Ale Włochy do 250 tys ŚJ a nieboszczyków było tam prawie 20 000.
W sprawozdaniu z koronawirusa na jw.org mówią, że na 16 marca z powodu koronawirusa zmarło we Włoszech 6 Świadków ("Sprawozdanie dotyczące pandemii koronawirusa", od 8 minuty). Więc tam ktoś jednak zmarł. Teraz zapewne liczba ta jest wyższa.
I co mnie najbardziej zastanawia...skoro tak czekają upragnionego raju, gdzie chorób już nie będzie....itd itp, a armagedon już puka do drzwi...czego tak bardzo się boją?
Już nawet nie mówię o koronie...ale w ogóle, że z każdym pierdnięciem lecą do lekarza?
Wielokrotnie słyszałem ten argument z ust Świadków w stronę Katolików - bo skoro po śmierci idziesz do nieba, to po co się bać i po co płakać po zmarłym? Używany najczęściej żeby jakoby "wykazać", że uczucia towarzyszące śmierci przeczą temu, że wszyscy idą do nieba. Ale w gruncie rzeczy to samo myślenie można zastosować tutaj, tak jak ty to zrobiłaś - bo skoro faktycznie zaraz raj, a jeszcze ktoś powie, że jak umrzesz, to grzechy się nie liczą, to tylko cieszyć się jak cie ugryzie koronawirus, bo to jednak taki "awans" może być. Niestety, jakoś nie słyszałem żeby stosowali konsekwentnie tą logikę w odniesieniu do siebie (żadna nowość).