Jak przeczytałem temat to pierwsze co mi przyszło do głowy - "451 stopni Fahrenheita" Bradbury'ego! Czytał ktoś?
Bardzo ciekawa powieść sci-fi, gdzie czytanie książek i krytyczne myślenie są absolutnie zakazane. W końcu wiadomo, jeśli ktoś czyta, zaczyna się zastanawiać... no i katastrofa - staje się nieszczęśliwy, bo widzi w jakim świecie żyje. Ogółem nie tylko to, ale i cała rzeczywistość tej książki bardzo kojarzy mi się z organizacją Świadków - akcja dzieje się w państwie, które tworzy dla swoich obywateli iluzję ciepłego i bezpiecznego gniazdka, podczas gdy wszystkie kraje dookoła są złe i należy je zniszczyć. Książki są zakazane, zamiast tego jest państwowa telewizja (jw.org?), która wykrzywia ludziom postrzeganie rzeczywistości i jeszcze bardziej wpędza ich w propagandową iluzję. Edukacja jest oparta na filmikach (znów jw.org) i tak dalej.
Co ciekawe również cała fabuła i losy głównego bohatera przypominają nieco rzeczywistość Świadka Jehowy, który zaczyna dostrzegać w jakim świecie żyje - czyta pierwszą w życiu, i jakże zakazaną książkę, i zadaje sobie pytanie o to czy jest szczęśliwy.
Polecam gorąco, bo powieść idealnie opisuje jakby wyglądał świat złożony z samych Świadków, ale też pokazuje trochę zborową rzeczywistość.
Na zachętę kilka co ciekawszych myśli:
"Obracaj umysł człowieka tak szybko wśród wirujących rąk redaktorów, eksploatatorów, radiowców, że centryfuga odrzuca wszelką niepotrzebną, zajmującą czas myśl!" - Zebrania, głoszenie, zgromadzenia, wszystko byle nie mieć czasu na myślenie.
"Wszyscy muszą być podobni jeden do drugiego. Każdy człowiek wizerunkiem innego człowieka. Wtedy wszyscy są szczęśliwi, bo nie ma gór, by się przed nimi zginać ze strachu i porównywać się z nimi. Książka to naładowana broń w sąsiednim domu. Spal ją, rozładuj broń. Rozbij mózg człowieka. Skąd wiadomo, kto mógłby się stać celem oczytanego człowieka?" - Dlatego warto potępiać wyższe wykształcenie. Kto wie co mógłby zrobić wykształcony Świadek...
"- Och, przecież mamy mnóstwo wolnego czasu.
- Niby tak. Ale czy mamy czas na myślenie? Jeśli nie pędzimy z prędkością stu mil na godzinę, myśląc wyłącznie o tym, by się nie rozbić, to gramy w jakąś grę albo siedzimy w pokoju otoczeni czterościennym telewizorem, z którym nie można dyskutować. Dlaczego? Bo telewizor jest ,,rzeczywisty". Jest namacalny. Jest wielki. Mówi ci, co masz myśleć. Wywrzaskuje to wniebogłosy. Musi mieć rację. Jest tak przekonujący, że twój umysł nie zdąży pomyśleć ,,co za nonsens!", nim zaakceptuje jego wnioski." - Rzeczywistość Świadków, jak nie w głoszeniu, to oglądamy JW.org...
"Gdy człowiek ciągle pyta "dlaczego" i "dlaczego", w końcu staje się bardzo nieszczęśliwy." - Ten cytat zwłaszcza jest mi bardzo bliski, bo kiedyś usłyszałem coś podobnego od Świadka.
"Napchaj ich niezapalnymi faktami, wbij w nich tak cholernie pełno suchych faktów, żeby czuli się nasyceni i niebywałe „zdolni” posiadając taką wiedzę. Wtedy będzie im się zdawało, że myślą, i będą mieli poczucie ruchu nie poruszając się. I będą szczęśliwi, ponieważ fakty tego rodzaju nigdy się nie zmieniają. Nie dawaj im żadnego śliskiego materiału w rodzaju filozofii czy socjologii, by wiązała te fakty. W ten sposób osiąga się tylko melancholię." - tak bardzo przypomina mi to walkę z filozofią i ciągłe wyszukiwanie "dowodów naukowych" potwierdzających tezy Strażnicy.
Naprawdę jak przeczytałem ten temat i wasze rozważania, to od razu nasuwały mi się same skojarzenia z tej właśnie książki.
A tak swoją drogą... Powstała też bardzo, ale to bardzo luźna filmowa adaptacja tej książki (zmieszana z Orwellem, paroma innymi motywami i mocno ubarwiona kinem akcji) pt. "Equilibrium". Do pierwowzoru Bradbury'ego się nawet nie umywa, ale w sumie warto zobaczyć, bo całkiem dobrze oddano motyw wybudzenia się. Christian Bale grający główną rolę bardzo plastycznie to zagrał - choćby scena ze słuchaniem muzyki, z psem lub samo pokazanie desperacji gdy jako jedyny w tłumie myśli i widzi inaczej. No i jedna z początkowych scen - z Seanem Beanem i książką - jest właśnie bardzo wyraźnym ukłonem w stronę Bradbury'ego i jego powieści. Więc film w sumie też polecam, choć na pewno po lekturze.