Kurcze, czy Ty nie jeździsz przypadkiem czarną Toyotą?
Jeżdżę pociągami
. Kaprys wygody wobec rachunku ekologicznego nie wydaje mi się na tyle ważny, żeby zmienić przyzwyczajenia.
Moje pierwsze wyrazenie: Normalnieodjazd 😂😂 to Ty?
Jesli to Ty to ja Cie pamietam 😂
Nie ja
A myślałam, że taki ze mnie unikat
Witaj cara.
Dla mnie to też pierwsze forum, ale ja poza orgiem prawie tak długo jak Polska w unii.
Opowiedz o tym pociągu.
Cześć, Nieznający Prawdy.
Ta historia ma już ze 20 lat, więc luki we wspomnieniach zastępuję fikcją literacką. Sens, mam nadzieję, pozostaje niezmieniony.
Tytułem wstępu, przyjaciółka moja w tamtych czasach była dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Znała świat i wydawało się, że widzi rzeczy głębiej, bardziej, że dostrzega wzorce, które dla mnie były przezroczyste. Chyba częściowo przypisywałam to właśnie obyciu między dorosłymi świadkami, którzy traktowali ją od zawsze jak człowieka, nie jak mnie moje otoczenie - jak dziecko. Z drugiej strony byłam ja: niepewna siebie, ale przemądrzała (to mi zostało do dziś
), z nosem w książkach - cała moja wiedza o świecie była czysto teoretyczna. Ktoś o silnej osobowości mógł mnie bez problemu zdominować i nadać kierunek mojemu rozwojowi. I tak się też stało. Z nią nic nie było nudne czy zwyczajne. Pewnie nie wskoczyłabym do ognia na jej rozkaz, ale miała na mnie ogromny wpływ i jej opinie wyznaczały też kierunek mych.
Przez jakiś czas interesowałam się świadkami. Dostałam
Pytania młodych ludzi, dostałam
Pismo św. w przekładzie Nowego Świata i gdzieś tam zawsze czekało na mnie jakieś
Przebudźcie się - bo
Strażnica jednak zbyt ciężka dla nastolatka spoza tych klimatów. Ale potem przestałam, nie zaczęłam nigdy formalnie "studiów", nie byłam "zainteresowana". Podczas pewnego pobytu u przyjaciółki jej mama zaczęła opowiadać o Armageddonie, o śmierci wszystkich ludzi, o tym, jak będzie wyglądał Raj. Możliwe, że trafiła w jakąś czułą rodzinną strunę, może to było wyobrażenie rychłej śmierci rodziców-katolików, bo rozmowę skończyłam, płacząc.
W tym samym czasie zaczęłam kwestionować pewne wierzenia świadków. Mając w rodzinie osoby pracujące w szpitalu, łatwo było mi włożyć między bajki historie rodem z horroru o transfuzjach krwi. Miałam problemy światopoglądowe (jako wolnościowiec nie przepadam za kontrolą myśli) i problemy z "neutralnością" i "niewtrącaniem się w rzeczy świata", którymi da się usprawiedliwić jakąkolwiek bierność.
Oddaliłam się. Przyjaciółka rozpoczęła przygotowania do chrztu. Ja uznałam, że już mi wystarczy religii w życiu.
Pewnego dnia, zapewne podczas naszego standardowego spaceru nad rzekę, patrząc na tory kolejowe, przyjaciółka powiedziała mi:
- Wiesz, cara, życzę ci, żebyś umarła.
Nie pamiętam, czy zareagowałam, to raczej niezwykłe życzenie. I ciągnęła:
- Nazywamy to przejazdem w wagonie sypialnym. Koniec jest bliski i jeśli zginiesz w Armageddonie, już się nie spotkamy. Mam nadzieję, że umrzesz wcześniej.