Nie znam badań na temat tego, czy SJ "produkują" ateistów.
Gdy odeszłam mentalnie - zrozumiałam mechanizmy psychomanipulacyjne, którym byłam poddawana - wierzyłam w Boga/Coś/Siłę. To był piękny okres w moim życiu - dobry, pełen miłości Bóg,spokój w sercu, radość, wdzięczność. To, co uznałam wtedy za pewne - na podstawie swojej wiedzy i doświadczenia - to było to, że żadna zorganizowana religia nie ma racji. Wszelkie zorganizowane religie działają na takich samych zasadach - zmienia się tylko otoczka. Także z miejsca odrzuciłam kreowane przez religie postaci Boga.
Wtedy zostało mi moje własne wyobrażenie dobrej siły, która czuwa nade mną.
Po czasie uświadomiłam sobie, że to JA się zmieniłam, pokochałam siebie, mam dla siebie i innych współczucie i zrozumienie, mam w sobie tolerancję dla swoich słabości, przeżywam mnóstwo pięknych uczuć, czuję jedność ze wszechświatem i ludzkością... i wtedy dotarło do mnie, że to poczucie ciepła i spokoju pochodzi ze mnie... To był moment w którym zrozumiałam, że już nie potrzebuję pojęcia Boga.
To było bardzo osobiste przeżycie. Uważam się za osobę z rozwiniętą duchowością (tego jak rozumiem to pojęcie nie rozwijam) natomiast niereligijną.
Hipoteza istnienia Boga wg mnie jest bardzo mało prawdopodobna, ale gdyby był - myślę, że byłby ze mnie dumny - dorosłam i mogę zaopiekować się sobą sama.😉