w dyskusjach o rzekomym upadku lub schyłku świadków Jehowy pomijana jest kluczowa okoliczność: statystyki (niezależnie od ich wysokiej lub niskiej jakości) nigdy nie ukazują całości zjawisk społecznych
Dokładnie tak jest. Istnieje szereg zjawisk, których nie da się prognozować, a co do których ludzie ulegają wrażeniu, że jest inaczej. Dotyczy to nie tylko życia organizacji religijnej ale nawet takich dziedzin życia jak ekonomia, ze szczególnym naciskiem na giełdę itd. Powstało na ten temat szereg książek, a najbardziej znaną pozycją jest pewnie Czarny Łabędź Nassima Taleba.
Czarne łabędzie, czyli zjawiska nieprzewidywalne, mówiąc w największym uproszczeniu, zdarzają się i są poza wszelką statystyką. Nie ma możliwości przewidzenia ich. Wiemy że występują ale nie znamy mechaniki och występowania. Ich oddziaływanie może być różnorakie.
Wobec tego w statystyce tak jak pisze Sebastian jest też potężny czynnik ludzki, który ją zaburza nawet w sektach, ponieważ są to organizmy żywe. Dodatkowo możliwość występowania czarnych łabędzi sprawia, że któregoś dnia możemy się obudzić i to się stanie - nie wiemy tylko co, kiedy i jaki będzie tego efekt. Kolejny kryzys o jakimś określonym charakterze, działania podjęte przez jakiś rząd lub kilka, działania podjęte przez jakąś organizację lub odstępców, nieszablonowe decyzje doktrynalne podjęte przez CK - to wszystko może zupełnie zmienić trendy, o ile w ogóle możemy mówić o trendach.
Teraz udawanie, że to da się przewidzieć, jest domeną ludzi, którzy nie wiedzą tego, jak wielu rzeczy nie wiedzą. Ograniczenia są potężne i na chwilę obecną nie do przejścia. Tym samym świetną zabawą jest kreślenie wykresów i zestawiania liczby chrztów, głosicieli itd. Jednak prawda jest taka, że ma to bardzo ograniczoną wartość. Ludzie jednak ulegają wpływom liczb. Czasem wystarczy podać jakąkolwiek liczbę, żeby grupa ludzi zaczęła kiwać głowami i doświadczać jakiegoś statystycznego uniesienia - liczba może być zmyślona lub może nie mieć żadnego odbicia w rzeczywistości, a i tak osiągnie zamierzony efekt w danej grupie ludzi.
Lud za ileś tam dziesiątków lat na tyle zmądrzeje, że wierzenia religijne staną się czymś marginalnym. 🥸☝️
Wydaje mi się, że intencją Sebastiana było wykazanie, że funkcję zorganizowanej religii może wypełniać coś innego. Ogólną ideą może być rozciąganie wpływów na ludzi, a można robić to w różny sposób. Mi również nie wydaje się, żeby było tak jak piszesz, chociażby ze względu na rosnące rozwarstwienie społeczne w wielu miejscach na świecie. Dotyczy to także Europy ale w Afryce czy Azji, pominięciem może kilku wyjątków, to zjawisko postępuje bardzo szybko wobec tego tworzą się potężne masy ludzkie do zagospodarowania, które potrzebują religii. To pewnie nie będzie chrześcijaństwo.
Gdyby natomiast wydarzyło się tak jak mówisz, na przykład w naszej części świata, funkcję religii może wypełniać "walka o prawa człowieka", "walka o klimat" itd. Rosnące oddanie różnego rodzaju aktywistów wskazuje na to, że to działa. Co więcej, najczęściej są to ludzie stojący w opozycji do jakiejkolwiek religii co tylko potwierdza, że dla nich szeroko rozumiany system znalazł inne kontrolowalne zajęcie.