Ja pamiętam, że za samo bycie po studiach bardziej można było usłyszeć kąśliwe uwagi, niż za konkretnie artystyczne kierunki.
Ale ograniczało się wszystko do kąśliwych uwag i tego, że ktos Ci powtórzył zasłyszane plotki, że się o Tobie mówi.
Można było na to machnąć ręką.
Miasto uniwersyteckie, i śmiem twierdzić że połowa jak nie większość moich rówieśników śJ jakiś licencjat przynajmniej czy inżyniera bez mgr zrobiło.
A sporo calkiem mgr, a nawet przypadki doktoratów, lub drugiego kierunku studiow wcale nierzadkie.
Na zawodówkach kończyli tylko ci, co mieli tatusia z warsztatem albo robotnika z innej dziedziny usług z firmą.
Ewentualnie te co głupsze dziewczyny, potem szły w dzieci i w pionierowanie.
Nie miałam nigdy rozmowy o studia ze starszymi, nawet jak poszlam studiować zaocznie drugi kierunek (a wyrzucało mnie to z duchowych zadań co drugi weekend).
Jeszcze w moich czasach w organizacji, jakoś każdy z moich znajomych, nawet tych mniej rozgarniętych kumał, że studia muzyczne są niezbędne, jeśli chce się mieć prace w zawodzie (uprawnienia).
Musieli nieźle przykręcić śrubę w 2011 i do teraz że się takie rzeczy dzieją.
Znajomi muzycy śJ też nigdy mi nie mówili, żeby im ktoś ciosał kołki że mają zmienić zawód czy coś.
A znaliśmy się w miarę po Polsce, bo to dośc rzadkie jednak zjawisko było