Rozumiem. Miałem podobną sytuacje. Moja małżonka też używała podwójnych odważników. Na szczęście te fałszywe już wyrzuciła.
Zalecenie o nieutrzymywaniu kontaktów nie dotyczy krewnych mieszkających pod jednym dachem. Każdy starszy musi to potwierdzić.
Tak, to ogromne szczęście, że przetrwaliście trudny dla Was czas, jesteście razem. To wspaniałe i cieszy!
Tyle tych podwójnych odważników w organizacji śJ, nawet nie brałam pod uwagę tego zalecenia, bo go nie pamiętam. Od ok. 8 lat byłam mniej, lub bardziej aktywna jako śJ, w tym czasie szukałam, znajdywałam, czytałam informacje na temat WTS-u. Bywałam już pózniej, tylko na Pamiątkach, pomijając ostatnią. Po odkryciu wielu zatajonych przede mną i innymi osobami, faktów dotyczących WTS-u, nie dało rady udawać, że jest jak dawniej. Poza tym nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że wobec mnie była stosowana przemoc w domu przez męża. Gdy pewne okoliczności, ujawniły moją sytuację zostały powzięte kroki przez odpowiednie organa państwowe, aby sprawę wyjaśnić i ukrócić proceder przemocy psychicznej wobec mnie, przez założenie 'niebieskiej karty' mężowi. On został podobno ograniczony, nie wiem nic więcej. Wiadomo, nikt ze zboru ze mną nie rozmawia. Próbuję 'normalnie' żyć, gdybaniem nad sytuacją niczego nie zmienię, bez porozumienia z mężem, a takiego nie ma i skończyłam próby nawiązania kontaktu. Jedyne, to stwierdzam fakt, że milczymy. Usłyszałam, że jestem odstępcą i ze mną na sprawy duchowe nie może rozmawiać, więc lepiej w ogóle nie rozmawiać, bo a nóż odezwę się na sprawy duchowe i wiara męża osłabnie. Takie ot gdybanie. Gdy nie ma rozmowy, nie ma porozumienia, rozwiązania.