Wytaczam armatę, bo nie czytasz ze zrozumieniem. Przecież pisałem, że rodzice nie są świadomi i pisałem, że to wymaga ich edukacji. Akurat ja zostałem rodzicem jak już z organizacji wyszedłem, stąd moja sytuacja nie ma znaczenia.
Pisałem też, że kwestia świadomości rodziców dotyczy w takim samym stopniu wszystkich rodziców bez względu na ich wyznanie, bo ten sam problem będzie dotyczyć katolików, ale też ateistów, którzy wysyłają swoje dzieci na lekcje tańca, pianina, korepetycje czy obóz piłkarski.
I tak, gdyby moje dziecko padło ofiarą takiej osoby, miałbym przede wszystkim pretensje do siebie, bo jestem rodzicem i ponoszę odpowiedzialność za jego bezpieczeństwo. Jestem też zainteresowany tym co robi w sieci, jakie treści ogląda, czym się interesuje. Uważam, że z czystym sumieniem mogę krytykować rodziców, którzy tego nie robią. Jest za dużo historii z "wujkami" i "ciociami" w tle, żeby w takich kwestiach ufać komukolwiek. No sorry, takie mamy czasy.
Jak ktoś uważa, że może w tej kwestii bezgranicznie ufać duchownym, nauczycielom czy komukolwiek to jest tępy, niezdolny do nauki przez doświadczenia innych ludzi. Piszę o "bezgranicznym" zaufaniu, bo jakaś miara zaufania jest konieczna, ale ona nie powinna oznaczać tego, co przez całe dekady robiliśmy jako społeczeństwo. To się na szczęście zmienia i jestem pewien, że w organizacji też.
EDIT: To fenomenalne, że promuję system, który można realnie osiągać i który z założenia ma dużo większe szanse przyczynić się do bezpieczeństwa dzieci, a spotykam się z krytyką.