W zborach nie ma miłości, to jest korporacja :/
Pamiętam jak przyjechał do mojego miasta jakiś podróżujący i jakiś zbór podzielił na dwa, zdjął z funkcji dwóch starszych i ustanowił innych,( to w ogóle był dziwny zbór, mówili że to ich owieczki ich "pole", jakby sami wszystkie zasady ustanawiali ) i tak się to wszystkim glosicielom nie spodobało ze olali tego podróżującego, spotykali się na jednej sali, ci sami bracia dalej mieli posluch i przywileje..
Za to był jeden bardzo fajny podróżujący, dość młody, zabawny, na życzenie braci złożył mi wizytę pasterska w czasie obsługi ale chyba starsi nie do końca tego się spodziewali. Może wizytujacy razem z podróżującym nadzorca myślał że ten mnie będzie karal, postraszy czymś albo każe się.określić tu i teraz co zamierzam ze swoim życiem, a ten na luziku najpierw ze mną pogadal o mojej muzyce ze tez lubi mocniejsze brzmienie, potem o moich zainteresowaniach itp.. Nadzorca, nie ma co ukrywać, minę miał niezadowolona i przez całą wizytę się nie odzywał xD