Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Blue Story  (Przeczytany 12345 razy)

Offline Technolog

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #60 dnia: 05 Czerwiec, 2020, 06:18 »
Dokładniejsze studium wykazało, że CK zmieniło swoje nastawienie do seksu oralnego i analnego na bardzo krótko. To był prawdziwy kabaret czytać artykułu które co kilka lat zmieniały "Boże światło" co do tak drażliwej kwestii.
A jakiś konkret?
Może Roszada by tu pomógł.


Offline Roszada

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #61 dnia: 05 Czerwiec, 2020, 08:50 »
A jakiś konkret?
Może Roszada by tu pomógł.
Wszystko kiedyś opisał Liberal:

http://web.archive.org/web/20161002173145/http://prawdziweobliczewts.info/sexuality.html

No tak ale najważniejszy artykuł na archiwe się nie otwiera:
Co wolno robić Świadkom Jehowy w łóżku?

Nie wiem czy gdzieś zachowany.

Tu na forum pisał o:

https://sjwp.pl/seksualnosc-wg-swiadkow-jehowy/flirtowanie-prowadzi-do-grzechu/msg14912/#msg14912
« Ostatnia zmiana: 05 Czerwiec, 2020, 08:53 wysłana przez Roszada »


Offline Blue

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #62 dnia: 05 Czerwiec, 2020, 09:41 »
A jakiś konkret?
Może Roszada by tu pomógł.

Chętnie wrzucę artykuły z jw.org, ale do angielskiej wersji. W latach 70-80 było mocne przesunięcie względem druków z USA i ciężko mi znaleźć te artykułu w pl. Dziwnym zbiegiem okoliczności, wyszukiwarka jw.org nie chce kierować do tamtych, wspaniałych, pięknych lat :)


Offline NieZnaPrawdy

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 419
  • Polubień: 2449
  • Między ślepymi jednooki królem
Odp: Blue Story
« Odpowiedź #63 dnia: 05 Czerwiec, 2020, 13:31 »
Było to tuż przed moim ślubem.
Bardzo interesowały mnie sprawy związane z seksem..........

Blue dlaczego używasz formy czasu przeszłego?  ;D ;D ;D ;D ;D ;D

A tak na poważnie to fragment z "Kryzysu Sumienia" (strona 47 wersji PDF)

Decyzja Ciała Kierowniczego z 1972 roku „zaowocowała” znaczną liczbą
„przesłuchań sądowniczych”, które przeprowadzili starsi zborów słuchając spra-
wozdań i wyznań na temat praktyk seksualnych swoich członków. W czasie tych
przesłuchań wiele kobiet przeżyło chwile bolesnego zakłopotania, były bowiem
zmuszone do odpowiadania na pytania starszych dotyczące najbardziej
intymnych stron ich małżeńskiego pożycia. Wiele małżeństw, w których jeden z
człon-ków nie był Świadkiem, przeszło przez burzliwy okres. Współmałżonek
nie zrze-szony w Organizacji często ostro sprzeciwiał się praktyce przesłuchań,
którą uważał za nieuzasadnioną i niczym nie usprawiedliwioną inwazję na
intymność jego pożycia. Niektóre małżeństwa rozpadły się, sprawy skończyły się
rozwodem.10



Offline Mahershalalhashbaz

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #65 dnia: 16 Czerwiec, 2020, 16:13 »

Teraz zapytam, jak heroinowe przedawkowanie wyleczyć, i co się stosuje na bad trip po LSD?


Na złotego strzała podaje się nalokson, jeśli zdążą to odratują.

Co do bad tripa po LSD to należy przede wszystkim zadbać o to żeby do niego nie dopuścić. Przed wyruszeniem w podróż trzeba starannie wybrać do tego dobre, bezpieczne pod każdym względem miejsce oraz zatroszczyć się o przytulność bezpośredniego otoczenia, dobre otoczenie to podstawa. Nie udajemy się w podróż w nieodpowiednim nastroju, zdołowani, przygnębieni, zafrasowani czymś negatywnym bo to wpłynie na samopoczucie podczas tripa. Kluczowe jest towarzystwo - najlepiej mieć przy sobie zaufaną osobę z doświadczeniem w temacie wrzucania kwasów która będzie naszym tzw opiekunem fazy. Ona ma podczas tripa dbać o nastrój i o nasze bezpieczeństwo.

Co tam jeszcze... kiedy bad trip mimo wszystko nastąpi trzeba, jak mniemam, próbować myśleć o tym że to tylko trip i że niedługo się skończy, nie skupiać się na złych tematach i nie wkręcać się w nie jeszcze mocniej tylko kierować swoje myśli w pozytywną stronę. Nie wiem jak to jest bo nigdy nie miałem bad tripa po LSD ale po MJ zdarzały się złe jazdy i do pewnego stopnia umiem je rozproszyć. LSD jest dużo bardziej intensywne.

Aha, jeśli nadal masz w sobie wpojone przez jehowitów przekonanie że wszelkie psychodeliki to narzędzie Szatana aby cię pochwycić w swoje szpony to pod żadnym pozorem ich nie dotykaj. To są potężne narzędzia i źle użyte potrafią zryć dekiel i narobić dużych szkód w psychice. Coś jak piła tarczowa do której nie powinno się podchodzić bez żadnego przeszkolenia. Nie wolno ich brać mając w sobie lęk przed Szatanem bo wtedy jest ryzyko że ten strach ulegnie wzmocnieniu pod wpływem środka stając się samospełniającą przepowiednią, rzeczywiście poniesiesz szkody a jehowici będą cię używać jako przykładu na nieomylność swoich nauk - "a nie mówiliśmy?".

A co Moyses, chcesz spróbować kwasa na stare lata? Na to nigdy za późno. Wcześniej spróbowałbym magicznych grzybów. Są łagodniejsze a też otwierają wrota percepcji.

Sorry za offtop Blue, przeczytałem wszystko i popieram cię w całęj rozciągłości w twoich wysiłkach zerwania z orgiem.
« Ostatnia zmiana: 16 Czerwiec, 2020, 16:23 wysłana przez Mahershalalhashbaz »
nihilista


Offline Moyses

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 076
  • Polubień: 6226
  • Nie próbuj, rób albo nie rób, nie ma próbowania.
Odp: Blue Story
« Odpowiedź #66 dnia: 17 Czerwiec, 2020, 16:23 »
Na złotego strzała podaje się nalokson, jeśli zdążą to odratują.

Cytuje tylko fragment, by ściany płaczu nie robić. Dałem lubika za wkład pracy w naciskanie poszczególnych liter. Jednak merytorycznie nie o to mi chodziło. Bardziej gustuje w wiedzy z serii: Live Story. Zawsze to praktyczniej brzmi.
Mimo wszystko dziękuję za rady.
Jak nie trudno się domyśleć, Moyses jest w tym wieku, że ma nieźle skwaszony organizm. Bad trip najlepszy jest w statusie "czysty i 0,0%". Po substancjach, każda podróż jest piękna ;). Pamiętaj jeszcze jedno - Satanisty Szatanem nie przestraszysz. >:D
Off top i zaśmiecanie cudzego wątku dobrze nam wyszło. Zatem czas kilku słów do założyciela.

Blue! Jesteś w dziwnym okresie życia. Do tej pory jakoś tam wierzyłeś, a wątpliwości przeganiałeś, co skutkowało jakimś komfortem. Nie poganiaj się. Każde warzywo dojrzewa według swojego rodzaju i swoim tempem.
Uważaj na żonę. Ona jest między młotem i kowadłem - to już starczy emocji.
Teraz będzie mniej optymistycznie a bardziej realnie - na przykładach kilku osób. Czasem muszą umrzeć najbliższe osoby z rodziny, gdzie jest zażyłość emocjonalna połączona z ideologią ŚJ. W Twoim wypadku może chodzić o teściów. Z racji, że jesteście względnie młodzi, to długo będzie trzeba czekać. W takich sytuacjach jest szansa na przysłowiowe odcięcie pępowiny. Trzeba też być świadomym, że bywa też odwrotnie. Śmierć bliskich, którzy do końca byli wiernymi ŚJ może zabetonować jednostkę - chociażby chęcią spotkania się w raju. Wychodzi na to, że masz przed sobą wąską i krętą drogę, na której zamiast fiołków rosną pokrzywy.

Z racji tego, że jestem starszy od węgla C14, to będę jak 'wujek dobra rada'. Przeczytałem cały wątek i wyszły spostrzeżenia, nie po raz pierwszy zresztą.
Wiele ludzi zindoktrynowanych u ŚJ (lub betonowych), po wyjściu od nich popada w inne indoktrynacje. Czasem są one mieszane, czasem jednorodne. Kierunki mogą być różne: religia, polityka, czy tzw nauka. Koniec końców, przesiadają się na inną kobyłę. Czasem z wyścigowego konia na pociągowego, lub nawet na muła.
Na prostym przykładzie. Przez wiele lat zindoktrynowani wierzyli, że Jezus zasiadł na tronie w 1914 i wtedy była koronacja. Pewnie były fanfary. Nie ma fotek ani video. Jakieś zbiorowe guru, które jest jedynym pośrednikiem. im to mówiło. Potem się wybudzili. Odrzucili te bujdy, których nie można udowodnić. Stali się logicznymi racjonalistami. Tak na ciepło, inne guru naukowe ustami głównych mediów mówi im ile tysięcy ludzi poumierało na świrusa w tym czy innym Państwie. Sprawdzić tego nie idzie, ale statystyki niewątpliwie są wiarygodne, bo pochodzą od naukowców. Nawet gdyby każdemu denatowi zrobić autopsje, to niczego nie udowodnisz. Znów mają zindoktrynowaną wiarę. Takie lemingi. Dalej łykają wszystko to, w co teraz chcą wierzyć. Zmienił się tylko dostawca paszy.

Kończąc tę rozprawkę zachęcam do zdobywania wiedzy - jej podobno nigdy za dużo nie jest. Tylko wiedzę trzeba umieć obrobić lub przetrawić (jak mawiają). Do tego trzeba używać głowy. Inaczej mówiąc, trzeba myśleć. Słusznie niektórzy mawiają, że myślenie jest najtrudniejszą pracą i dlatego tak niewielu jej się podejmuje.
Optymistyczne hasło - pamiętaj Blue, jutro może być jeszcze gorzej!


Offline Blue

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #67 dnia: 21 Czerwiec, 2020, 18:56 »
Moyses, dziękuje za twój post.
Rzeczywiście, moja obecna sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. No ale co? Mam pluć sobie w brodę, że dałem się nabrać w wieku 14 lat na kąpiel w basenie?
Masz rację - muszę postępować powoli. Od czasu do czasu rozmawiam z moją żoną, staram się nie narzucać ale czasami “pasterze” walą takimi głupotami z mównicy, że nie wytrzymuję. Moja luba coraz częściej tylko przytakuje (wcześniej często protestowała, jednak z każdym dniem klapki na jej oczach zdają się kruszyć).

Po za tym, sympatyzuje z twoimi odczuciami - szczególnie, że sam już widziałem jak niektórzy z moich byłych znajomych odchodzili od JW i trafiali do innych zwariowanych sekt. Jednak w mojej opinii nie można porównywać nauki do ogólnie pojmowanej religii. Metoda naukowa celebruje krytykę i wytykanie błędów (co jest w pewnym sensie odwrotnością religii) - całym jej sensem jest podważanie poprzednich teorii, by zbudować jak najlepszy model rzeczywistości. Problem z nauką jest taki, że zajmują się nią ludzie,. A jak wiemy, ufność pokładana w człowieku często kończy się co najmniej źle, czego dowodem jest wiele złamanych życiorysów obecnych tu na forum.
Dlatego argumentowanie na zasadzie: “bo mądra głowa tak powiedziała” jest błędne. O wiele większe znaczenia mają dla mnie właśnie wielokrotnie powtórzone badania, statystyki (metaanalizy), eksperymenty empiryczne.
Nie myśl jednak, że nie pamiętam o pewnej prawdzie: “Statystyki nie kłamią, ale kłamcy używają statystyk”. Dlatego uważam, że aby rzeczywiście w jakiejkolwiek sprawie mieć naprawdę dobrze uargumentowane zdanie, trzeba mocno wgryźć się w temat, nie zadowalając się powierzchownymi, pseudo naukowymi artykułami z gazety wyborczej czy innej wsieci.

Cóż więcej mogę powiedzieć oprócz tego, że uważam, iż lepiej mieć pytania bez odpowiedzi, niż odpowiedzi, których nie można kwestionować.
Więc teraz z spokojem odpowiadam na różne pytania: “Nie wiem”. Jakaż to ulga po tych wszystkich latach, podczas których w służbie musiałem kombinować niczym koń pod górę, by przekonać kogoś, że jednak “wiem”.

Ostatnio zadzwoniłem do pewnej bliskiej mi osoby, która została wykluczona prawie 2 dekady temu. Ostatnio rozmawiałem z nią mając ok. 12 lat. Nie rozpoznała mojego głosu, ale kiedy powiedziałem kim jestem... Przeprosiłem ją za brak kontaktu. Powiedziałem, że ją kocham. Emocje puściły - płakała i łkała, a ja z każdą chwilą pojmowałem coraz bardziej, jak wielką krzywdę wyrządzają doktryny, w które tak gorliwie wierzyłem. Coraz częściej czuje obrzydzenie do organizacji. Czy to normalne?


Offline Moyses

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 076
  • Polubień: 6226
  • Nie próbuj, rób albo nie rób, nie ma próbowania.
Odp: Blue Story
« Odpowiedź #68 dnia: 25 Czerwiec, 2020, 11:19 »
Coraz częściej czuje obrzydzenie do organizacji. Czy to normalne?

Normalne. Wszystkie emocje są normalne, o ile nie przekraczają normy. Przerysowany przykład: 10 lat temu zdechła Ci rybka akwariowa, a Ty do dziś płaczesz, masz żałobę i nie śpisz po nocach. Wiadomo, co przekroczyło normy.
Za jakiś czas możesz się śmiać; jakbyś odgrywał rolę w przedstawieniu komediowym. Możesz też mieć miłe wspomnienia. Miło wspominać niektórych ludzi i sytuacje, przy pełnej świadomości istnienia 'firmy', w której się to działo. Mniej więcej jak miłe wspomnienia wspólnie przeżytych pięknych chwil z dziewczyną, z którą się dawno temu rozstałeś, bo była złą kobietą.
Teraz mądrość międzygalaktyczna ujęta w prostej maksymie. Jeśli coś za 5 lat będzie dla Ciebie neutralne, nieistotne, bez znaczenia, będziesz miał to w głębokim poważaniu, zainteresowanie tematem podobne do znaczenia zeszłorocznego śniegu, to po jaką cholere dziś nad tym rozpaczać, skoro nijakie może być właśnie dzisiejszego dnia, tu i teraz. Zaawansowana taktyka mówi: 30 dni żałoby i opłakiwania, potem na nogi i do przodu, bez łez.

Co do nawracania słów kilka. W słowniku odstępców zwie się to: 'wybudzanie'. Nie ma sensu robić tego agresywnie, ani też delikatnie. W stosunku do samych siebie, jak również do innych osób. Wytłumaczę na schemacie.
Osoba młoda, dorosłą (18 lat) 'kupuje' prawdę z za Oceanu u jakiegoś przedstawiciela handlowego. Zostaje na 3 dekady ŚJ. Wierzy, że ma patent na prawdę. Potem nieoczekiwanie zjawia się inny PH z bliżej nieokreślonym poglądami. Wcześniejsze okazały się fałszem, teraz pora na 'zakup' innej prawdy. Tak kolejne 3 dekady. Po czym to znowu oszustwo 'kupione' od kogoś. Na trzecią 30-latke nie ma co liczyć - życie już się kończy. Inni maja to samo z większą częstotliwością. Nawet co roku coś 'kupują', gdy się zorientują, że ostatnio zostali oszukani. Inaczej mówiąc, wybudzają się by pogrążyć się w kolejnym letargu. Niezależnie od częstotliwości są przynajmniej 2 części wspólne dla takich. Pierwsza jest taka, że nigdy przed sobą nie przyznają się, że to ich własna głupota sprawia te oszustwa (może być naiwność i łatwowierność). Druga część wspólna - na łożu śmierci dociera do nich, że nigdy nie mieli swoich poglądów, tylko czyjeś 'kupowane'. Zatem gdzie podziało się ICH własne życie? Chyba nigdy go nie było.
Teraz rozczaruje najbardziej. To nie są marginalne przypadki. Tak dział zdecydowana większość społeczeństwa ludzkiego.

Blue, teraz w temacie twojego życia z drugą połówką. Nie wybudzaj jej nawet delikatnie, tylko dlatego aby wyrwać ją ze ŚJ. Jeśli tak zrobisz, to będziesz kolejnym PH w jej życiu. Za parę lat może się okazać, że oszukałeś i jesteś kłamcą takim jak ŚJ. Potrzebne Ci to? Każdy powinien używać swojego umysłu i trzeba dać taką sposobność ludziom, których się szanuje.
Może znowu na schematycznym przykładzie. Jeśli żona przychodzi do Ciebie z pytaniem: jak należy rozumieć dany fragment biblijny, zapis z publikacji WTSu, wypowiedź jakiegoś guru; lub szerzej, jak rozumieć sytuację na świecie, jakiś pogląd naukowy, polityczny, kosmologiczny, mityczny, etc, to odpowiadaj jak Ty to pojmujesz na chwilę obecna, ale nie mów jak Ona ma to pojmować i dlaczego musi myśleć tak samo jak Ty.   

Bóg mi świadkiem, że chciałem krótko ;D Kurna chata, ale sie namądrowałem ;)


Offline Bugareszt

  • Pionier
  • Wiadomości: 757
  • Polubień: 848
  • Dzięki bogu jestem ateistą. Nigdy nie byłem w org.
Odp: Blue Story
« Odpowiedź #69 dnia: 25 Czerwiec, 2020, 13:38 »
Z mojego punktu widzenia, osoby niewierzącej, lepiej przejrzeć na oczy po 20 latach i zobaczyć, że się było manipulowanym w jakieś organizacji w kwestii o czym mówi jakąś książka, a jednocześnie być człowiekiem pełnym zasad moralnych , bo tego nikt Wam nie odbierze , niż żyć nie zmanipulowanym w kwestii religii, ale nie mieć żadnych zasad, oszukiwać , pić, palić i zdradzać żonę. Oczywiście idealnie byłoby nie być w żadnej religii i być prawym i moralnym człowiekiem ,ale pewnie nie wszystkim tak się może udać, bo skąd wziąć te zasady moralne przez pryzmat których ocenia się ludzi czy są dobrzy czy nie.
Nie mamy prawa naszej nieznajomości praw rządzących światem uważać za przejaw boskości. To tylko nasza niewiedza.


Offline Blue

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #70 dnia: 25 Czerwiec, 2020, 14:10 »
Moyses, jak zwykle dziękuje Ci za osobisty post. Zgadzam się z Tobą w dużej mierze... Kocham swoją żonę nad życie. Wiem, że jest w stanie myśleć za siebie... Być może po prostu muszę poczekac.

Wracając do naszej historii. W ówczesnym momencie mojego życia powoli dochodziłem do wniosku, że religia w całej rozciągłości opiera się na ludzkiej naiwności, myśleniu życzeniowym i potrzebie duchowości. Wszelkie dowody prawdziwości religii okazywały się prędzej czy później jedynie gimnastyką mentalną uprawianą przez najróżniejszej maści apologetów.
Jednak pomimo rosnących we mnie wątpliwości, nadal trzymałem się mocno organizacji. Kiedy tylko natknąłem się na cokolwiek związanego z “odstępstwem” szybko usuwałem to z mojego wzroku.
Jakiś czas później musiałem wygłosić 10min przemówienie związane z zrozumieniem przypowieści Jezusa o Pszenicy i Chwastach.
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/202018044#h=1:0-31:0


W Mateusza 13:24-30 czytamy:

24 Jezus opowiedział im też inną przypowieść: „Z Królestwem Niebios jest jak z człowiekiem, który zasiał na swoim polu wyborne ziarno+. 25 Kiedy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel i między pszenicę nasiał chwastów, i odszedł. 26 Gdy zboże wykiełkowało i pojawiły się kłosy, ukazały się też chwasty. 27 Wtedy niewolnicy gospodarza podeszli do niego i zapytali: ‚Panie, czy nie zasiałeś na swoim polu wybornego ziarna? Skąd się więc wzięły chwasty?’. 28 On im odpowiedział: ‚Zasiał je nieprzyjaciel’+. Rzekli do niego: ‚Czy więc chcesz, żebyśmy poszli i je powyrywali?’. 29 On odparł: ‚Nie, bo z chwastami moglibyście też powyrywać pszenicę. 30 Pozwólcie obu rosnąć razem aż do żniw, a w czasie żniw powiem żniwiarzom: „Najpierw zbierzcie chwasty i powiążcie je w wiązki na spalenie, a potem idźcie i zbierzcie do mojego spichlerza pszenicę”’”+


Z tej stosunkowo krótkiej przypowieści Jezusa, nie obfitującej w szczegóły wyciągnięto niezwykle daleko idące wnioski.

***w13 15.7 s. 12, ak. 11, 12***
11 W miarę zbierania chwastów różnica między obiema grupami zaznaczała się coraz wyraźniej (Obj. 18:1, 4). W roku 1919 stało się oczywiste, że Babilon Wielki upadł. Co szczególnie oddzielało prawdziwych chrześcijan od rzekomych? Dzieło głoszenia. Osoby sprawujące przewodnictwo wśród Badaczy Pisma Świętego zaczęły podkreślać, jak ważne jest osobiste uczestnictwo w rozgłaszaniu orędzia o Królestwie. Na przykład w broszurze Komu powierzono dzieło, opublikowanej w roku 1919, zachęcono wszystkich namaszczonych chrześcijan, by głosili od domu do domu. Napisano tam: „Dzieło zdaje się przeogromne, ale należy do Pana i w jego sile wykonamy je. Macie zaszczyt w nim uczestniczyć”. Jaki był odzew? Od tamtego czasu, jak donosiła Strażnica z 1922 roku, Badacze Pisma Świętego wzmogli działalność kaznodziejską. Głoszenie od domu do domu szybko stało się znakiem wyróżniającym tych wiernych chrześcijan — i tak jest do dziś.

12 Drugi element to zbieranie pszenicy. Jezus polecił aniołom: „Idźcie zgromadzić pszenicę do mojego spichrza” (Mat. 13:30). Od roku 1919 pomazańcy są zgromadzani w odrodzonym zborze chrześcijańskim. W wypadku namaszczonych chrześcijan, którzy dożyją końca tego systemu rzeczy, ostateczne zebranie nastąpi wtedy, gdy otrzymają oni nagrodę niebiańską (Dan. 7:18, 22, 27).


O ile rok 1914 jeszcze w jakiś sposób można poprzeć “wyliczeniami” biblijnymi (tak wtedy sądziłem) tak na to, że w roku 1919 rozpoczęło się zbieranie namaszczonych chrześcijan, że Babilon Wielki upadł oraz to, że wtedy Jezus wybrał na swoją ziemską organizację Badaczy Pisma Świętego nie potrafiłem dostrzec żadnych dowodów! Przygotowanie do tego przemówienia zajęło mi dobrych kilka godzin. Szukałem argumentów na poparcie wniosku organizacji, jednak moje starania spełzły na niczym. Pogląd na rok 1919 to standardowy przykład harmonizacji proroctw Biblijnych - dopasowywania pasujących nam zdarzeń do danych proroctw czy przypowieści. Po prostu Niewolnik uważa, że tak jest i koniec - innych argumentów nie trzeba.
Przecież Ciało Kierownicze nie jest natchnione duchem świętym… więc dlaczego wygłasza tak odważne tezy, których nie sposób poprzeć pismem świętym?!
Mimo moich wątpliwości, przygotowałem przemówienie, po czym je przedstawiłem. Wstydziłem się go, ponieważ cały wywód był oparty na śmiało wygłaszanych tezach a nie miałem za dużo “materiału dowodowego”. Ku mojemu zaskoczeniu, dostałem mnóstwo pochwał. Tylko jeden brat… bardzo szczery brat zapytał mnie co potwierdza przedstawiony przeze mnie pogląd. Wcześniej lałbym wodę na ten temat, zachwalał niewolnika oraz powoływał się na ducha Jehowy. Teraz tego nie zrobiłem - milczałem. “Dobre pytanie” - w końcu się odezwałam.

Z perspektywy czasu myślę, że był to jeden z przełomowych momentów moim życiu.


Offline Blue

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #71 dnia: 12 Lipiec, 2020, 16:00 »
Czas wrócić do mojej opowieści. Jednak jako, że właśnie zaczął się okres kongresowy wśród JW, uznałem, że dobrze zrobię zaczynając właśnie od lekkiej retrospekcji dotyczącej tych wyjątkowych świąt. Trzydniowe spędy, będące okazją do spotkania się z dawno niewidzianymi znajomymi i pochwalenia się nowym garniturem, poszetką, kolorem włosów, sukienką, etc. Na pewno wielu z was ma różne skojarzenia z kongresami okręgowymi/regionalnymi. Jedno z moich jest związane z pięknymi młodymi siostrami, które te gorące, letnie dni wykorzystywały do zaprezentowania swoich ciał w najlepszych kreacjach, podkreślające swoje walory przed potencjalnymi mężami.
Chociaż zazwyczaj kreacje te były “podręcznikowo” stosowne, to i tak siostry znajdowały sposoby by długie sukienki i spódnice dawały męskiej wyobraźni ogromne pole do popisu. Pamiętam np. pewną siostrę, piękną blondynkę w długiej, diablo czerwonej sukni, bardzo wąskiej w talii. Kiedy przechodziła po koronie stadionu, nie było męskiej głowy która pozostałaby obojętna. Mogę wam zagwarantować drogie Panie, że wizualne wspomnienia po kongresach zostają mężczyznom w głowie do końca życia i jestem pewien, że niejeden brat zgrzeszył z swoją poduszką z ich powodu.

Jednak drogie siostry i exsiostry, proszę nie myślcie, że mam was coś za złe. Już jesteśmy tak stworzeni jako gatunek męski, że oglądamy się za partnerkami do przekazania swojego genomu, nawet jak już znaleźliśmy tą jedną jedyną.
Nie ma w tym nic zdrożnego, o ile ktoś takie odruchy trzyma na wodzy. Jednak w zwariowanej kulturze ŚJ takie dość normalne zachowanie jest naganne i karcone z całą surowością, chociaż nie wiem czego się spodziewać kiedy w jednym miejscu gromadzi się około 1000 osobników przeciwnych płci w samym “rozkwicie młodości”, w samo nasilenie rozpusty w roku (gorące, słodkie od seksualnego potu lato).  Trzymani pod kloszem chłopcy i dziewczęta często mieli więcej swobody wśród tłumu obcych braci i sióstr niż na zwykłym chrześcijańskim zebraniu, co skutkowało bardziej “liberalnym” podejściem do zachowania i ubioru.
Ileż to związków, dłuższych i krótszych zaczynało się na kongresach? Stawiam dolary przeciwko orzechom, że znacie taki choć jeden. Sam nie jestem bez winy, bo z moją kochaną żoną to właśnie na kongresie wpadliśmy sobie w oko ;).
Piękne wspomnienia...

Ale ja nie o tym. Cofnijmy się w czasie o ok. 10 lat
Kongresy były dla mnie ważne nie tylko ze względu na możliwość podglądania łydek sióstr siedzących rząd wyżej.
Kongresy były dla mnie też momentami “odrodzenia się w duchu”. Zwykła szara codzienność zebrań i służby polowej była (wbrew zapewnieniom starszych z pulpitu) męcząca. Te same twarze, ten sam sposób prowadzenia punktów, te same nudy. Tysiąc razy bardziej wolałem posiedzieć w domu i czytać “demoniczne” książki (Władca Pierścieni, Harry Potter, Mistrz i Małorzata…) niż spędzać kolejny wieczór na sali czy w służbie. Jednak każdego roku jeździłem z rodzicami do odległego miasta, by przez 3 dni poddawać się indoktrynacji wysokiej jakości. Charyzmatyczni mówcy, orkiestrowa muzyka oraz (przede wszystkim!) dramaty a póżniej filmy wpływały na mój umysł o wiele bardziej niż suche akapity z Strażnicy. Często miałem łzy w oczach, czasami łkałem i gorliwie modliłem się do Jehowy w czasie programu, obiecując mu, że już więcej nie będę grzeszył i skupię się na jego dziele. Kiedy wracałem z kongresu, mój “stan duchowy” znacznie się poprawiał. Miałem zapał by głosić, w służbie miałem większe sukcesy niż zwykle oraz brałem na siebie coraz więcej obowiązków. Jednak kiedy od kongresu miesiące mijały, ogień wygasał, chociaż starałem się pilnie studiować i udzielać w zborze. Po tem znowu był kongres, znowu podgrzewano ogień mojej “miłości” i znowu dawałem z siebie tyle ile mogłem w służbie dla Strażnicy.
Kolejnym przełomem w moim rozwoju duchowym były kongresy z filmami. Dla młodego człowieka takiego jak ja, był to znak przemiany organizacji. W przeciwieństwie jednak do wielu z was, ja przywitałem to z radością! Właśnie tego chciałem - pięknych filmów, poruszającej serce muzyki, wykorzystywania nowych technologii w teokracji. Kongresy stały się dla mnie katharsis, czułem się uniesiony duchem oglądając starannie przygotowane materiały, wyliczone na pobudzanie mojej osobowości. Pamiętam szczególnie jeden z filmów:
Pamiętam, że w mojej historii bycia Świadkiem Jehowy, żaden materiał przygotowany przez Niewolnika, żaden werset Pisma Świętego nie ruszył mną tak jak ten kawałek propagandy. Pamiętam, że płakałem. Pamiętam, że płakało mnóstwo osób na stadionie. 
Po wyjściu ze stadionu moja wiara była tak wielka, że mogłem przenosić góry. Chciałem otrzymać nagrodę od mojego Ojca! Chciałem  żyć wiecznie i spotkać się z bliskimi, którzy odeszli.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy kilka tygodni później mój bliski przyjaciel wysłał mi link do YT z muzyką użytą w ostatnim klipie.
Czyli co… Tą piękną muzykę, która tak mocno mną poruszyła przygotował nie niewolnik wierny i roztropny, tylko jakiś świecki zespół? Jakieś światusy? To… produkt komercyjny?

Nie wiedziałem co o tym myśleć, jednak indoktrynacja nadal była mocna.

Dlaczego o tym piszę?
Ponieważ następnym razem napisze o ostatnim kongresie do którego podszedłem poważnie. Brałem w nim bardzo duży udział jako wolontariusz.
Następnym razem opowiem o kongresie międzynarodowym w Warszawie.
[/youtube]


LD

  • Gość
Odp: Blue Story
« Odpowiedź #72 dnia: 12 Lipiec, 2020, 16:43 »
Cytując klasyka:
"Mają rozmach skurwy...ny"  >:D


Offline Estera

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #73 dnia: 13 Lipiec, 2020, 01:43 »
Pamiętam szczególnie jeden z filmów:

Pamiętam, że w mojej historii bycia Świadkiem Jehowy, żaden materiał przygotowany przez Niewolnika,
żaden werset Pisma Świętego nie ruszył mną tak jak ten kawałek propagandy.
Pamiętam, że płakałem. Pamiętam, że płakało mnóstwo osób na stadionie. 
Po wyjściu ze stadionu moja wiara była tak wielka, że mogłem przenosić góry. Chciałem otrzymać nagrodę od mojego Ojca!
Chciałem  żyć wiecznie i spotkać się z bliskimi, którzy odeszli.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy kilka tygodni później mój bliski przyjaciel wysłał mi link do YT z muzyką użytą w ostatnim klipie.

Czyli co… Tą piękną muzykę, która tak mocno mną poruszyła przygotował nie niewolnik wierny i roztropny, tylko jakiś świecki zespół?
Jakieś światusy? To… produkt komercyjny?
   
   Rok 2016 ...
   To był rok, mój przełomowy i pierwszy, jeśli chodzi o zgromadzenia letnie, w którym nie wybrałam się na kongres, bo odkryłam prawdę o tej religii.
   Później, właśnie na tym forum natknęłam się na informacje, o których tu napisałeś.
   I przeżyłam następny, potężny szok i wstrząs duchowy, który tylko upewnił mnie w tym, że moja decyzja o porzuceniu tej drogi jest słuszna.
   Bardzo długo rozmyślałam o tej niepojętej hiperhipokryzji, którą ta organizacja uprawia wobec milionów ludzi.
   Dokładnie miałam podobne myśli do Twoich, jeśli chodzi o wykorzystanie w klipie muzyki tzw. "światusów".
   Wprowadzając na manowce wielu szczerych ludzi, którzy pragną żyć, nie umierać.
   Bo zapewne wszyscy oglądający i słuchający tego propagandowego filmu, myśleli, że to niewolnik jest tak wspaniale natchniony duchem Jehowy.
   Taki mądry, rezolutny, rozsądny, roztropny i niesamowicie zdolny.
   I przygotował tak wspaniale poruszający serca i umysły pokarm na czas słuszny.

   A tu zonk !!! :'( :'( :'(
   A tu się okazuje, że w dodatku na zlecenie, za grube pieniądze, firma komercyjna się "natchnęła" na potrzeby Watch Tower.
   I nie powiem, muzyka tu jest bardzo przyjemna dla ucha i ujmująca w połączeniu z takim obrazem, jak to sobie wymyślili.
   Nie dawało mi spokoju to, jacy tam ludzie są i tym wszystkim zawiadują i jakie korzyści z tego czerpią?
   I czy robią to świadomie, czy też nie?
   To tylko jakiś szczątek tego, co nie dawało mi spokoju w moim umyśle.
   Bo podobnie jak na Ciebie, Blue, działały na mnie te zgromadzenia.
   Wracałam z nich zawsze taka pełna sił, naładowania nową energią do działania, dla Jehowy, oczywiście.
   Po odkryciu prawdy o nich, doszłam do wniosku, że to było jak noszenie wody ze strumienia wiklinowym koszykiem.
   I owszem, nie wszystko tam było z gruntu złe i nie jest, ale system, na którym to wszystko się opierało i opiera.
   Dla mnie był nie do przyjęcia i dlatego jestem gdzie jestem, w ... "tym strumieniu czasu" ... ^-^
   I swojego azymutu nie zamierzam zmieniać.
   Bardzo ciekawa jestem Twoich dalszych opowieści.
   Czekam na ciąg dalszy.
   Pozdrawiam.
   
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline HARNAŚ

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #74 dnia: 13 Lipiec, 2020, 06:09 »

 . Kiedy wracałem z kongresu, mój “stan duchowy” znacznie się poprawiał. Miałem zapał by głosić, w służbie miałem większe sukcesy niż zwykle oraz brałem na siebie coraz więcej obowiązków. Jednak kiedy od kongresu miesiące mijały, ogień wygasał, chociaż starałem się pilnie studiować i udzielać w zborze. Po tem znowu był kongres, znowu podgrzewano ogień mojej “miłości” i znowu dawałem z siebie tyle ile mogłem w służbie dla Strażnicy.
 
Po wyjściu ze stadionu moja wiara była tak wielka, że mogłem przenosić góry. Chciałem otrzymać nagrodę od mojego Ojca!
Organizacja traktuje ludzi w niej jak liście
Z kongresami jest jak z jazdą samochodem po drodze , na której leżą opadłe liście . Przejedziesz szybko autem, wzbijesz je w górę a za chwilę, i tak jednak opadają z powrotem na szosę . Dlatego są cyklicznie organizowane kongresy aby  chociaż na krótko ale jednak te nic nie znaczące  liście poderwać, które potem znowu opadną , znowu poderwać i opadną aż znikną niezauważalnie jako bezwartościowe.
« Ostatnia zmiana: 13 Lipiec, 2020, 06:13 wysłana przez HARNAŚ »