„Czy dalsze uczęszczanie do szkoły jest konieczne lub nie?
Oto ponieważ oddaliśmy się na czynienie woli Boga, nie jesteśmy tak jak inni w tej szkole, których jedynym dążeniem jest wybicie się, osiągnięcie wysokiego stanowiska społecznego i zarabianie więcej pieniędzy.
A prócz tego istnieje wielkie niebezpieczeństwo, że wpadnie się w lotne piaski nieobyczajności lub z powodu niezbożnych stosunków w szkołach straci się zupełnie wiarę. (...)
[ang. Strażnica 15.02 1952 s. 117]).
Artykuł sprzed ponad 60 lat, a jakże aktualny!
Nawet nie zliczę ile spotkałam w zborach osób, które uważały, że studia to jedynie sposób na zaspokojenie próżnej ambicji.
I do tej pory mało kto jest w stanie zrozumieć, że są tacy ludzie, którzy idą na studia dlatego, że lubią się uczyć. Że poznawanie nowych zagadnień jest ich pasją. Że chcą się rozwijać i wcale nie mają potrzeby epatowania swoją wiedzą na prawo i lewo. Że mózg mało używany zanika powoli - umierają te komórki umierają, a nowe połączenia się nie tworzą, gdy organ nie pracuje na wyższych obrotach.
Ilekroć czytam, że każdy "wykształciuch" to zadufany w sobie bubek wysoko zadzierający nos, to mnie jasny szlag trafia.
Znam takiego młodego wiekiem brata starszego, po którym widać niespełnione zapędy profesorskie. Ma on teokratycznie słuszne wykształcenie, czyli średnie. I jest nadzorcą szkoły teokratycznej. Tak bardzo przejął się tą rolą, że zaliczenie u niego lekcji czasem jest trudniejsze niż zdanie egzaminu na studiach. Nie zadowala go to, że ktoś dobrze przedstawił punkt. Po punkcie szczegółowo przepytuje uczestnika szkoły czy wykonał ćwiczenia podane w niebieskim podręczniku, każe cytować treść podanych tam wersetów biblijnych, pokazywać wykonane ćwiczenia.
Kiedyś tylko w jednym dniu "oblał" wszystkich uczestników szkoły - nikt nie zaliczył (ja też nie
)
I znam też kolejnych 2 niespełnionych profesorów - pioniera stałego i pionierkę specjalną. Autentycznie chodzą oni z czerwonymi długopisami!
I ta pionierka będąc ze mną w służbie poprawiała tym czerwonym długopisem błąd ortograficzny na ogłoszeniu przyklejonym do drzwi jednego budynku na terenie. I powiedziała mi, że ona zawsze tak robi! A chciała zostać polonistką.
(Ehhh - pominęłam milczeniem ten cyrk, który się wydarzył na moich oczach
).
A ten cytat o "lotnych piaskach" też mnie rozbroił. Szkoła jako siedziba niemoralności - te ponętne nauczycielki i uczennice w obcisłych bluzeczkach
Szkoda że nie napisali, że jak się pójdzie do pracy zawodowej, to tam też można trafić na jakiś "lotny piasek", ale o dziwo (jeszcze) praca zawodowa nie jest zakazana.
A oto jak 16 latka zachęcał nadzorca podróżujący w latach 40. XX w. by 'dokończył' szkołę średnią:
brat Nel ostrzegł: »Uważaj, żeby Armagedon nie zastał cię w szkolnej ławce«.
To tekst, który chętnie powiesiłabym sobie na lodówce!
Streszcza on wszystko w zaledwie kilku słowach.