... TWARDA POLITYKA WOBEC WYKLUCZONYCH!!! ... "Twarda linia wobec wykluczonych trwa (...)
(...) ten dogmat przeciwko wykluczonym nie jest nowy, był nauczany i praktykowany przez Świadków Jehowy od wielu lat.
W Strażnicy z 15 stycznia 1953 roku, na stronie 63, w pytaniu czytelnika z trzeciego akapitu, można przeczytać co następuje:
"Ponieważ podlegamy prawom narodów świata, w których żyjemy, i prawom Bożym przez Chrystusa Jezusa,
możemy podjąć kroki przeciwko odstępcom tylko do pewnego stopnia, to znaczy zgodnie z obydwoma prawami.
Prawo ziemi i prawo Boże przez Chrystusa Jezusa
zabraniają nam zabijania odstępców, nawet jeśli są członkami naszej własnej krwi.
Jednak prawo Boże wymaga od nas uznania wykluczenia ze zboru, mimo że prawo kraju, w którym żyjemy,
nakłada na nas naturalny obowiązek życia z takimi odstępcami i przebywania z nimi w towarzystwie".
(Źródło: Strażnica 15 stycznia 1953; strona 63).
Z cytowanej powyżej Strażnicy
można było niemal usłyszeć "żal", że nie należy zabijać wykluczonych lub odstępców,
ponieważ prawo tego kraju "niestety" by tego zabraniało!"
... DRODZY ŚWIADKOWIE JEHOWY ... To jest cytat, dotyczący polityki traktowania osób wykluczonych.
Każdy świadek Jehowy wie, że tak to właśnie wygląda w praktyce.
Starsi, ciągle w zborach przypominają o tym, że chociaż literalnie osób wykluczonych nie zabijamy.
To mamy je traktować tak, jakby byli zabici, mają dla nas nie istnieć.
I nie ważne, czy to osoba z poza rodziny, czy członek rodziny zamieszkujący z nami pod jednym dachem.
Zalecano również, żeby z taką osobą nie jeść wspólnie posiłków przy jednym stole.
Na zebraniach swego czasu były wyznaczone tzw., "ośle ławki", gdzie przychodzący wykluczeni mieli siadać.
Mogli wejść na salę królestwa dopiero po modlitwie i koniecznie przed modlitwą końcową wyjść z zebrania.
Należało ją traktować tak, jakby była trędowata.
Dokładnie tak, jak to opisuje Aleksandra.
Nic dziwnego, że na świecie toczą się procesy o podżeganie do nienawiści.
Takie, jak ten w belgijskiej
... GANDAWIE ... Bo czy taka polityka ma coś wspólnego z miłością, jak to twierdzi doktryna śj?
Jeśli nasze dziecko tonie (jest wykluczone) ...
To my jako rodzina, rodzice, rodzeństwo, przyjaciele, znajomi, mamy nie podać mu ręki na ratunek?
Albo nawet nie wysyłać maili czy sms-ów, czy nie odbierać telefonów jak nakazuje organizacja?
Młodzi ludzie popełniają mnóstwo błędów i potrzebują opieki i troski, a nie "kopania leżącego"
Czy to nie jest bezduszne?
I co to ma wspólnego z miłością, o której tak ciągle nauczają śj?
Ludzie ze świata, odwiedzają swoje dzieci w więzieniach.
A świadkowie, tak zupełnie na zimno, mają obowiązek zrywania więzów rodzinnych.
Zastanówcie się.
Czy bardziej nie krzywdzicie swoje dzieci takim zachowaniem?
Swoich przyjaciół? Znajomych? Wykluczonych krewnych?
A jeśli jakiś telefon, to będzie informacja, że dziecko właśnie wybiera się popełnić samobójstwo?
Czy nie bieglibyście ile sił w nogach, by je ratować?
Czy nie będziecie odbierać telefonu?
Rozsądnych przemyśleń życzę.
Pozdrawiam.