Tak jak pisałem: żona jest moherowym betonem. Rozmowa pod koniec 2022r zaczęła się od filmu o pedofili w KK. Myślałem, że jak wspomnę o podobnym problemie u ŚJ to ją wzruszy. Nie chciała wcale słuchać
Minęło kilka tygodni. Następny temat już z grubej rury: niewolnik, 1914, 1975, miłość braterska, życie jak chomik w kołowrotku. To ostatnie dla mnie najważniejsze.
Usłyszałem, że oszukałem żonę. Ona chciała mieć męża duchowego, taki co będzie duchowo w rodzinie przewodził, wielbienie prowadził (nigdy nie było), Biblię czytał, modlił się, miał więź z Jehową.
Ja na to: też czuję się oszukany. Ożeniłem się z normalną dziewczyną, myślałem, że jest wyluzowana, spokojna, nie stawia sprawy na ostrzu noża. Myliłem się. Po takiej rozmowie pod koniec stycznia 2023r. zrozumiała, że jestem odstępcą. I rozpoczęła swoją kampanię szukania pomocy. Czyli pisania na WhatsUppie jakiego odstępczego ma męża i potrzebuje oraz oczekuje wsparcia, pocieszenia i współczucia. Pisze do ludzi, koleżanek i facetów, którzy rzadko kiedy mają czas do niej coś napisać a co dopiero się spotykać. Bo przecież nie można tego czasu zaraportować więc otrzymuje jako odpowiedź teksty typu "jesteśmy z tobą" i inne takie banały. Ale żona bardzo ceni sobie to "wsparcie", tę "troskę", jak się tym jara.... Nadaje to pisanie na telefonie sens jej życiu obecnie.
Kiedy odkryłem, że naszym znajomym w zborze żona wyjawiła, że mam odstępcze poglądy postanowiłem przestać chodzić na zebrania. 1 lutego byłem ostatni raz na Sali Królestwa. W służbie na terenie byłem raz we wrześniu 2022r a potem tylko wózek. Od stycznia nie byłem wcale ale owoc zdałem. W lutym nie zdałem nic, nie odpowiedziałem na prośbę grupowego przez WhatsUpp ani nie odebrałem od niego telefonu. Pewnie wpisał zero. Po akcji żony zadzwonił do mnie starszy z którym mam najlepszy kontakt ale nie jest przyjacielem. Chciał przyjść do mnie z kimś z wizytą. Powiedział, że od mojej żony słyszy, że coś czytam niestosownego. Stanowczo odmówiłem, żadnych wizyt, żadnych rozmów. Jeśli będę czuł taką potrzebę to sam do niego zadzwonię.
W zborze nie mam i nigdy nie miałem żadnych przyjaciół. A tych 3 czy 5 znajomych którzy się odwrócą ode mnie wcale mi nie żal. Trudno, to tylko znajomi,
nie znaczyłem do nich nic więcej niż to, że przyszli z rodziną wypić kawę i zjeść ciasto jak ich zaprosiliśmy. W drugą stronę zawsze było dłuuuuuuugie oczekiwania na zaproszenie. Wiecie: zawsze mało czasu jest dla "braci" . Wszyscy zajęci sprawami Pana
Chomiki w kołowrotku.
Nie obawiam się, że starsi mnie odkryją. Sam byłem nim przez 15 lat. Jest to dla mnie obojętne. Nie mam w Orgu nikogo na kim mi zależy. Wynika to pewnie z tego, że mam naturę samotnika. Nie stanowi dla mnie dużego problemu pojechać SAM na narty czy pochodzić SAMOTNIE po górach. Mama nie odwróciła się ode mnie a tata przezywa mnie odstępcą. Mówi stale: Mamy w rodzinie odstępcę- chyba z lubością to powtarza. To jego sposób by dopiec mamie. Nigdy nie miałem z nim więzi. Współpracowaliśmy ale więzi nie było. Trudno będzie więź naprawić bo w jego zmianę nie wierzę . Jeśli więc starsi mnie będą chcieli przycisnąć do muru to napiszę im kartkę. Wiecie z czym.
Ostracyzm? Już jest dzięki mojej żonie.
Moje szczęście polega na tym, że nie mam kogo żałować w Orgu, jestem niezależny finansowo i posiadam silne pragnienie by odtąd NIE ŻYĆ JAK CHOMIK W KOŁOWROTKU. Zmuszam się też do dbania o relacje z ludźmi ze świata. Samotnicy tak mają. Co jeszcze może pójść nie tak? Pewnie wiele rzeczy. Ale religi już nie szukam. Po Orgu jestem, jak wielu tutaj, między ateizmem a agnostyzmem. Nie szukam Boga, nie szukam Jezusa. Szukam raczej wiadomości czy Biblią jest naprawdę świętą księgą? Czy ludzie kiedyś wszystko to wymyślili? Dlatego na forum czytam obecnie dział: Biblia- dyskusje.
Co mi przyniesie przyszłość? Oby spokojnych kilkadziesiąt lat. Jak Ray Franzowi. Tylko, że on miał po Orgu nadal silną wiarę. Podziwiam go. Ja jej nie mam...
To moja historia 32 lat u ŚJ.
KONIEC