Bernard, mnie na szkoleniach
uczono, że żeby pozyskać drugiego człowieka, należy wykazywać zrozumienie dla jego osoby. To dobra droga również w stosunku do ateistów, bo żródło takiego postępowania jest zawarta w Biblii. Spróbujmy właśnie w taki sposób podejść do naszych kochanych braci ateistów, bo kim oni są, jak nie naszymi braćmi, patrząc na naszych wspólnych rodziców Adama i Ewę. Czasami wpływy na to jaki mamy pogląd na temat Boga jest uzależniony od tego gdzie się wychowaliśmy lub z kim, nawet od kraju w którym żyjemy, od informacji które pozyskaliśmy, a które to nie możemy porównać, od przeżyć, czasami traumy spowodowanej postępowaniem jakiejś religii.
Od siebie dodam że poglądy innych ateistów, paradoksalnie mogą wzbogacić naszą chrześcijańską osobowość i utwierdzić naszą wiarę w Boga. Prawda zawsze się obroni.
Ja osobiście widzę, że praktycznie każdy, choć do tego się nie przyzna, chciałby żeby Bóg miłości istniał, żeby po śmierci było dalsze życie, miłość której może nie zaznali czy radości której to jest nie wiele na tym świeci. To takie ludzkie, a zarazem takie boskie. Między wierszami można to wyczytać, stąd przypuszczalnie zainteresowanie takimi forami religijnymi.
"Gdzieś w latach trzydziestych XX wieku koncern przemysłowy w Stanach Zjednoczonych wysłał do Japonii maszynę.
W miesiąc później firma otrzymała telegram: MASZYNA NIE DZIAŁA. PRZYŚLIJCIE CZŁOWIEKA DO NAPRAWY.
Firma wysłała kogoś do Japonii. Zanim miał okazję sprawdzić maszynę, firma otrzymała drugi telegram: CZŁOWIEK ZA MŁODY, WYŚLIJCIE STARSZEGO.
Odpowiedź firmy brzmiała:
LEPIEJ Z NIEGO SKORZYSTAJCIE. ON WYNALAZŁ MASZYNĘ."
I dlatego myślę, że podobnie jest z ateistami, oficjalnie nie dopuszczają myśli, że to Bóg Architekt stworzył ten skomplikowany świat. Nie mówiąc już o tym, że to Bóg wysłał swojego Syna żeby nas wybawił.
Są w stanie przyjąć za początek świata,
jakiś bliżej nieokreślony wielki wybuch, Darwina czy nawet Ufo oby tylko nie nazwać go Bogiem.
Często są na tyle zniesmaczeni religią i jej postępowaniem na przestrzeni wieków, że wydaje im się nie możliwe, żeby Bóg który nas kocha dopuścił do takich cierpień swoich dzieci. A przyczyną części tych cierpień są właśnie religie.
"Starożytny król w Indiach skazał pewnego człowieka na śmierć. Mężczyzna zaczął błagać, żeby mu darowano karę i dodał:, „Jeśli królu będziesz miłosierny i oszczędzisz moje życie, nauczę twego konia latać w ciągu roku”
„Zgoda", powiedział król., „Ale jeśli pod koniec tego okresu koń nie będzie umiał latać, zostaniesz stracony'*.
Kiedy jego pełna niepokoju rodzina zapytała później mężczyznę, jak on to zamierza osiągnąć, powiedział: „W ciągu roku król może umrzeć lub koń może zdechnąć, lub, kto wie, koń może nauczyć się latać”.
Dla tego na miejscu ateistów podszedł bym raczej biznesowo do aspektu Boga, skoro nie wykluczam wyższej inteligencji, ( patrz tabela i link poniżej) albo sfery duchowej, to czyż nie było by bardziej opłacalne nazwać tą wyższą inteligencję Bogiem, tak na wszelki wypadek jak by to okazało się prawdą. Zyskuję wtedy może nawet życie wieczne, a tak co………nico
Patrząc z innej strony jest też tak, że w życiu takiego ateisty może wydarzyć się coś co spowoduje, że uwierzą w Boga.
Cóż, kto wie?
Kiedy oglądnąłem ostatnio wywiad z największymi mózgami o ateistycznych poglądach, współczesnego świata( dziesięć części na youtub, początek w linku poniżej) sami zauważyli, że świat religii traktuje ateistów jak największe zło i oni muszą się bronić. Bo są w mniejszości (też dziwne, zawsze się zastanawiałem dlaczego). Nie mniej jednak połowa tej rozmowy wskazywała na to jak by oni byli najmądrzejsi na świecie a wszyscy poza ‚"wyznawcami ateizmu” byli trochę na innym poziomie intelektualnym. I takie postępowanie nas wierzących boli. W drugą stronę jest oczywiście podobnie stąd oburzenie Nemo. Najciekawsze jest jednak to że ci "4 jężdżcy ateistyczni”jak sami się nazywają, przyznają, że istnieje jakaś bliżej nie wyjaśniona sfera duchowa. Jeden z nich nie zaprzecza, że mamy zbyt mało informacji żeby jednoznacznie stwierdzić że innego świata poza naszym nie ma.
Dlatego potrzebna jest wyrozumiałość i dopóki ludzie mają inne poglądy, a nie krzywdzą siebie nawzajem, można się nawet „przyjażnić”.
W najbardziej znanej książce Dawkinsa „Bóg urojony” (wydanej w 2006 roku) możemy przeczytać o „skali wiary”, którą wymyślił. Tak naprawdę trudno jest bowiem, przyporządkować wszystkich do bipolarnej opozycji wierzący-niewierzący. Profesor dzieli dlatego ludzi względem procentowej pewności, jaką mają w stosunku do koncepcji Boga:
podane przez fantom link:
http://natemat.pl/2443,najslynniejszy-ateista-zmienia-front-to-tylko-pobozne-zyczenia1. 100% - Mocni teiści, którzy mają pełne przeświadczenie, że Bóg istnieje. Jak pisał Carl Gustav Jung - Nie „wierzę”, ale wiem.
2. Około 99% - Wierzący bardzo mocno. De facto teiści kierujący się przekonaniem „nie jestem do końca pewien, ale mocno wierzę w Boga i żyję zgodnie z tą wiarą”.
3. Ponad 50% - Wierzący słabiej. Technicznie to agnostycy, ale przychylają się do idei Boga.
4. 50% - Agnostycy w pełni - jest dla nich równie prawdopodobne to, że Bóg istnieje jak i to, że nie istnieje.
5. Poniżej 50% - Przychylający się do ateizmu „nie wiem czy Bóg istnieje, ale skłaniam się ku myśli, że jednak nie”.
6. Około 1% - Bardzo niskie prawdopodobieństwo, bliskie zeru. To de facto ateiści „nie mogę wiedzieć na pewno, ale koncepcja Boga jest dla mnie wysoce nieprawdopodobna i żyję z przeświadczeniem, że jest fałszywa”.
7. 0% - Mocni ateiści, którzy z pełnym przekonaniem twierdza, że Bóg nie istnieje.