Jeśli zaś ktoś posiada dobra tego świata, a widzi bliźniego w potrzebie i zamyka przed nim serce swoje..
Pewnego dnia, Darek został odwiedzony przez starszych. Nie bardzo wiedział, jaki jest cel wizyty, jedno co mu przychodziło do głowy to nastoletnia córka, która zwlekała z symbolem. Oni zaś nie pociskali, uważali, że to poważna decyzja i powinna być podjęta świadomie.
Zasiedli przy stole, jeden z mężczyzn kładąc Biblię na stole powiedział..bracie Darku, martwimy się o twoją rodzinę, postępuje ona wbrew zasadom Jehowy. Moja rodzina? Zapytał zdziwiony. Tak, twoje dzieci bratają się z odstępcą, a to zagrożenie dla ciebie i dla całej bożej organizacji.
Darek już wiedział, chodziło o Stenię, a więc skoro wiedzą nie ma co się wypierać. Powiedział, że uważa, iż trzeba pomagać słabszym, chorym i tym w potrzebie. Bracia byli niby tego samego zdania, trzeba, ale nie odstępcą. I tu się zaczęła reprymenda ze straszeniem.
Nie dał się zastraszyć, na razie jego dzieci nie były jeszcze świadkami. Powiedział coś podobnego, co jego córka..wątpię, aby Bóg miał za złe, że się pomagam komuś w potrzebie. Nie obiecał skarcić dzieci, ani zabraniać im pomocy Steni, tak się rozstali. Nie wiedział tylko jednego, kto doniósł, a tak naprawdę nie zależało mu na tym, kto to był.
Dzień był coraz dłuższy, a więc i On działał jawnie, każdy mógł widzieć i donosić do zboru.
Dużo o tym myślał i miał coraz więcej wątpliwości co do nauk TS.
Pewnej niedzieli, po zebraniu zawołano go na dywanik. Pokazano mu zdjęcia, jak razem ze synem układali drewno w szopie Steni, a później razem z nią siedzą i piją herbatę. Powiedziano mu, że jak nie przestanie, zostanie wykluczony za nieobyczajne zachowanie.
Poczuł się jak bohater kiepskiej komedii, komuś się wydawało, że zastępuje Boga. Nie bronił się, nie tłumaczył powiedział tylko..nie powinno się używać słów znaczenia, których się nie rozumie. I jeśli wszystkie nieobyczajne zachowania tak by wyglądały, świat byłby naprawdę piękny. Następnej niedzieli nie było ich na zebraniu, gdy poszli na kolejne, część braci nie podała im ręki. Ci, co podali, unikali wzroku, podawali rękę szybko i szybko ją zabierali.
Gdy jednak w trakcie zebrania padło o szerzącym się zagrożeniu, odstępczych postawach i kropli, która zatruwa..wszystkie głowy były zwrócone w ich kierunku. Tego było już za wiele, wstał i powiedział to samo co jego córka..jeśli ten Bóg zabrania pomagania słabszym i tym w potrzebie, to ja nie chcę z nim mieć nic wspólnego. Wyszli ze sali i więcej tam nie wrócili.
Starsi nie zaniechali odwiedzin, nie namawiali na powrót, ale do zaprzestania pomocy kobiecie.
Wtedy też Darek zobaczył kolejne zdjęcia, jako dowód jego przestępstwa przeciwko Bogu. Tego było za wiele, wstał powiedział, że niczego się nie wypiera, niczego nie żałuje i nie ma zamiaru przestać pomagać. Poprosił, aby wyszli i więcej nie wracali, bo jego cierpliwość się kończy, nie słuchali co do nich mówił. Zebrał ze stołu publikacje, jakie ze sobą przynieśli, łącznie z ''dowodami zbrodni'', otworzył szeroko drzwi i wszystko wyrzucił. A później zwrócił się do swoich byłych braci, a teraz wypad, ale to już!!! Bardzo szybko ich wykluczono.
Dzieci były zachwycone, Darek miał mieszane uczucia, bo nagle wszystko, w co wierzył, wskazówki, jakie wdrażał w życie, nagle okazały się jedną wielką farsą. Czuł rozgoryczenia i złość na siebie, że wcześniej nic nie zauważył, nie widział sprzeczności i paradoksów. Brał wszystko za dobrą monetę, ufał braciom, ufał CK, a to jedno wielkie oszustwo.
Gorzej było z żoną, po wykluczeniu nie mogła znieść tego, że jej znajome, przyjaciółki udają, że jej nie widzą lub nie znają, gdy do nich podchodzi. Z dnia na dzień było z nią coraz gorzej. Rozmawiał, pocieszał, że będzie lepiej, organizowali sobie z dziećmi czas na różne sposoby, czasem musieli ją z domu wyciągać na siłę. W dniu, gdy wróciła zapłakana z pracy był przerażony tym, co niby kochający ludzie potrafią zrobić bliźniemu. I to tylko dlatego, że zmienił swój pogląd. Wtedy wiedział, że sami z tym problemem sobie nie poradzą, trzeba się udać do specjalisty..