Jak zaczynałem swoją znajomość ze ŚJ będąc w 7 klasie, to na serio uważałem ich za skromnych ludzi, którzy jak Apostołowie głosili to co mieli do powiedzenia.
Nie widziałem w tych osobach, stojących w drzwiach, pychy, raczej jakąś namiastkę apostolską, choć nie podzielałem ich poglądów, nie znając ich zresztą na początku.
Na dodatek nie mieli wtedy prawie legalnych zborów i twierdzili, że jak Apostołowie spotykają się po domach, a głoszą od domu do domu.
Czarno-białe publikacje, książki prowizorycznie zrobione na powielaczach i pożółkłe.
Wydawać by się mogło, że Towarzystwo Strażnica, jak niektóre zamknięte grupy protestanckie, będzie chciało zachować ten wizerunek swoich głosicieli, jaki ja miałem jako dzieciak. Ten wizerunek niebogatych ludzi sprzyjał odczytywaniu ich jako przekonanych o swoich poglądach, choć błędnych.
Mijały lata, upadła komuna, wkroczyliśmy w XXI wiek, a Towarzystwo odrzuciło ten dawny wizerunek głosicieli.
Tablety, jw.org., stojaki, Biblia na czytniku, przemówienia przesyłane na odległość.
Na moich oczach wszystko się zmieniło.
Postrzegałem ich kiedyś TYLKO jako wyznanie religijne, ale dziś, też pod wpływem Was, widzę tu korporację. Niestety wielu ŚJ tego nie dostrzega.
Ciągle myślą, że ludziom bardzo potrzebne jest to ich głoszenie o Jehowie.
To takie moje wspomnienie.
Może macie podobne lub inne.