@ donadams
Rozumiem Twoje myślenie - nawet je podzielam. Ale w świetle Biblii jest mowa ( z tego co pamiętam ) o religii w sensie grupy.
Oczywiście, ale jak rozumiesz grupę ludzi?
Zobacz na każdy jeden przykład grupy ludzi, których łączy coś innego, niż religia. Weźmy wędkarstwo - jest spora grupa ludzi, którzy lubią wędkować. Kim jest wędkarz? Ktoś, kto lubi wędkować i, powiedzmy, regularnie wędkuje. Ale teraz wyobraźmy sobie, że pojawiają się ludzie, którzy mówią, że nie jesteś prawdziwym wędkarzem, bo na przykład nie stosujesz określonego rodzaju wędziska, określonych przelotek, kołowrotków, żyłek albo łowisz w ogóle jakimiś technikami, które są dziwne, a prawdziwe wędkarstwo to tylko spławik i haczyk i broń Panie Boże jakieś spinningi. Przykładów można mnożyć i można się dzielić, zamiast powiedzieć po prostu, że wędkarz to ktoś, kto lubi łowić ryby. Nawet nie regularnie, bo gdybyśmy dodali jeszcze to kryterium, to moglibyśmy spotkać ludzi, którzy uważają, że tylko minimalnie 2 godziny wędkowania na tydzień czynią cię wędkarzem. Zaraz trzeba by odpowiedzieć na pytanie, a co jeśli jednego tygodnia byłem tylko 1 godzinę? Czy drugiego tygodnia mogę być 3 i nadal będę wędkarzem?
Kiedy natomiast przyjmiesz, że jesteś wędkarzem, bo lubisz łowić ryby i że inni, którzy to lubią, też nimi są, okazuje się, że masz wokół siebie mnóstwo wędkarzy, od których możesz czerpać wiedzę, doświadczenie, punkt widzenia. W zasadzie co tylko chcesz. Gdy spotkasz na swojej drodze kogoś, kto łowi surfcastem, nie musisz od razu porzucać swojej techniki łowienia. Możesz cieszyć się tym, że spotkałeś kogoś, kto ma taką samą pasję, ale realizuje ją trochę inaczej.
Myślę, że z powyższym zgodzi się większość osób.
Ale dlaczego nie zgodzić się z tym na tle religijnym? Skoro jednych ludzi łączy miłość do łowienia ryb, czy innych nie może łączyć miłość do Boga? Czy musi łączyć ich coś więcej? Mogę spotkać na swojej drodze chrześcijanina z jakiejkolwiek denominacji, lub chrześcijanina nieutożsamiającego się z żadną z nich, i mogę dzielić z nim miłość do Boga. Problem polega na tym, że jeśli chcesz zgromadzić ludzi wokół siebie, nie możesz powiedzieć im, że przynależność do wydzielonej grupy nie ma znaczenia. A prawda jest taka, że przynależność do wydzielonej grupy nie ma znaczenia. "Każdy sam za siebie zda sprawę Bogu". Jak można to stosować poddając się jednocześnie jakiejkolwiek grupie? Czy grupa zda za siebie sprawę? A może ktoś powie, że każdy sam zda za siebie sprawę, ale w obrębie grupy? Ale jeśli rzeczywiście wiara ma polegać na robieniu dokładnie tego, co ta jedna jedyna słuszna grupa, to czy pozostaje tutaj miejsce na jakąkolwiek odpowiedzialność jednostki? W takiej sytuacji jedyną decyzją, którą musi podjąć człowiek, jest dołączenie do danej grupy - bowiem od tego momentu to grupa ma znaczenie. Albo więc naprawdę "każdy sam za siebie zda sprawę Bogu", albo nie.
Spieranie się o to, która religia jest prawdziwa, lub czy w ogóle taka jest, jeśli spierają się ludzie wierzący, jest absolutnym marnotrastwem sił, które można by spożytkować na bardziej pożyteczne rzeczy. Co gorsza, spory tego rodzaju całkowicie odwracają uwagę od tego, czym w istocie jest chrześcijaństwo - jak na ironię. Moja propozycja jest, moim zdaniem, zgodna z duchem prezentowanym w Biblii. Ale takiego chrześcijaństwa nie da się sprzedać i nie da się spieniężyć. A jw.org się da.