Mi też wolno wszystko. Poza wyżej wspomnianymi czynnościami, mogę ustawić obroty i temperaturę w pralce. Mogę się nie myć, ale wtedy śpię w stajni. Sprośnej muzyki mogę słuchać, ale tylko na słuchawkach. Mogę otwierać butelkę od piwa telefonem komórkowym. Jak wychodzę z opakowania, to ciuchy mogę rzucać gdzie popadnie. Mogę bluzgać na wszystkich. Żydów, cyganów, czarnych, tęczowych, arabów, żydów (a, oni już byli), ale po cichutku i bez przekleństw. W sumie, jakby nie patrzeć, jestem kimś.
Mam zakaz na robienie ogniska w domu, dotykanie obcych kobiet, otwieranie okien w samolocie, rzucania butelkami przez okno. Nie mogę całować świętego obrazka z Wujkiem Adolfem. No i najważniejsze, żeby nie pomylić kuwety z wanną.
Ogólnie panuje szacunek, przyjaźń, pozytywne emocje. Nie wchodzę już do szafy.
Naprawdę można skonstruować coś dobrego w życiu.
Teraz Wam powiem coś o seksie. Bo jak już o małżeństwie, to wypada wejść w te klimaty.
Siedzimy w kilku samców. Jeden zaintonował taki minor, że myślałem, iż mu małżeństwo legło w gruzach albo ktoś umarł. Na szczęście, nic z tych rzeczy. W czym jest problem? Znam jego koleżankę z pracy. Taka śliczna trzydziestka. Więc on mówi, że jakby Zuzanna (imię zmienione) mu się wypięła, a on by miał olejkiem ją nasmarować, i ona by się tak błyszczała, to wybiera wersje przechadzki do lodówki w celu spożycia piwa. Przytaknąłem, bo rozumiem; bo my się znaliśmy jeszcze przed ponownym narodzeniem. Trzeci samiec mówi: 'panowie! opanujcie się! tak nie można! kobiety są smaczne!' Teraz mu wytłumacz, że nas myślenie rozporkowe nie interesuje, bo jesteśmy na innym poziomie rozwoju ludzkości. Można w kobiecie odkrywać wiele innych walorów, niż tylko te czysto fizyczne.