Ok. Nemo rozumiem Twoje stanowisko i szanuję zdanie, tylko co w naukach JCh, czy zbieraniu się po jego Imieniem jest takiego z czego należy się wyzwalać ? Ja naprawdę nie dostrzegam
Ja postrzegam NT jako właśnie wyzwalający od religii, ludzi, złych pasterzy. Dostrzegam też tak jak mówi Tazła pewne zmęczenie, czy raczej niechęć, poniekąd zrozumiałą u większości. Moje stanowisko w kwestii wiary już opisałem i mogę jedynie jeszcze dodać do Twojej wypowiedzi, iż prawdziwe chrześcijaństwo to nie kolejna religia, choć wielu by tego chciało i robi wszytko aby tak było. To styl życia i ukierunkowana wiara w słuszność tego wyboru, połączona z nadzieją obecną w nas zanim powstała religia. Gdyż to było pierwsze a nie odwrotnie jak sugerujesz w swoim poście. Pozwolę sobie na szybko zacytować kogoś kogo nawet nie znam ale pełni tak samo to rozumiem:
"Najpowszechniejsze nieporozumienie związane z religią jest takie, że chrześcijaństwo jest kolejną religią taką jak islam, judaizm czy hinduizm, itd. Smutne jest to, że wielu z tych, którzy wywodzą się z kręgów chrześcijańskich, praktykuje chrześcijaństwo jako następną opcję religijną. Dla wielu chrześcijaństwo jest niczym więcej aniżeli zestawem zasad i rytuałów, które osoba musi przestrzegać, aby dostać się po śmierci do nieba. Nie jest to jednak prawdziwe chrześcijaństwo. Prawdziwe chrześcijaństwo nie jest religią; jest raczej właściwą relacją z Bogiem, poprzez przyjęcie Jezusa Chrystusa jako swojego Zbawiciela-Mesjasza, z łaski przez wiarę. Owszem, chrześcijaństwo ma pewne „rytuały”, których się przestrzega (np. chrzest i wieczerzę Pańską). Owszem, chrześcijaństwo ma „zasady”, które należy przestrzegać (np. nie zabijaj, kochaj drugiego człowieka itp.). Jednak te zasady i rytuały nie są podstawą chrześcijaństwa."
Dodam na koniec, iż myślę że rozumiem dlaczego tak się dzieje i szanuję każdego wybór co do swojej drogi. Trudno oczekiwać że będzie czynił wbrew swojemu poznaniu i sumieniu. Jednak jestem przekonany, że właściwie pojmowany Chrystianizm jest skuteczniejszy w działaniu niźli odrzucanie wszelkiej formy wiary i autorytetów pisma, gdyż wyzwala wierzącego z fałszywych nauk, wzmacnia w postanowieniach, pomaga wybaczać, i jest to zdecydowanie bezpieczniejsza moim zdaniem droga niźli odejście od wszelkiej wiary i autorytetów Pisma.
Ale czy naprawdę, żeby być dobrym człowiekiem potrzebujesz stałego nadzoru, i ciągłego oceniania Twoich decyzji przez boga? Mi osobiście żaden nadzór nie jest potrzebny, a nawet nie życzę sobie takowego. A ocenę moich decyzji pozostawiam wyłącznie moim najbliższym z którymi żyję, oraz osobom z którymi się stykam czy to na gruncie prywatnym czy zawodowym.
Nemo nie zrozumiałeś chyba intencji mojego postu. Chcę być dobry bo wiem, że to jest dobre a nie dlatego, że ktoś mnie ocenia czy będzie za to sądził. To nie średniowiecze
czy prawo mojżeszowe. Chcę być dobry bo sprawia mi to przyjemność, radość, satysfakcje ale o własnych siłach i samemu łatwiej upaść i zwątpić w słuszność tej dobroci gdy przychodzi próba tej dobroci czy życie codzienne. Strach mnie w tym nie angażuje ani nie motywuje. Tu piszesz o jakimś starotestamentowym, stereotypie wkładając go w ramy współczesności i nauki NT. Nadzoru też nie potrzebuje gdyż jestem wolny wolą znając wolę Bożą jaka mnie pouczyła o każdej dziedzinie życia.