytywał jak mu się żyje, co porabia, gdzie mieszka, co robi Halinka, ile ma dzieci? Takie, niby zwykłe, proste pytania, ale dla ojca były jak wycieczka, przez życie Adama. Gdy mu opowiadał, że jest wykładowcą na wyższej uczelni, jakie ma tytuły przy nazwisku. Widział jak ojciec promienieje, wypełnia go duma i radość, że jego syn tak daleko zaszedł.
Przerwał na chwilę rozmowę z ojcem , aby poinformować kobiety że jest dobrze. Na odchodne ojciec go zawołał mówiąc że jest głodny i coś by zjadł. Adam obiecał zapytać lekarza i przynieść coś do zjedzenia i picia .Odszukał znajomego lekarza i zapytał co może podać ojcu. Lekarz nie był tym zachwycony, tam nie wolno nic wnosić, jednak Adam się upierał, w końcu powiedział ok, ale się ukrywajcie. A jak was nakryje siostra mówcie ,że za moją zgodą.
Szukając sklepu rozmawiał a żoną, powodów do zmartwienia nie ma to tylko nerwy, jak będzie ok rano wraca do domu.To bardzo uspokoiło obie kobiety. Wszedł do sklepu, wybór ogromny, ale nie zastanawiał się długo, wziął dwie bułki z pasztetem i karton soku pomidorowego. Jemu to najlepiej smakuje bez względu na stan zdrowia, a więc i ojcu nie zaszkodzi.
Wrócił do sali, pomógł ojcu usiąść i podał prowiant, ojciec spojrzał na sok, zajrzał do kanapek i zapytał. Dzwoniłeś do ciotki co mi kupić? Nie, odpowiedział zgodnie z prawdą, jak nie dzwoniłeś to skąd wiedziałeś, że to moje ulubione jedzonko ? Adam się zaśmiał, tak naprawdę lubisz? I to jeszcze jak odparł ojciec. Bo widzisz powiedział Adam brałem jak dla siebie, to też moje ulubione jedzenie. Ojciec wziął głęboki wdech i powiedział, masz ci babo los, teraz mi będzie podbierał jedzonko, obaj zaczęli się głośno śmiać.
Po wyjściu ze szpitala odetchnął z ulgą, tak bardzo się bał, a skończyło się tylko na strachu.
Wrócił do Nowej Wsi, ciotka i żona zasypały go pytaniami, choć nic więcej im nie mógł powiedzieć, niż to, co powiedział przez telefon. Jednak aby je uspokoić, powtórzył wszystko raz jeszcze.
Emilka została u Kazimierza, musieli zadzwonić, że nie wrócą na noc i pochwalić się dobrymi wiadomościami.
Mężczyzna na słowa Adama, znalazłem ojca, krzyknął , a to mi radość sprawiłeś, tak ci kibicowałem.
Po dniu tak pełnym wrażeń nikt nie miał ochoty iść spać. Zasiedli na małej werandzie przed domem i zaczęli rozmawiać. Po pewnym czasie Adam zauważył, że ciotkę łatwiej mu pytać o pewne rzeczy niż miałby zapytać ojca.
Może dlatego, że ona nie była aż tak bardzo w to uwikłana, jak oni dwaj? Dowiedział się, jak to było, gdy poznali się jego rodzice. Ojciec chłopak ze wsi pojechał do dużego miasta za pracą, tam zdobył zawód, pomieszkiwał w hotelach robotniczych.
Kiedyś pomógł pewnej kobiecie naprawić rower, ta go zaprosiła do mieszkania, aby umył ręce, tam poznał jej córkę, matkę Adama. Rozmowna, kontaktowa, wesoła i najważniejsze nie traktowała go jak dzieciaka, choć był od niej młodszy prawie o dekadę.
Okazało się, że pracują w tej samej fabryce, on buduje nowe hale, a ona jest magazynierem. Dość szybko się pobrali, on jako członek partii dostał niewielkie mieszkanie. To w nim Adam spędził swoje pierwsze lata życia, później przyszło na świat jego rodzeństwo. Zmienili mieszkanie na większe, to samo które matka zapisała Adamowi jako spłatę długu.
I żyło im się fajnie, w miarę spokojnie, na średnim poziomie. Gdy przyjechali na wieś, biedną wieś, wyglądali jak prawdziwe paniska. Nikt już nie widział starszej żony, ale to jak im się powodzi.
Ciotka podziwiała bratową, mimo trójki dzieci, zawsze nienagannie uczesana, lekki makijaż, modne stroje.
Dla ludzi spędzających całe dnie na polu wygląda jak prawdziwa dama. I nagle zaczęli mniej ich odwiedzać, w listach tłumaczyli się, że dzieci chorują, dużo pracy mają, dlatego nie ma czasu na odwiedziny.
Po dwóch latach takich uników ciotka też pojechała za pracą, stanęła pod drzwiami ich mieszkania, nikt nie otwierał. Poszła zapytać sąsiadów, tam się dowiedziała, że brat od dawna już tu nie mieszka, a bratowa pewnie gdzieś poszła. Od sąsiadki dowiedziała się, gdzie można znaleźć Władysława. Gdy go odszukała, wszystko stało się jasne, rozstali się, mało tego, są już po rozwodzie. I o to, że się rozstali brat bardzo siebie winił, a czasem jak sobie wypił, płakał i mówił...to moja wina, wszystko przeze mnie.....