Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku  (Przeczytany 5076 razy)

Offline Roszada

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #15 dnia: 06 Luty, 2020, 22:36 »
ciekawi mnie jak wyglądało to rzekome "niewykluczanie" przed 1952 rokiem...
Proste:

  „Niemniej ta ostateczność, jaką jest wykluczenie czy wyłączenie ze społeczności, nie była szeroko praktykowana po zborach i aż do roku 1952 też nie wymagano jej od zborów. [Zobacz »Strażnicę« w wydaniu angielskim z 1 marca 1952 roku, strony 131 do 148] Odtąd jednak nie można było uważać chrześcijańskiego prowadzenia się w życiu po prostu za sprawę prywatną danego człowieka lub grupy ludzi” (Strażnica Nr 22, 1968 s. 6).

Po prostu nie widziano sprawy. ;)
No chyba, że ktoś zwodził innych w zborze.


Offline Roszada

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #16 dnia: 07 Luty, 2020, 10:33 »
Do roku 1981 można było się oddalić od zboru bez sankcji, takich jakie stosuje się wobec wykluczonych

W roku 1981 Towarzystwo Strażnica wprowadziło nowy zwyczaj, to znaczy traktowanie jak wykluczonych ze zboru tych, którzy sami porzucają organizację:

„Inaczej wszakże przedstawia się sprawa, gdy ktoś sam się odłączy i wyprze prawdziwego chrystianizmu. (...) Jeżeli więc taki były chrześcijanin wolał związać się z ludźmi pozbawionymi uznania Bożego, to będzie rzeczą stosowną, aby w krótkim ogłoszeniu powiadomić zbór, że ów człowiek sam się odłączył i przestał być Świadkiem Jehowy. (...) słusznie powinno się traktować tak, jak tych, co zostali wykluczeni ze społeczności za niegodziwe czyny” (Strażnica Rok CII [1981] Nr 23 s. 9).

Wcześniej tylko wykluczano, jak wspomniano powyżej, tych co jawnie grzesznie postępują po odłączeniu się.
Ci co nie łamali jakoś 'praw Jehowy' mogli po nieformalnym odłączeniu się spokojnie nawet witać się ze ŚJ.


Offline Roszada

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #17 dnia: 07 Luty, 2020, 11:14 »
Do roku 1972 wszelki sex małżeński był prywatną sprawą, bez wykluczania

   1972 rok – wprowadzenie wykluczenia za pożycie „przeciwne naturze”
Co ciekawe w Polsce ogłoszono to dopiero w 1975 r., a więc po spodziewanym Armagedonie. ;D

   W roku 1972 (po polsku ogłoszono w roku 1975) Towarzystwo Strażnica wprowadziło wydalanie ze zboru za „postępowanie rażąco przeciwne naturze, jak spółkowanie oralne lub analne”:

   „Z całą pewnością nie należy do obowiązków starszych, ani tym bardziej innych osób w zborze, by wnikać w prywatne życie poszczególnych małżeństw. Niemniej jednak gdyby w przyszłości ktoś zwrócił im uwagę na takie wypadki postępowania rażąco przeciwnego naturze, jak spółkowanie oralne lub analne, starsi powinni przedsięwziąć kroki zmierzające do naprawienia sytuacji, zanim powstaną dalsze szkody; tak zresztą czynią zawsze w razie wyłonienia się zła. Zależy im oczywiście na tym, żeby pomóc osobom, które zbłądziły i zostały ‚schwytane w sidła Diabła’ (2 Tym. 2:26). Ale jeśli dane osoby rozmyślnie sobie zlekceważą postanowienia Jehowy Boga dotyczące życia małżeńskiego, trzeba będzie je wydalić ze zboru jako rozsadniki niebezpiecznego »kwasu«, który mógłby się przerzucić na drugich” (Strażnica XCVI [1975] Nr 22 s. 24; ang. Strażnica 01.12 1972 s. 735).

   Ten nakaz wykluczania został uchylony w roku 1978:

„W przeszłości ukazały się w tym czasopiśmie pewne wypowiedzi dotyczące uprawiania w małżeństwie osobliwych praktyk seksualnych, takich jak stosunki oralne, przy czym postawiono je na równi z wypadkami rażącego naruszenia moralności. Z kolei wyciągnięto stąd wniosek, że osoby dopuszczające się takich praktyk podlegają wykluczeniu, o ile nie okażą skruchy. Przyjęto pogląd, że starsi zborowi są upoważnieni do prowadzenia dochodzeń i orzekania w sprawie takich form współżycia małżeńskiego. Dalsze staranne rozważenie tej kwestii doprowadziło jednak do skrystalizowania się przekonania, że z uwagi na brak wyraźnych pouczeń biblijnych są to rzeczy, co do których same pary małżeńskie muszą wziąć na siebie odpowiedzialność przed Bogiem. Tego rodzaju intymne szczegóły życia małżeńskiego w takim razie nie wchodzą w zakres spraw podlegających kontroli starszych zboru i nie należy podejmować postępowania zmierzającego do wykluczenia, jeśli jedyną podstawą byłyby takie zarzuty” (Strażnica Rok XCIX [1978] Nr 21 s. 22-23).

cdn. :)
« Ostatnia zmiana: 07 Luty, 2020, 11:16 wysłana przez Roszada »


Offline Roszada

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #18 dnia: 07 Luty, 2020, 13:13 »
W latach 1978-1983 znów dozwalano na sex małżeński "przeciwny naturze"

1983 rok – wprowadzenie wykluczenia za pożycie „przeciwne naturze”

   W roku 1983 (po polsku ogłoszono w roku 1984) Towarzystwo Strażnica ponownie (patrz powyżej 1972 rok – wprowadzenie wykluczenia za pożycie „przeciwne naturze”) wprowadziło możliwość wydalania ze zboru za „narzucanie wynaturzonych aktów – na przykład stosunku oralnego lub analnego”:

„Ale co wtedy, gdy jedna ze stron chce lub wprost żąda, by partner brał udział w czymś jawnie należącym już do zboczeń? Z omówionego dotąd materiału wynika, że porneia obejmuje różne nieprzyzwoitości uprawiane poza małżeństwem. Toteż narzucanie wynaturzonych aktów – na przykład stosunku oralnego lub analnego – w obrębie własnego małżeństwa nie stanowi biblijnej podstawy do rozwodu, który ewentualnie uprawniałby do wstąpienia w nowy związek. (...) Jeżeli jednak wyjdzie na jaw, iż któryś z jego członków uprawia lub otwarcie pochwala wynaturzone stosunki w obrębie małżeństwa, to z pewnością nie będzie on już miał nieposzlakowanej opinii i dlatego przestaną mu przysługiwać szczególne przywileje, jak na przykład praca w charakterze starszego, sługi pomocniczego lub pioniera. Praktykowanie i aprobowanie wspomnianych występków może wręcz doprowadzić do wykluczenia ze społeczności” (Strażnica Rok CV [1984] Nr 7 s. 27-28 [ang. 15.08 1983 s. 31]).

Polscy ŚJ, jak widać, mogli o rok dłużej pożyć czy pohasać wbrew naturze. ;D


Offline Roszada

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #19 dnia: 07 Luty, 2020, 16:36 »
Do roku 1961 transfuzja bez sankcji wykluczenia

„Jednak zbory nigdy nie otrzymały wskazówki, żeby pozbawić społeczności osoby, które dobrowolnie każą sobie robić transfuzję, albo ją popierają. Osądzanie ludzi, którzy przestępują prawo Boże co do świętości krwi, pozostawiamy Jehowie, najwyższemu Sędziemu (...) Za dobrowolne poddanie się transfuzji krwi albo za pochwalanie transfuzji zastosowanej komuś bliskiemu czy członkowi rodziny nikt nie zostaje pozbawiony społeczności...” (Strażnica Nr 20, 1958 s. 23 [ang. 01.08 1958 s. 478]).

1961 rok – wprowadzenie wykluczenia za transfuzję krwi

W roku 1961 Towarzystwo Strażnica zaostrzyło sprawę transfuzji krwi, wprowadzając wykluczenie ze zboru za przyjęcie jej, choć wcześniej nie było takiej sankcji w tej organizacji:

„Zgodnie z takim zrozumieniem tej sprawy osoby, które wbrew wymaganiu Bożemu przyjmują transfuzję i nie okazują skruchy, są od roku 1961 wykluczane ze zboru Świadków Jehowy” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 183).

W roku 2000 „wykluczenie” zamieniono na „odłączenie się” za przyjęcie transfuzji bez skruchy. :-\


Offline Storczyk

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #20 dnia: 07 Luty, 2020, 23:57 »
Brak „komitetu odwoławczego”

 

Przez wiele lat nie było w zborach „komitetów odwoławczych”, rozpatrujących dziś kwestie osób wykluczonych, które nie chcą pogodzić się ze swoim statusem wykluczonego. W trzech artykułach na temat wykluczeń z roku 1952 (Strażnica Nr 15, 1952 s. 1-17; ang. 01.03 1952) nie znajdziemy ani jednego zdania o szansie odwołania się w przypadku wykluczenia ze zboru.

 


Offline Roszada

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #21 dnia: 08 Luty, 2020, 08:16 »
Brawo Storczyk. O tym bym zapomniał. :-\


Offline Sebastian

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #22 dnia: 08 Luty, 2020, 09:20 »
swoją drogą, istnienie tychże komitetów odwoławczych to paradoks - gdyż jeśli przyjmiemy (a strażnica żąda aby tak przyjąć), że starsi proszą o pomoc bezosobowego ducha świętego, to każda konkretna pomyłka sądownicza oznacza że Jehowa tej konkretnej prośby nie wysłuchał i swojej mocy czy swojej siły im nie udzielił...

innymi słowami: gdyby Jehowa sprawował rzeczywistą kontrolę nad organizacją świadków Jehowy, to pomyłek sądowniczych z definicji nie mogłoby być - a jednak są!
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Roszada

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #23 dnia: 08 Luty, 2020, 10:38 »
Tuż przed oficjalnym wprowadzeniem wykluczania w 1952 r. zgoda na sprzedawanie choinek, kartek świątecznych

   Interesujące jest to, że jeszcze w latach 50. XX wieku latach Towarzystwo Strażnica pozostawiało sumieniu głosicieli decyzję dotyczącą „sprzedawania kartek lub drzewek świątecznych”:

   „Jak chrześcijanin powinien się zachowywać pod względem pracy (...) [co do] sprzedawania kartek lub drzewek świątecznych itd.? (...)
Co się tyczy innych form działalności lub pracy, to Towarzystwo nie ma dawać żadnych szczegółowych zaleceń. Wypracowanie reguł dla wszelkich możliwych sytuacji pod względem pracy świeckiej doprowadziłoby nas do zestawienia obszernych, podobnych talmudowi przepisów, gdy staralibyśmy się ustalić wszystkie owe subtelne różnice odnośnie pytania, kiedy przeciw pewnej pracy powinny być podniesione sprzeciwy a kiedy nie. Pan nie przekazał tej odpowiedzialności Towarzystwu; każdy poszczególny ponosi sam odpowiedzialność za rozstrzygnięcie swego wypadku. Aby ów podlegający kwestii problem unaocznić, rozważmy tu sprzedaż świątecznych pocztówek i drzewek. Jeśli to jest opaczne, to co należy powiedzieć o rzeźniku, który sprzedaje indyka na wieczerzę wigilijną lub o sklepowej, sprzedającej sweter, który ma być użyty jako podarek gwiazdkowy? Gdzie musi być przeprowadzona linia? (...) Milczenie, jakiego Towarzystwo w takich rzeczach przestrzega, nie powinno być uważane ani za przyzwolenie ani za potępienie, które zdawalibyśmy się nie chcieć wyrazić otwarcie. Oznacza ono, że powzięcie swego wyboru uważamy za dziedzinę odpowiedzialności każdej poszczególnej jednostki, a nie naszą. Odnośna osoba musi w swym sumieniu być spokojna pod względem swego sposobu postępowania, a nie my w naszym co do jej postępowania. Dana osoba zna wszystkie okoliczności sprawy, a nie my. (...) Tak więc niech każdy weźmie na się swą własną odpowiedzialność i niech odpowiada przed swym własnym sumieniem, nie krytykując innych ani sam nie będąc krytykowany przez innych, gdy sumienie poszczególnych jednostek dopuszcza różne decyzje w jednej i tej samej sprawie. Nie ‘powinniśmy być sądzeni przez sumienie innej osoby’. »Kim jesteś ty, aby sądzić służącego u kogoś innego? Swemu własnemu panu on stoi lub upada«. – Rzym 14:4; 1 Kor. 10:29” (Strażnica dodatkowa z lat 1950-1959 s. 13, „Pytania czytelników”, art. z okładki „Słowu Bożemu ustąpić pierwsze miejsce w naszym życiu” [ang. Strażnica 15.09 1951 s. 574]).


Offline Roszada

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #24 dnia: 08 Luty, 2020, 15:31 »
Nie było podstaw do wykluczania dla doszukujących się błędów w publikacjach

Czy byłaby podstawa do wykluczenia ze społeczności osoby, która zaczyna doszukiwać się błędów w publikacjach Towarzystwa, a nawet częściowo zaprzecza Biblii? Niekiedy zdarza się, że taka osoba staje się jedynie nieaktywna i nie rozgłasza otwarcie swej niewiary. Mogła szczerze przedstawić swoje poglądy komitetowi i innym osobom, które ją o to pytają. Czy byłoby to wprowadzaniem odszczepieństwa bądź popieraniem sekciarstwa, za co dana osoba mogłaby zostać odrzucona po pierwszym i drugim upomnieniu?
Kto staje się nieaktywny w służbie i nie uczęszcza na zebrania, musi doświadczyć na sobie skutków swego niewłaściwego postępowania. Nie można tu przedsięwziąć żadnych środków dyscyplinarnych, chyba że dana osoba przystaje do innego wyznania lub popełnia jakieś przewinienie nie [słowa „nie” brak w ang., prawdopodobnie błąd] zasługujące na wykluczenie ze społeczności. Gdyby się przyłączyła do innego wyznania, należy ją wyłączyć z powodu odszczepieństwa. Komitet sądowniczy musi być ostrożny, żeby nie wykluczyć ze społeczności kogoś, kto z niedojrzałości daje wyraz jakimś wątpliwościom lub kwestionuje coś, co opublikowano w Strażnicy. W takiej sytuacji najlepiej jest udzielić rady i starać się dopomóc tej osobie w dojściu do właściwego zrozumienia. Z drugiej strony, gdy ktoś jawnie powstaje przeciw temu, co opublikowano w Strażnicy, i usiłuje wpłynąć na drugich, aby przyjęli jego błędne wierzenia, wtedy dążyłby do wprowadzenia wewnątrz zboru sekciarstwa i po pierwszym i drugim upomnieniu powinien zostać »odrzucony«. – Przyp. 6:19; Tyt. 3:10, NW.” (Zagadnienia Służby Królestwa 1961 s. 39-40).


Offline Roszada

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #25 dnia: 09 Luty, 2020, 09:25 »
Tuż przed oficjalnym wprowadzeniem wykluczania w roku 1952 zgoda na pracę w firmach zbrojeniowych

   Interesujące jest to, że w tamtych latach Towarzystwo Strażnica pozostawiało sumieniu głosicieli decyzję dotyczącą „pracy w fabrykach, które służą obronie”:

   „Jak chrześcijanin powinien się zachowywać pod względem pracy w fabrykach, które służą obronie (...) itd.? (...)
Co się tyczy innych form działalności lub pracy, to Towarzystwo nie ma dawać żadnych szczegółowych zaleceń. Wypracowanie reguł dla wszelkich możliwych sytuacji pod względem pracy świeckiej doprowadziłoby nas do zestawienia obszernych, podobnych talmudowi przepisów, gdy staralibyśmy się ustalić wszystkie owe subtelne różnice odnośnie pytania, kiedy przeciw pewnej pracy powinny być podniesione sprzeciwy a kiedy nie. Pan nie przekazał tej odpowiedzialności Towarzystwu; każdy poszczególny ponosi sam odpowiedzialność za rozstrzygnięcie swego wypadku. (...) Gdzie musi być przeprowadzona linia? Lub kiedy jakaś praca staje się pracą służącą obronie? Nie potrzeba wcale pracować przy taśmie montażowej w fabryce czołgów, aby wytwarzać rzeczy używane do wojny. (...) Milczenie, jakiego Towarzystwo w takich rzeczach przestrzega, nie powinno być uważane ani za przyzwolenie ani za potępienie, które zdawalibyśmy się nie chcieć wyrazić otwarcie. Oznacza ono, że powzięcie swego wyboru uważamy za dziedzinę odpowiedzialności każdej poszczególnej jednostki, a nie naszą. Odnośna osoba musi w swym sumieniu być spokojna pod względem swego sposobu postępowania, a nie my w naszym co do jej postępowania. Dana osoba zna wszystkie okoliczności sprawy, a nie my. (...) Tak więc niech każdy weźmie na się swą własną odpowiedzialność i niech odpowiada przed swym własnym sumieniem, nie krytykując innych ani sam nie będąc krytykowany przez innych, gdy sumienie poszczególnych jednostek dopuszcza różne decyzje w jednej i tej samej sprawie. Nie ‘powinniśmy być sądzenie przez sumienie innej osoby’. »Kim jesteś ty, aby sądzić służącego u kogoś innego? Swemu własnemu panu on stoi lub upada«. – Rzym 14:4; 1 Kor. 10:29” (Strażnica dodatkowa z lat 1950-1959 s. 13-14, „Pytania czytelników”, art. z okładki „Słowu Bożemu ustąpić pierwsze miejsce w naszym życiu” [ang. Strażnica 15.09 1951 s. 574]).


Offline Roszada

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #26 dnia: 09 Luty, 2020, 12:34 »
Lata 1979-2001 wolno było modlić się za wykluczonych

Wolno modlić się za wykluczonego

„Czy byłoby rzeczą stosowną modlić się za osobę, która została wykluczona ze zboru chrześcijańskiego? W przeszłości utrzymywał się pogląd, że takie modlitwy nie są właściwe. (…) Nie mniej jednak rady biblijne nie zalecają, by zajmować w tej sprawie sztywne stanowiska, ale raczej uwzględniać istniejące okoliczności. (...) A zatem gdy jakiś chrześcijanin uważa, że stosowne będzie modlenie się za osobę wyłączoną, niechaj to czyni w modlitwach osobistych” (Strażnica Rok CI [1980] Nr 23 s. 23-24 [ang. 15.10 1979 s. 31]).

Ograniczenia dotyczące modlitwy za wykluczonego

„Do odzyskania więzi z Jehową nieodzowna jest modlitwa. Oczywiście nie należy ‛prosić’ w sprawie osoby związanej niegdyś ze zborem chrześcijańskim, która wyraźnie trwa w rażącym grzechu (...). Niemniej rodzice mogą upraszać Jehowę o mądrość potrzebną do sprostania tej sytuacji (...). Jeżeli wykluczone dziecko daje dowody skruchy, ale nie ma »wobec Boga swobody mowy«, rodzice mogą się modlić do Niego, żeby – jeśli to jest Jego wolą – znalazł podstawę do przebaczenia młodemu winowajcy” (Strażnica 19, 2001 s. 16-17).

„Czy to oznacza, że wszyscy, których wykluczono ze zboru chrześcijańskiego, ponieważ nie okazali skruchy za swój występek, popełnili grzechy ‛sprowadzające śmierć’ i dlatego nie należy się za nich modlić? Wcale tak być nie musi, gdyż w niektórych wypadkach w grę nie wchodzą grzechy, ‛które sprowadzają śmierć’. (...) Jeśli więc ktoś odczuwa potrzebę modlenia się za grzesznika, powinien to robić jedynie na osobności, pozostawiając dalsze decyzje w tej sprawie odpowiedzialnym starszym zboru” (Strażnica Nr 23, 2001 s. 31).

„A gdy ktoś nie zdobywa się na skruchę, konieczne może się okazać wykluczenie go ze zboru. Jeśli do tego dochodzi, starsi nie modlą się publicznie za osobę, która trwa w grzechu; byłoby to daremne” (Jeremiasz przekazuje nam słowo od Boga 2010 s. 139).


Offline Roszada

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #27 dnia: 10 Luty, 2020, 12:57 »
Tolerowanie poligamii do 1947 r., a nawet do 1952.

   „Co prawda setki osób uznało biblijne argumenty demaskujące bałwochwalstwo i chętnie przyjęło to, co Świadkowie Jehowy głosili o Królestwie Bożym, ale dało się ochrzcić, pozostając w związkach poligamicznych” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 176).

„Wyjaśnienie mierników Jehowy co do małżeństwa
W roku 1947 po raz pierwszy przybyło do Nigerii trzech absolwentów Gilead. Jeden z nich, Tony Attwood, wciąż usługuje w tutejszym Betel. Od tego czasu w Nigerii zaszły w organizacji Jehowy ogromne zmiany. Jedna z największych dotyczyła naszych poglądów na poligamię. W lutym 1941 roku ożeniłem się z Olabisi Fashugbą. Zdawałem sobie sprawę, że nie mogę mieć więcej żon. Ale do chwili przybycia misjonarzy w roku 1947 wielożeństwo było w zborach powszechnym zjawiskiem. O braciach żyjących w poligamii mawiano, że poślubili więcej niż jedną kobietę z powodu niewiedzy. Jeśli więc mieli dwie, trzy, cztery czy pięć żon, mogli je zatrzymać, ale nie wolno im było poślubiać następnych. Tak to wtedy rozumieliśmy. Wiele osób pragnęło się do nas przyłączyć, zwłaszcza członkowie Towarzystwa Cherubów i Serafów z Ileshy. Mówili oni, że Świadkowie Jehowy są jedynymi ludźmi, którzy nauczają prawdy. Zgadzali się z naszymi naukami i chcieli zamienić swe kościoły w Sale Królestwa. Usilnie staraliśmy się do tego doprowadzić. Mieliśmy nawet ośrodki, w których odbywało się szkolenie ich starszych. Wtedy nadeszły nowe wskazówki co do poligamii. W roku 1947 na zgromadzeniu obwodowym przemówienie wygłosił jeden z misjonarzy. Mówił o właściwym postępowaniu i stosownych zwyczajach. Zacytował List 1 do Koryntian 6:9, 10, gdzie powiedziano, że nieprawi nie odziedziczą Królestwa Bożego. Następnie dodał: »Także poligamiści nie odziedziczą Królestwa Bożego!« Ludzie na widowni wykrzyknęli: »Coś podobnego, poligamiści nie odziedziczą Królestwa Bożego!« Nastąpił rozłam. Było to niczym wojna. Wielu nowych się odłączyło, mówiąc: »Na szczęście jeszcze nie zaszliśmy zbyt daleko«. Jednakże większość braci zaczęła regulować swe sprawy małżeńskie i odprawiać dodatkowe żony. Dawali im pieniądze i tłumaczyli: »Jesteś jeszcze młoda, więc znajdziesz sobie innego męża. Żeniąc się z tobą, popełniłem błąd. Teraz muszę być mężem jednej żony«. Wkrótce pojawił się nowy problem. Niektórzy zdecydowali się co prawda zatrzymać jedną żonę, pozostałe zaś odprawić, ale potem zmienili zdanie i zapragnęli ponownie przyjąć którąś z tamtych, a oddalić pierwotnie wybraną. Znów zaczęły się kłopoty. Z Biura Głównego w Brooklynie nadeszły jednak dalsze wskazówki oparte na Księdze Malachiasza 2:14, gdzie wspomniano o ‛żonie młodości’. Zalecono, by mąż pozostawał z żoną, którą poślubił jako pierwszą. W ten sposób ostatecznie rozstrzygnięto kwestię małżeństwa” (Strażnica Nr 17, 1995 s. 25-26).

   „Aby zmienić tę sytuację, w Strażnicy z 15 stycznia 1947 roku podkreślono, że bez względu na miejscowe zwyczaje chrystianizm nie zezwala na poligamię. W liście wysłanym do zborów zaznaczono, że wszyscy poligamiści uważający się za Świadków Jehowy muszą w ciągu sześciu miesięcy dostosować swe małżeństwa do wzorca biblijnego” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 176).

„W roku 1947 podkreślono, że mierniki Jehowy co do małżeństwa obowiązują chrześcijan we wszystkich krajach. Bez względu na miejscowe zwyczaje osoby, które nie zerwą z poligamią, nie mogą być Świadkami Jehowy (Mateusza 19:4-6; Tytusa 1:5, 6)” (Strażnica Nr 3, 1995 s. 16).

   Jak podano powyżej, problem z kilkoma żonami nie ustał od razu w roku 1947, bo pozostała kwestia, która z kobiet ma być właściwą żoną. To rozwiązano dopiero po pewnym czasie:

   „Wkrótce pojawił się nowy problem. Niektórzy zdecydowali się co prawda zatrzymać jedną żonę, pozostałe zaś odprawić, ale potem zmienili zdanie i zapragnęli ponownie przyjąć którąś z tamtych, a oddalić pierwotnie wybraną. Znów zaczęły się kłopoty. Z Biura Głównego w Brooklynie nadeszły jednak dalsze wskazówki oparte na Księdze Malachiasza 2:14, gdzie wspomniano o ‛żonie młodości’. Zalecono, by mąż pozostawał z żoną, którą poślubił jako pierwszą. W ten sposób ostatecznie rozstrzygnięto kwestię małżeństwa” (Strażnica Nr 17, 1995 s. 25-26).

   Poligamia zdarzała się czasem w zborach Świadków Jehowy jeszcze w latach 50. XX wieku, szczególnie w Afryce, na przykład w Nigerii:

Z drugiej strony, niektórzy tajni poligamiści zostali odkryci w od dawna istniejącym zgromadzeniu, które czyniło bardzo niewielkie postępy. Kiedy zostali wydaleni zgodnie z instrukcjami dotyczącymi wykluczania w Strażnicy z 1 marca 1952 roku, błogosławieństwo Jehowy dla braci ponownie stało się jawne. Liczba głosicieli skoczyła w ciągu kilku miesięcy ze 130 do ponad 200” (ang. Rocznik Świadków Jehowy 1986 s. 217).


Offline Roszada

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #28 dnia: 10 Luty, 2020, 18:35 »
Książka dla starszych z 1961 wprowadzała taką oto wykładnię co do wykluczonych:

„(...) ktoś raz wykluczony ze społeczności nigdy już nie wchodzi w rachubę na stanowisko sługi lub prowadzącego zebranie zborowe ani nie może być wyznaczony przez sługę zboru na pomocnika jakiegoś sługi” (Zagadnienia Służby Królestwa 1961 s. 30).

„Wykluczony ze społeczności, może się jednak pojednać z Jehową i Jego organizacją i z biegiem czasu ponownie zostać przyjętym jako brat, jeżeli żałuje, zmieni swój sposób postępowania i objawi pokorne nastawienie, i przez dość długi czas udowodni, że chce żyć w zgodzie ze Słowem Bożym. Jednak po ponownym przyjęciu jego stanowisko nigdy nie będzie takie samo jak przed wykluczeniem ze społeczności. Ponieważ on naruszył zaufanie zboru, nie może prowadzić nadzoru w zborze. Dlatego traci on nieodmiennie wszelką odpowiedzialność służbową tu na ziemi” (Strażnica Nr 7, 1964 s. 8).

Później to lekko zrewidowano:


   „Czy brat, który był kiedyś wykluczony ze społeczności lub został uznany za odłączonego, może kiedykolwiek być mówcą publicznym? Owszem, to jest możliwe, ale dopiero po upływie co najmniej 10 lat od ponownego przyjęcia do społeczności” (Służba Królestwa Nr 5, 1971 s. 7).


Offline Roszada

Odp: Za co kiedyś NIE wykluczano? Wspomnienia od lat 50. XX wieku
« Odpowiedź #29 dnia: 11 Luty, 2020, 09:09 »
W roku 1961 ogłoszono:
Wykluczeniu w Towarzystwie Strażnica podlega też na przykład mąż, któremu żona wybaczyła niewierność:

„W słusznym czasie Bożym ten odpowiedzialny podróżujący sługa zostaje wykryty i zdemaskowany. Żona wybacza mu, gdy przyznaje, że to było zło. Ale czy jej przebaczenie mu coś pomoże? Nie! Nie może on niby tarczą zasłaniać się tym przed zasłużonymi następstwami. Przecież nie zdoła się zmienić przez noc. Wymuszone przyznanie się do winy i wyrażony przez niego żal wcale nie oznaczają, że się naprawdę zmienił na lepsze. Jest niebezpieczeństwem w zgromadzeniu ludu oddanego Bogu, jest silnym kwasem, który potrafi zakwasić całą masę. Jest rozmyślnym, zatwardziałym plamieniem tego, co jest święte. Jest niegodny zaufania, stanowi ryzyko i nie nadaje się do tego, żeby być wśród nas. Zgodnie z zasadami Biblii musi być wykluczony ze społeczności. Zbór Boży musi być oczyszczony i zabezpieczony. Chociażby mu żona przebaczyła i nie wzięła z nim rozwodu” (Strażnica Nr 6, 1961 s. 11).