W niedzielę 2.4. 2023 byłem w katowickiej galerii na spotkaniu byłych i niedoszłych świadków Jehowy, z Bożenką, prowadzącą kanał na You Tub, "Zawłaszczeni przez sektę". Galeria Katowicka jest tuż przy dworcu, można bezpośrednio do niej wejść z tegoż dworca, bez wychodzenia na zewnątrz. Ogólnie ludzi było dużo, bo niedziela była handlowa. Na nasze spotkanie przyszło 23 osoby. Większość z nas spędziła tutaj czas od 10.00 do 18.00. Ja przyjechałem w pięciu różnych koszulkach z nadrukami na sobie i co jakiś czas jedną zdejmowałem (na dworze było zimno i deszczowo, ale w galerii ciepło i przytulnie). Miałem także ulotki o tematyce świadkowej, oraz kilkanaście kubków z nadrukami tematycznymi, także z logo kanału Bożenki. Miałem oczywiście też parę koszulek dla chętnych. Wszystko to cieszyło się niemałym zainteresowaniem nie tylko moich znajomych ale także ludzi nas otaczających. Cieszyłem się, że mogę to wszystko zaprezentować. Pochodziłem trochę po Galerii, aby pokazać koszulki publice. Nasze wspólne materiały pojechały także wraz z gośćmi do Niemiec.
Po osiemnastej stwierdziłem, że mam jeszcze około godziny do pociągu. Rozglądając się po dworcu zauważyłem punkt pomocy dla uchodźców z Ukrainy. Podszedłem tam i zacząłem rozmowę z pewnym panem, który przyglądał się mojej koszulce. Okazało się, że ten pan jest z obsługi tegoż punktu. Powiedziałem mu, że jestem byłym świadkiem i że byłem z bulwersowany tym, że na granicy państwa głosiciele nie pomagali innym ludziom, tylko swoim, ze swojej religii, a teraz stoją z wózkami razem z przyjętymi przez siebie Ukrainkami, które mają za zadanie werbować do świadków właśnie te osoby, którym nie pomagali. A ten człowiek mi mówi, że on to widział własnymi oczami. Był pan na granicy- zapytałem. Nie- odpowiedział, ale tutaj na tym dworcu pomagaliśmy wszystkim uchodźcom i obserwowałem miejscowych świadków z niebieskimi tabliczkami jw.org, którzy pomagali i zabierali do siebie tylko swoich. Razu pewnego, zebrała się spora grupa świadków ukraińskich, a nie było miejscowych. Zrobiło się późno, więc podeszliśmy do nich z propozycją, że weźmiemy ich do naszych punktów noclegowych i nakarmimy (ale nie mówiliśmy im na razie, że to są punkty przykościelne). Oni odmawiali nam, twierdząc, że "na pewno nasi bracia po nas przyjdą". "Nie wiem jak to się skończyło, bo nie byłem tutaj do końca. Także, ja ich trochę znam".
Powiedziałem temu panu, że posiadam parę tysięcy ulotek w języku Ukraińskim i spytałem, czy mogliby trochę wziąć na ten punkt i kolportować przy okazji udzielanej uchodźcom rzeczowej pomocy. Pan ten chętnie przystał na tę propozycję, powiedział mi, że będzie w tym tygodniu tutaj po południu od godziny pierwszej i żebym przywiózł 1000 ulotek. Okazało się później, że na tym dworcu były dwa punkty pomocy uchodźcom z Ukrainy, ale najwidoczniej jeden już niedawno zlikwidowano, bowiem uchodźców teraz jest mniej, o czym ten pan jeszcze nie wiedział.
W poniedziałek poprosiłem kolegę o pomoc, bo ulotki "Bezpieczeństwo rodziny" są ciężkie (sto sztuk waży kilogram), a ja byłem bezpośrednio po rehabilitacji kręgosłupa. Zapomniałem sobie, że ten kolega, o ksywie Kolumb, miał miesiąc temu złamany nadgarstek prawej ręki i jeszcze chodzi w ortezie. Zgodził się pojechać ze mną, więc pojechały dwie kaleki, ja 300 sztuk miałem w plecaku i 300 w rękach, on w lewej ręce 100 sztuk, co dało 700 sztuk docelowo. Okazało się, że to wystarczyło. Ten pan ze stacji wziął na swój punkt 300 sztuk i kazał nam iść trochę dalej na poczekalnię dla uchodźców i tam wyłożyć ile chcemy. Wyłożyliśmy 200 sztuk i porozmawialiśmy ze starszymi Ukrainkami, o co chodzi. Były ulotkami zainteresowane, ale kilkakrotnie upewniały się, czy aby nie są to świadkowe traktaty. Poza tym, pan z punktu kazał nam odszukać stolik na hali dworcowej, gdzie młode osoby pomagały uchodźcom w kontaktach internetowych i telefonicznych. Tam młoda dziewczyna wzięła dla tych osób 100 sztuk. Ostatnie 100 sztuk porozkładaliśmy na stolikach i barierkach ogródków gastronomicznych znajdujących się na środku hali dworcowej. Obsługa nam nie przeszkadzała, widząc ukraiński tekst. Wróciliśmy do domu i tak "stał się wieczór i poranek dzień trzeci".