Wysłuchałem komitetu Dawida.
Kopanie się z koniem od samego początku. Próbował ich wziąć na to, że sami złamali swoje zasady, po czym okazało się, że nawet nie był w tym konsekwentny. Zamiast wyjść z tego komitetu, ciągnął to dalej. Po raz tysięczny dowiódł czegoś, co od dawna było jasne – starsi na komitetach są aroganccy, wychodzą z pozycji siły i poza kilkoma ogólnymi zasadami nie trzymają się nawet swoich. No i co z tego? Nic. I tak wyszło na ich, jak zawsze.
Modlitewny niemalże ton głosu starszego nie jest niczym nowym. To też wskazuje na to, że zwyczajnie wierzy w to, co robi. Starsi znów nie mają polotu i mieszają się we własnych zasadach, bo ich najwyraźniej nie znają, co karze mi cofnąć się do mojej wypowiedzi parę linijek wyżej i uznać, że może nawet oni nie są aroganccy, tylko zwyczajnie nie mają pojęcia co robią i w większości idą „na czuja”. Coś tam przeczytali w Paście, wydaje im się, że pamiętają i rozumieją, ale najwyraźniej nie. Ale czy to na coś wpływa? No przecież, że nie.
Dawid natomiast od początku jest oschły, arogancki, nader pewny siebie, w ewidentnie bojowym nastawieniu, co tylko ułatwi starszym przyjęcie pozy „troskliwych pasterzy”. Gdyby zachowywał się inaczej, byłoby im trudniej, przynajmniej w ich głowach, ale po wszystkim i tak wyszliby z tego cyrku i powiedzieli, że jest butny, zatwardziały i nie wiem jaki jeszcze. Wobec tego czy postawa oskarżonego ma jakieś znaczenie? Nie ma żadnego.
Nie ważne, jak dobrze punktuje niestosowanie się ich do ich własnych zasad, odwracają kota ogonem i punktują, że problem leży w nim. Zasada jest prosta – jeśli punktujesz starszych, to masz ze sobą problem. To też nie jest nic nowego. Komitet w takiej formie, w jakiej się odbył, w zasadzie nie miał „prawa” się odbyć, a jednak nie stanowiło to żadnej przeszkody. Gdyby odwołał się do BO, w najlepszym przypadku powołaliby komitet odwoławczy, który przygotowałby się lepiej, a następnie zrobił z Dawidem de facto to samo, co pierwszy, tylko w 30 minut, bo na odwoławczych zazwyczaj już im się nie chce dyskutować. Ustalają stan faktyczny i na razie. Czyli co? No nic, znów wyszło na ich.
Dla niektórych sukcesem może być, że rozmawiał z nimi 2 godziny. Ale co ta rozmowa zmieniła? Trzeba szanować jego nerwy i pracę, dobrze, że to idzie w eter, ale ile takich komitetów jest jeszcze potrzebnych? Dla większości ludzi wzięcie udziału w czymś takim nie będzie niczym innym, jak zniżeniem się do żenująco niskiego poziomu, co będą długo i niepotrzebnie odchorowywać. To nie jest tego warte. Niech 1 na 1000 idzie i wrzuca to na YouTube.
Każdy kolejny komitet i tak wygląda tak samo, tylko „argumenty” i „riposty” są w innej kolejności.
To moje ogólne wrażenia po wysłuchaniu całości. Gdybym miał rozpisywać konkretne absurdy, musiałbym rozpisać mniej więcej co drugie zdanie, które tam pada (a brodzie poświęcili tyle czasu, że zdaje się, że ta nauka biblijna wychyla się na prowadzenie w organizacji). W zasadzie każdy z tych absurdów był już kiedyś omówiony i niczego to nie zmieniło. One cały czas padają z ust starszych. To też kompletnie niczego nie zmienia.
Po przesłuchaniu całości mam poczucie zmarnowanego czasu. Znów, bardzo szanuję poświęcenie Dawida. Niestety to nie wniosło absolutnie nic nowego, czego nie słyszałbym już wielokrotnie.
Nie istnieje coś takiego, jak komitet sądowniczy czy rozmowa ze starszymi na twoich zasadach.