Jak wyglądałby świat dzisiaj - tylko Świadkowie Jehowy
Masz na myśli scenariusz w którym reszta ludzkości nagle wyparowuje czy scenariusz w którym świadkowie w sposób naturalny prowadzą ekspansję demograficzno-ewangeliczną i w pewnym momencie stają się wiarą dominującą?
Jeśli pierwszy - przez kilkadziesiąt lat byłby mega bajzel, a później ludzkość zaczęłaby się mozolnie odbudowywać. Byłoby wielkie zapotrzebowanie na rozmaitych fachowców, lekarzy na przykład. Z drugiej strony potrzeby byłyby mniejsze i łatwiejsze do zaspokojenia, ludzkość wróciłaby do bardziej ekologicznego stylu życia. Zaczęłoby się też organizowanie struktur władzy, służb porządkowych, prawodawstwa...i w tym momencie punkt pierwszy łączy się z punktem numer dwa. Bo jeśli świadkowie staliby się nawet nie dominującą, ale choćby znaczną siłą społeczną, to jestem przekonany, że wraz z tym przyszłyby zmiany w mentalności i polityce kierownictwa. Oni pomimo marginalnego znaczenia potrafią latami zmieniać światła w kwestii nieustannych pierdół, a myślicie, że nie dostosowaliby swoich nauk do sytuacji w której stanęli przed wyzwaniami wynikłymi z prawdziwej władzy? Zresztą taki proces przebiegałby stopniowo, członek CK z czasów gdy Organizacja zaczynałaby rosnąć, a członek CK z czasów gdy zostałaby ogłoszona religią państwową myśleliby już w inny, dostosowany do swoich czasów sposób i taką prowadziliby politykę. Tak było w Organizacji zawsze, wystarczy porównać co było za Russela, co za Rutherforda, a co dzisiaj. Niemalże 3 różne wiary pod jednym sztandarem.
Chrześcijaństwo też zaczynało jako nieskomplikowana i kontrkulturowa religia katakumb w antycznym Rzymie, nad którym z upływem czasu zatriumfowała. Papieże przez całe wieki byli jednymi z najważniejszych i najbardziej wpływowych polityków świata, zakony trzymały pieczę nad zgromadzoną przez ludzkość wiedzą, a większość sztuki i filozofii obracała się wokół mitologii wyrosłej na Bliskim Wschodzie i opowieści poczynaniach wędrownego mistyka humanisty, który chciał zaledwie zreformować judaizm, nadając mu bardziej współczujący charakter.
Jeśli ktoś myśli, że cywilizacja świadków nie ewoluowałaby nieuchronnie ku uniwersalnym strukturom władzy i organizacji społecznej, ten nie zna historii.
Z czasem pojawiliby się w jej szeregach politycy, wojskowi, służby porządkowe, prawnicy, a nawet filozofowie i teologowie budujący na fundamencie nauk Organizacji niemające z nimi niemal nic wspólnego systemy filozoficzne olśniewające swoim pięknem i świadczące bardziej o erudycji i błyskotliwości interpretatora niżeli o głębi materiału źródłowego do którego się odnosi.