To samo Kaz tyczy sie wierzących. Musi być w człowieku otwartość na inne poglądy, taka cicha myśl, ze może nie mam racji.. Posłucham, jak dowiem sie czegos, co mnie przekona, to zmienię zdanie. Ateiści, których znam, nie odrzucają hipotezy Boga jako takiej - po prostu uznają, ze jest to malo prawdopodobne, żeby istniał. W związku z tym sa otwarci na dyskusje. wierzący, których spotykam, z definicji nie mogą sobie pozwolić na taki luksus powątpiewania. Myśl "a może Biblia nie ma racji" jest nie do przyjęcia, dlatego z reguły (jak wynika z moich doświadczeń i obserwacji) nie dyskutują, tylko przekonują, albo przerywają rozmowę, gdy dojdą do wniosku, ze to nic nie da.
Moim zdaniem wlasnie z tego przekonania o pewności, ze Jezus miał racje a skoro ja mowie to, co on (co nota bene jest b trudne do stwierdzenia, zważywszy na ogromną ilość odłamów chrześcijaństwa i ich interpretacji slow, czynów i myśli Jezusa) to tez na pewno mam racje a ten drugi się myli. Miedzy innymi dlatego odrzucam religie i samo chrześcijaństwo - tu nie ma wolności - albo uznajesz to co trzeba i dochodzisz do poprawnych wniosków albo sorry, cos z toba nie tak.