pierwszy przykład - arka noego
Noe nie mógł zabrać wszystkich zwierząt do arki gdyż nie zmieściłyby sie w niej. Potop nie mógł zalać całej ziemi wraz ze szczytami Himalajów bo na ziemi nie ma aż tyle wody. Góra Ararat nie jest najwyższym szczytem górskim na naszej planecie. Gdyby wody zalały całą ziemię na prawie 9 km wysokości, wówczas po opadnięciu wód ptak nie mógłby znaleźć zielonego listka.
To wszystko wg mnie dowodzi że nie moze istnieć Jahwe będący inspiratorem boskiego natchnienia księgi rodzaju. Jeśli podważymy wiarygodność jednej kartki z Biblii, skąd mamy mieć pewność czy inne kartki są wiarygodne?!
Sumując: biblijny opis o arce Noego nie dowodzi co prawda nieistnienia Boga, ale dowodzi że Jahwe opisane w Biblii nie może być Bogiem prawdziwym.
Myślę, że tak rozumując i interpretując w taki właśnie sposób ów biblijny opis, ignorujesz fakt, że tekst ten jest dziełem literackim. Dlatego chcąc doprecyzować zadam kilka pytań:
1) gdzie masz napisane, że Noe miał zabrać WSZYSTKIE zwierzęta?
2) gdzie masz napisane, że potop zalał CAŁĄ ziemię?
3) gdzie masz napisane, że arka osiadła na górze Ararat? i skąd wiesz, że Ararat dzisiejsze to to samo, co biblijne Urartu (bo o tym tu mowa)?
4) czemu pewne opisy, stosujące się właśnie do licencji poetyckiej, nie mogą się rządzić innymi prawami niż dzieło historyczne?
Nie podważa wg mnie wiarygodności wierszy Brzechwy czy Tuwima fakt, że jest tam fikcja literacka. Wg mnie te wiersze mogą być prawdziwe (np. uczyć wiarygodnych, tj. do przyjęcia w naszym kodzie kulturowym, zasad savoir vivre dzieci), a sam świat przedstawiony może być fikcją literacką. Dzieło literackie ma prawo stosować ironię, przesadę, rym, bajkę itp. I nie podważa to czegoś, co Ty nazywasz wiarygodnością. Gdyby przyjąć Twoje kryteria to -powiadam z całą odpowiedzialnością za książkami z metodologii badań historycznych - żadne, tak - ŻADNE, źródło historyczne nawet by nie było wiarygodne, włączając w to Tacyta, Tukidydesa, Wincentego Kadłubka i stelę Meszy, a o Herodocie już nie mówiąc
Dlatego trzeba się nauczyć takie rzeczy czytać i oceniać ich wartość historyczną, przebijając się niejako przez propagandę, perswazję i subiektywizm autora.
Łatwo podważyć, zgadzam się w całej rozciągłości z Tobą, natchnienie Biblii jeśli się przyjmie świadkowską definicję natchnienia biblijnego. Jednak Biblia jest księgozbiorem bosko-ludzkim. Żeby jej wartość, też historyczną, dostrzec, trzeba się przedrzeć przez różne gatunki literackie, różnice kulturowe i duży dystans czasowy, badanie filologiczne itd. Tak czy owak trzeba nam z Biblią postępować jak przy każdym dziele literackim i historycznym - czy jesteśmy wierzący, czy nie. Inaczej to zwykła partyzantka, którą też można z Tuwimem czy Brzechwą zrobić