tak wspomniałem, bo jakiś czas temu w Strażnicy (chyba) omawiali taki artykuł, w którym na jednej z fotografii dzielna pionierka raźnie machała wiertarką, pomagając jakieś starowince przy meblach kuchennych. Poruszyłem temat pomocy dla ludzi starszych i chorych, podkreślając, że nie chodzi mi o podwiezienie na zebranie. Odpowiedź wiła się piskorz w mętnej wodzie i w sumie niczego konkretnego się nie dowiedziałem. Zacząłem wtedy zastanawiać się, czy mają w kieszeniach jakieś rezerwy altruizmu, już nie chodzi, że dla świata, ale dla "swoich". Czy uprawiają auto-promo nie wiem, ale jeśli już, to chyba tylko w rocznikach, bo na zewnątrz nie spotkałem się z wiadomościami o ich charytatywach. Obawiam się jednak, że nie są zbyt wyrywni do samodzielnego myślenia, tym bardziej inicjatyw.
Czy dobrze mi się wydaje, że ludzi starszych i chorych spycha się na margines?
Dobrze Ci się wydaje.
U Świadków najwyższą formą wyświadczania dobra bliźnim jest GŁOSZENIE im!
Jeśli ktoś idzie głosić na stojak, na teren, nieoficjalnie itp., to jest to szczyt prawości i w Strażnicy taka postawa jest wychwalana pod niebiosa.
Jeśli natomiast ktoś by powiedział: przez cały tydzień mam pracę na zmiany, muszę poświęcać swój czas również rodzinie i mam tylko dwie godziny wolne w sobotę, ale nie pójdę na zbiórkę do głoszenia, bo chciałbym przeznaczyć ten czas na pomoc siostrze Władzi....
.....uuuuu...
Taka postawa - wybór pomocy siostrze zamiast głoszenia - spotkałaby się z dużą dezaprobatą ze strony innych członków zboru!
Jak tak można?! Przecież służbę trzeba stawiać na PIERWSZYM miejscu!
Głoszenie jest najważniejsze! Władzi można pomóc w ten sposób, że przeprowadzi się w jej mieszkaniu studium biblijne z jakimś zainteresowanym, aby bidulka starowinka mogła sobie zaraportować godziny głoszenia!
Pamiętam jak w Strażnicy omawiano kiedyś werset "Po tym poznają, że jesteście moimi uczniami jeśli będzie wśród Was miłość".
I jakie podano tam wiadomości? Ano takie, że największą miłość okazujemy bliźnim poprzez głoszenie oraz że okazujemy tę miłość swoim braciom zapraszając na obiad NADZORCÓW PODRÓŻUJĄCYCH z żonami! O zapraszaniu starszych zboru czy pionierów też chyba coś było, natomiast o zapraszaniu osób potrzebujących ze zboru nie było ANI SŁOWA!
Są pewnie jednostki, które mają w sobie altruizm i empatię, ale jeśli tylko czynią dobro innym, a nie są regularnymi głosicielami, to ich pozycja w zborze jest marna.
Powiem więcej - jeśli ktoś jest nieczynnym głosicielem (czyli nie oddaje sprawozdania z głoszenia co miesiąc), to choćby pomagał nawet 100 osobom, ma w zborze tylko nieco lepszą pozycję od osoby wykluczonej (bo inni przynajmniej się z nim witają na zebraniu).