Tak sobie czytam , czytam i ....
Seks bez przysłowiowego kwitka wywołuje takie emocje, wiele osób porównuje to do hulaj dusza.
Jednak to że mnie czy komuś innemu to nie przeszkadza , to nie znaczy że popiera się skakanie z kwiatka na kwiatek. Są pary w nieformalnych związkach i są sobie wierni. Mają swój związek, ale że nie jest on przypieczętowany to już inna sprawa, ich sprawa. Fakt że nie podpisali nic przed urzędnikiem lub duchownym nie znaczy, że ich związek nie może udany. To żaden gwarant, ani w jedną ani w drugą stronę.
Tak, wiem a dzieci, a dziedziczenie, a decyzyjność....to wszystko jest do uregulowania, trzeba tylko o to zadbać.
Tak jak pisze Blizna, rola kobiety nie tylko w związku, ale i w świcie bardzo się zmieniła. I to że ja wybieram takie a nie inne życie nie znaczy, że jestem gorsza.
Ktoś mówi....ja nie oceniam, nie potępiam. Czy na pewno? Jeśli ja nie lubię kapuśniaku i go nie jem, ale do osoby która go lubi mówię... a fuj jakie paskudztwo, jaka ohyda, jak można to jeść, ja bym nie mogła itd itp... czy nie podsumowuję osoby?
To duże uproszczenie tematu, ale czasem trzeba coś sprowadzić na ziemię, aby wyjaśnić, że te szlachetne pobudki, obrona morale według zasad ,,zapisanych w niebie" nie do końca są takie jak się opiniotwórcą wydaje.
Kiedyś byłam u koleżanki i była u niej sąsiadka, która bardzo potępiała wolne związki i rozwody. Jaka była podirytowana jak tak można żyć albo dzieciom pozwolić? Ja bym z domu na zbity pysk wyrzuciła. Koleżanka czuła się niezręcznie bo jej córka młoda dziewczyna właśnie w takim związku była. Nie minął rok, jak najpierw córka, a później syn owej moralistki się rozwiedli i żyją w nieformalnych związkach. Mało tego, syn ze swoją partnerką właśnie zajęli górę w jej domu. I co teraz mówi owa pani? Ano jak się jej koleżanka zapytała...i co pani na to? A ona...a co mam zrobić, to dorośli ludzie, nich żyją jak chcą.
Czyżby punkt widzenia zależał od miejsca siedzenia?