Śmieszy mnie też to że wyznaczyli idealną długość dla "przyjacielskiej wizyty"" u nieczynnego - 20 minut
To w moim zborze, starsi, chyba nie bardzo rzetelnie stosują się do wskazówek tego listu.
Już rok minął, jak nie zdaję sprawozdania, a starszych ani widu, ani słychu.
Jakbym w ogóle znikła z powierzchni ziemi.
Poza tym, 20 minut, wizyty, u takiej nieczynnej osoby, to jakaś niedorzeczność.
No, ale tak właśnie wygląda "prawdziwa troska" o człowieka, w tej organizacji niby pełnej miłości.