Zbyszku... a może masz brata...
chwilami mam wrażenie, że PPJ pochodzi z moich stron i że znała tych samych ludzi co ja
w przypadku tego konkretnego "pana Zbyszka" o którym opowiadam, faktycznie pojawił się Jego Brat ale w nieco innej roli niż przypuszczacie
brat Zbyszka (kilkadziesiąt lat młodszy ale urodzony z tej samej matki w jej drugim małżeństwie) przyglądał się różnym osobom które przychodziły na studium ze Zbyszkiem i upatrzył sobie (jak sam określił) "starą pannę" w wieku na oko 27-28 lat (sam miał grubo po 30-stce ale on oczywiście był "młodym" kawalerem), gdyż spodobała mu sie z wyglądu i chciał zacząć podryw...
brat Zbyszka podszedł do upatrzonej dziewczyny i zadał jej pytanie "co musi zrobić, aby załatwić sobie takie studium" a dziewczyna odpowiedziała że niech poda jakikolwiek termin to ona przyjdzie i już;
brat Zbyszka był na tyle konkretny że umówił się na jutro rano.
Zaczęli studiować i jak brat Zbyszka stwierdził samo studium jest niesamowicie nudne i ogólnie religia świadków Jehowy też jest niesamowicie nudna. „Gdy rodzice kazali mi chodzić do kościoła a ja ziewałem na mszy świętej z nudów myślałem że nie ma nic nudniejszego na świecie, a tutaj niespodzianka... Religia świadków Jehowy jest jeszcze bardziej nudna.”
Mimo to, „bohatersko” kontynuował studium biblijne gdyż była to okazja do spotkań z dziewczyną którą sobie upatrzył.
W tamtych czasach (lata 90-te) nie było jeszcze internetu a tym bardziej stron internetowych ostrzegających przed świadkami Jehowy, ale przeróżni znajomi odradzali Bratu Zbyszka angażowanie się w tę religię, tłumacząc jak zgubny dla życia rodzinnego może być typowy dla sekt fanatyzm religijny współmałżonka.
Brat Zbyszka nie zignorował ostrzeżeń, więc poznawał ludzi ze zboru, wkręcał sie na zborowe imprezy towarzyskie, rozmawiał z pionierami, itd. Ogólnie szukał towarzystwa wśród ludzi ze zboru, aby wyrobić sobie indywidualną opinię, co to za środowisko. Rozpoznanie trwało kilka miesięcy. Wnioski końcowe następujące:
Wśród świadków Jehowy (jak wszędzie) istnieje grupa fanatyków oraz istnieje grupa „umiarkowana”, która lawiruje między nakazami i zakazami i prowadzi w miarę normalne życie, ale najfajniejsza jest grupa olewaczy którzy funkcjonują w zborze tylko dlatego że przyjęli tę religię od olewających wszystko rodziców.
Upatrzona dziewczyna została zaliczona do tych właśnie olewaczy czy (mówiac delikatniej) osób najmniej zaangażowanych i wolnych od fanatyzmu.
W tym momencie Brat Zbyszka zaczął realizować drugą część planu, tzn. podrywać swoją „nauczycielkę prawdy”. Przykładowo, dwudziestokilkuletnia nauczycielka przyszła na studium z dużo starszą drugą osobą, to „załatwił szwagra”, który po studium odwiózł tamtą dużo starsza osobę samochodem do domu. „Proszę nie odmawiać, bo się obrażę i mój szwagier też sie obrazi”.
Młoda dziewczyna nie potrzebowała odwiezienia, gdyż mieszkała kilkaset metrów dalej, a Brat Zbyszka po studium pozwalał sobie na coraz bardziej bezpośrednie zachowania, a czuł się swobodnie, gdyż był przecież u siebie w swoim mieszkaniu.
Aby nie przedłużać: po zaledwie kilku tygodniach „jego nauczycielka” zaczęła się zastanawiać „co ja teraz pocznę”, a Brat Zbyszka z uśmiechem odpowiadał że „przecież do poczęcia już doszło” i to naprawdę obojętne czy urodzi sie syn czy córka, bo on ucieszy się tak samo z syna jak i z córki.
W każdym razie Brat Zbyszka zaproponował że w tej sytuacji dobrym wyjściem będzie szybki ślub, a z chrztem wstrzyma się „aż do lata”. Ślub odbył sie błyskawicznie, a do lata Brat Zbyszka „rozmyślił się” w sprawie chrztu. Ale swój plan zrealizował, dziewczynę zaciągnął nie tylko do łóżka ale i do USC.
Dziewczyna także była zadowolona że przed tuż trzydziestką wyszła za mąż i że nie musiała wybierać między dużo starszymi od niej zborowymi nieudacznikami życiowymi.
Gdy 18 lat temu opuszczałem Organizację, wtedy Brat Zbyszka i jego małżonka świętowali którąś kolejną rocznicę ślubu i wyglądali na zadowolonych i z małżeństwa i z funkcjonowania na obrzeżach zboru. Ich dwoje dzieci chodziło wtedy do podstawówki.
Jak im się teraz wiedzie, nie wiem.