Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało Minęły dwa tygodnie, zadzwoniła do mnie Iwona, że Radek chce mój numer telefonu, czy może mu dać? Jasne, nie widziałam problemu, po cichu na to liczyłam.
Zadzwonił jeszcze tego samego dnia z prośbą o spotkanie. Zaprosiłam go do siebie, trochę mnie rozłożyło przeziębienie, a więc nie chciałam wychodzić i się wietrzyć. Nie chciał, proponował różne miejsca, ale ja byłam nieugięta. Zapytałam go śmiejąc się..ty się mnie chyba nie boisz? Nie zdążył nic odpowiedzieć, zaproponowałam, aby na szyje ubrał wianek z czosnku, w kieszenie włożył jeszcze po cebuli i może śmiało przychodzić. Już nic nie proponował, dogadaliśmy dzień i godzinę jego odwiedzin.
Gdy już siedzieliśmy przy kawie, zapytał..a co uważasz się za czarownicę, że kazałaś mi się tak uzbroić w czosnek i cebulę? Nie, skąd szybko zaprzeczyłam. To po to, abyś się ode mnie przeziębieniem nie zaraził. Był lekko zaskoczony, dlatego dodałam..nigdy się nie kieruj pozorami, są bardzo złudne i mylące. Gdy rozmowa zeszła na temat śJ, powiedział stanowczo..nie myśl tylko, że przestałem wierzyć w prawdę. Skąd, nie miałam takiego zamiaru, w prawdę należy wierzyć, pod warunkiem, że jest prawdziwa, a nie naciągana.
Rozmawialiśmy chwilę i czułam się jakby to on chciał mnie przekonać do świadków, jednak po chwili doszła do wniosku, że tak naprawdę on przekonuje siebie, to on zaczyna mieć wątpliwości. Zapytałam go, co sądzi o choince, innych uroczystościach czy też świętach. Usłyszałam znane teksty o bałwochwalstwie i szatanie. Ok, ale czy ktoś się do tej choinki modli? Nie, czy ktoś wywołuje z niej duchy? Też nie. A więc pytam gdzie problem? Czego się boją?
Przecież ich założyciel kiedyś sam świętował Boże Narodzenie. Tego akurat nie wiedział i był bardzo zaskoczony. Mimo małych osiągnięć szło jak po grudzie, nie chciałam wytaczać armaty, ale nie miałam też siły na dłuższe wałkowanie Radka i jego nawiedzenia.
Kilka lat wcześniej, jego żona i córka miały wypadek. Obu podano krew, żonie tylko raz, ale córce pompowano na okrągło, ponieważ nie można było zatamować krwotoku. Cała rodzina, kto tylko mógł oddawali krew, strasznie to przeżył, co odbiło się na jego zdrowiu.
I właśnie tego argumentu użyłam, zadałam dziwne trochę pytanie.
A czy nie żałujesz, że wcześniej nie zacząłeś studiować ze śJ?
O tak, odpowiedział już by może był pionierem, a może i dalej..zamyślił się.
Wątpię, sprowadziłam go na ziemię, bo jako wdowiec z dwójką dzieci nie miałbyś na to czasu.
Co ty gadasz..zapytał zdziwiony. Normalnie, jako świadek na pewno być nie pozwolił podać żonie i dziecku krwi, już bracia by o to zadbali. A więc sobie teraz wyobraź, jakby wyglądało twoje życie, bez Oli i Kamili?
Nie odpowiedział na moje pytanie, w ogóle zamilkł. A ja podsunęłam mu laptopa i maila od Pani, która będąc świadkiem miała też taki dramat. Tu chciała ratować swojego syna, a tu bracia mówili, że nie można podać krwi, pouczali lekarzy. A ona w swojej bezradności, uklękła na podłodze, oparła się o krzesło i zaczęła modlić..Boże powiedz co mam zrobić, jak postąpić, daj mi jakiś znak ? Poczuła głaskanie po głowie, spojrzała, obok niej stał mały, lekko sepleniący chłopczyk (może cztery latka) zapytał ją..pomóc ci wstać, chora jesteś, nie bój się, pan doktor ci pomoże? Ucałowała chłopca w czoło i pobiegła do lekarza, aby ratował jej syna.
Gdy wróciła nie było chłopca ani nikogo z jego opiekunów. Kilka dni później zauważyła na drzwiach wejściowych na oddział napis..dzieciom do lat dwunastu wstęp wzbroniony.
Dziś nie jest już świadkiem, ale za to jest babcią dwóch wnuków i dumną matką syna ratownika medycznego.
Radek przeczytał, pożegnał się i tyle go widziałam. Po kilku tygodniach dostałam od niego SMS o treści, „A jednak jesteś czarownicą.

”, kilka dni później zadzwoniła Iwona, z gorącymi wieściami od bratowej..Radek już nie chodzi na zebrania.