Michał cd.
Dzień przysięgi był dniem otwartym i dla rodzin, Michał też wysłał zaproszenia dla swoich rodziców. Choć był pewien, że nie przyjdą, to jednak w dniu uroczystości, wypatrywał ich na trybunach, na próżno. Na otarcie łez, znalazł jedną przyjazną twarz, twarz swojego sąsiada. Po uroczystości zjedli wspólnie obiad, pogadali o planach na przyszłość. Chłopak miał marzenia, a jego przyjaciel radził mu jak marzenia połączyć ze sposobem na życie.
Gdy tylko nauczył się maszerować w kolumnie (sam tak to nazywa) został pomocnikiem kucharza w koszarowej stołówce. Bardzo mu się tam podobało, wolał podwójne dyżury przy garach, niż patrolowanie miasta. Jako najmłodszy z ekipy, był od czarnej kuchennej roboty, ale i to mu się podobało. Po dwóch miesiącach szef kuchni uległ wypadkowi, dowódca jednostki, przyszedł wyznaczyć jego zastępcę. Nikt nie chciał się podjąć, tej odpowiedzialnej funkcji. Była to duża kuchnia i wydawała około pół tysiąca porcji obiadów dziennie, a więc aby się tego podjąć, trzeba być bardzo odważnym, albo szalonym.
Każdy z kucharzy bronił się jak umiał, dowódca był człowiekiem ugodowym, ale jego irytacja narastała. Michał postanowił ratować sytuację i sam się zgłosił na ochotnika, czym wywołał osłupienie na twarzach kolegów. Nie dość, że najmłodszy stażem w jednostce to także i wiekiem. Dowódca dał mu szansę, okres próbny miała trwać dwa tygodnie.
Ostatni z kuchni wychodził i pierwszy w niej był, koledzy, którymi teraz zarządzał, też się starali. Po dwóch tygodniach został wezwany do dowódcy, wiedział, że właśnie zapadają wyroki w jego sprawie, spodziewał się najgorszego. Dobre wieści komendant sam przynosił na kuchnię, ze złymi się nie fatygował, wzywał do siebie.
Coś zaczął kręcić, ubierać w ładne słówka, a chłopak wciąż nie wiedział, jaka jest jego decyzja. Gdy zapytał wprost..rozumiem, że się nie sprawdziłem i ma pan kogoś innego na moje miejsce? Szybko zaprzeczył, że jeśli chodzi o kuchnię to wszystko w najlepszym porządku. Ma iść do sekretarza i podpisać awans na szefa kuchni. On chciał zapytać, czy Michał za odpowiednie wynagrodzenie, nie zechce przygotować imprezy (50 rocznica ślubu) dla jego rodziców. Dostanie urlop, może sobie dobrać dwie osoby do pomocy, kierowca ich zawiezie gdzie mają wszystko przygotować. Tego to się nie spodziewał, zgadzał się na wszystko. Dodatkowy grosz się przyda, a to i jakaś odmiana od koszar.
I tak się rozniosło po Komendzie Wojewódzkiej w...że jest tam młody, zdolny kucharz, który jest mistrzem w swoim fachu.
Dwa lata szybko minęły, kilka razy był w rodzinnym domu, kilka razy zamknięto mu drzwi przed nosem, później nawet nie otwierano. Wtedy szedł do sąsiada i jego żony, byli sami jak on, kilka lat wcześniej pochowali dwudziestopięcioletniego syna, który od dziecka chorował na porażenie mózgowe. Mężczyzna dość szybko przylgnął do chłopaka, jego żona dość długo zachowywała dystans. Jednak z czasem, gdy zaczął pomagać jej w kuchni, przynosić różne pyszności i ona zaczęła go traktować jak członka rodziny. To z nimi spędził swoją pierwszą w życiu Wigilię, to oni urządzili mu pierwsze w życiu rodziny. Choć był dorosłym mężczyzną, to cieszył się jak dziecko.
Został w ZOMO jako szef kuchni, po dwóch latach wstąpił do MO i został zaopatrzeniowcem w stołówce KW, na papierze, bo praktyce nadal gotował.
Kiedyś sam szef ze stolicy, pogratulował kunsztu i smaku, powiedział, że tak dobrze nawet w Warszawie nie karmią. A gdy zobaczył, że tak młody człowiek jest sprawcą tego wszystkiego, jeszcze bardziej nie mógł się nadziwić.
Takie doświadczenia powodowały, że Michał nie osiadał na laurach, starał się być jeszcze lepszym. Będąc na weselu u kolegi, poznał swoją żonę. Na ich weselu, znów nie było nikogo z bliskich, choć zaproszenia rozesłał. Zrobił to raczej z przyzwoitości, a nie z przekonania, że tak trzeba, bo to rodzice. Wesele było huczne i trzydniowe, koledzy i jego uczniowie, przygotowali całą imprezę i podawali do stołów. Gdy nadszedł czas na podziękowanie rodzicom, Michał wpierw pomyślał, że nie ma komu. Gdy się zastanowił i podsumował, doszedł do wniosku, że to sąsiad, pan Karol z żoną Wandą są mu najbliżsi, że im zawdzięcza bardzo wiele. A oni sami, swoje rodzicielskie uczucia, przelali na chłopaka. Wzruszeniu i łzom nie było końca, wtedy to kobieta powiedziała do niego po raz pierwszy syneczku. Później, aż do dziś mówi to bardzo często.
Po zmianie ustroju i osiągnięciu wieku emerytalnego ( 15 lat) postanowił iść na swoje. Wziął w ajencję jedną z policyjnych stołówek i zaczął działać na swoim. Dziś ma kilka restauracji, które znakomicie prosperują, zatrudnia wiele osób, choć sam nadal najlepiej odnajduje się w kuchni. Zatrudnia głównie ludzi po przejściach, uważa, że każdemu należy dać szansę, nie skreślać go tylko dlatego, że ma za sobą dziwną przeszłość.
To Wanda z Karolem byli i są dziadkami dla dzieci Michała, raz jeden postanowił jechać do domu rodzinnego, aby dziadkowie poznali swoje wnuki. Ktoś był w domu, ale jak zwykle go nie wpuszczono. Wychodząc z klatki, spotkał matkę, na jego dzień dobry nawet nie odpowiedziała. Patrzyła na dzieci, wtedy Michał powiedział..to moje dzieci Asia i Konrad. Właśnie, twoje odpowiedziała matka, łatwiej byłoby mi, gdyby nie były twoje. Odchodząc powiedział matce, ale są także twoje, płynie w nich twoja krew. Jednak cieszę się z jednego, że nie jest ona taka zgorzkniała jak wasza. Nigdy więcej nie próbował odbudować relacji z krewnymi, świadomie nie nazywa ich rodziną, bo z rodziną ma się więź, a on z nimi jej nie ma.
Jakieś dwa lata temu odnalazł go brat, mówiąc, że ojciec po udarze potrzebuje kosztownej rehabilitacji, a ich nie stać. Wtedy zapytał , czy pracuje? Odp, że tak na jedną drugą etatu, ponieważ jest pionierem. Wtedy mu odparł, że on go zatrudni na cały etat i na pewno będzie go stać na rehabilitację dla ojca. Brat nie skorzystał z jego pomocy, obrzucił go epitetami i poszedł. Tyle, co wie o swoich krewnych to tylko, że brat jest pionierem, rodziny nie założył. Siostra wyszła za mąż, ma dwoje dzieci i żyje od pierwszego do pierwszego. Wszyscy nadal są świadkami i z uporem maniaka wyrzekają się Michała.
Dziś organizują Wigilię dla ludzi samotnych, wie jak to jest być samemu, jak nie mieć nikogo. Do ogromnego stołu zasiadają ludzie samotni i cała rodzina (rodzina żony także) Michała oraz jego dobre duchy Karol z Wandą.
W piątek dostałam od Michała kartkę z życzeniami, a wczoraj maila.
'' Wiesz Kochana, gdyby to naprawdę szatan mi przewodził w życiu, jak wróżyli mi świadkowie, dziś byłbym nikim. Ja swoje życie uważam za udane, myślę, że jestem dobrym człowiekiem i na dobrych ludzi wychowałem dzieci.
Moje doświadczenia z młodości były chyba po to, aby mnie nauczyć pokory i pokazać co w życiu najwartościowsze. Dobry człowiek to nie ten, który dużo mówi, ale ten, kto działa.''
PS. Po Świetach wrzucę historię, jak śJ przyszli do Michała, aby urządzić wesele swojej córki.