Owszem, jest to dosyć absurdalne i kompromitujące w naszych oczach. Z drugiej strony odkąd to robią, a to już jest grubo ponad 100 lat licząc wraz z pierwszymi prezesami Towarzystwa, którzy również to robili, bilans członków jest dodatni i okazuje się, że zabieg jest skuteczny.
Przychodzi mi na myśl pewien szczególny rodzaj marketingu stosowany przez niektóre firmy - wystawianie wspaniałego produktu w niskiej cenie i prowadzenie na niego kampanii reklamowej. Tylko, że jak przychodzimy do sklepu, to okazuje się, że na sklep w 30 tys. mieście przyjechało 10 sztuk tego produktu... Autokompromitacja! Jak tak można się reklamować na coś, czego nawet nie potrafi się dowieźć? Ale statystyka jest nieubłagana i mówi, że w czasie, w którym obowiązywała ta "kompromitująca firmę" promocja, sprzedaż innych produktów wzrosła średnio o 40%, co zwróciło koszt marketingu i dało wyższe zyski tej "załosnej firmie, która nawet nie potrafi odpowiednio zatowarować sklepu czymś, co reklamuje". W końcu jak ktoś już przyjechał po tą jedną rzecz, to już zrobił inne zakupy...
Z jw.org może być tak samo. Niby kompromitacja i ktoś tam to zauważy, ale po drugiej stronie są wyniki, które w sumie cały czas się zgadzają. Może coś tam zwalnia w skali świata, ale w sumie nie mamy pewności, bo ostatnie lata mocno zawirowały "rynkiem dusz". Bilans może się zgadzać. Czegoś nie dowieźli, ale jak już ktoś przyjechał po to, czego nie dowieźli, to na miejscu zobaczył parę innych rzeczy, podpisał cyrograf na zestaw duchowych garnków za 15 koła i jakoś leci.