JAK ROZPOZNAĆ PRAWDZIWĄ SKRUCHĘ? Do zrobienia tego wpisu, zmotywował mnie pewien filmik, bardzo przejmujący.
A ponieważ wiele lat spędziłam w zborze, to również mogłam obserwować, jak wyglądały powroty skruszonych braci do zboru.
Podlinkowany artykuł jest wspaniałą teorią, którą na swoich oficjalnych stronach wygłaszają świadkowie Jehowy.
https://www.jw.org/pl/biblioteka/czasopisma/straznica-do-studium-pazdziernik-2021/Czym-jest-prawdziwa-skrucha/ Jest tu wiele świetnie przedstawionych argumentów, przetkanych manipulacją.
No i z przypowieści przede wszystkim wiemy, jak ojciec potraktował powracającego, skruszonego syna.
Który przetrwonił na hulankach cały spadek otrzymany od ojca.
Skrupulatnie pomijając reakcję Ojca na powrót syna.
Akapit 14 tegoż artykułu mówi tak:
(cytuję)
14 Jezus opowiedział chwytającą za serce historię o zagubionym synu, zapisaną w Ewangelii według Łukasza 15:11-32.
Syn zbuntował się przeciwko ojcu, opuścił dom i wyjechał „do odległego kraju”. Prowadził tam niemoralne, rozwiązłe życie.
Kiedy jednak znalazł się w żałosnym położeniu, zaczął poważnie zastanawiać się nad tym, co zrobił.
Uświadomił sobie, że o wiele lepiej było mu w domu ojca. Jak to ujął Jezus, ‛opamiętał się’.
Postanowił wrócić do domu i prosić ojca o wybaczenie. Moment, w którym zrozumiał, jak bardzo zgrzeszył, był ważny.
Ale czy to wystarczyło? Nie. Musiał podjąć pewne działania. Dalej w akapicie 15 jest powiedziane tak:
(cytuję)
15 Zagubiony syn udowodnił, że jego skrucha jest szczera. Udał się w długą podróż do domu.
Kiedy w końcu spotkał się z ojcem, powiedział: „Zgrzeszyłem przeciw niebu i przeciw tobie. Nie jestem już godny nazywać się twoim synem” (Łuk. 15:21).
Tym płynącym z serca wyznaniem pokazał, że pragnie naprawić swoje relacje z Bogiem. Pokazał też, że rozumie, jak bardzo skrzywdził swojego ojca.
I żeby odzyskać jego uznanie, był gotowy ciężko pracować — tak jak jeden z jego pracowników! (Łuk. 15:19).
Ta przypowieść to coś więcej niż tylko poruszająca historia.
Płynące z niej zasady pomagają starszym zboru ustalić, czy osoba, która popełniła poważny grzech, okazuje szczerą skruchę. (koniec cytatu)
Jak wspomniałam wyżej, strażnica zwróciła uwagę tylko na to, co jej było potrzebne.
Dopuszczając się jawnej manipulacji psychologicznej na swoje potrzeby.
Nic a nic nie wspomina o reakcji ojca, która powinna być biblijnym wzorem na postępowanie starszych.
W momencie, gdy grzesznik powraca do zboru, świadomy swoich przewinień wobec Boga.
Z tej wspaniałej przypowieści również dowiadujemy się, jak wspaniała była ta reakcja Ojca na widok powracającego syna.
Gdy ten jeszcze był daleko od domu, a go ujrzał, wybiegł mu na spotkanie.
Ucieszony, rzucił mu się na szyję i czule go ucałował, na powitanie.
Nakazał swoim niewolnikom przygotować długą, najlepszą szatę i go w nią ubrać.
Również pierścień na rękę i sandały na nogi.
Natychmiast każe przygotować wspaniałą ucztę powitalną dla powracającego syna.
Chce z całym swoim domem rodziną, służbą świętować Jego powrót i okazać radość, że żywy powrócił do domu.
Była muzyka i tańce i wszyscy się weselili, że powrócił żywy do domu.
Tak cieszył się, że Jego syn opamiętał się i zrozumiał, że jego styl życia mógł go doprowadzić do zguby.
Prawdziwie wspaniała, pełna miłości ojcowska reakcja
A JAK TO WYGLĄDA W PRAKTYCE ZBOROWEJ? Czy starsi biorą przykład z tego Ojca?
Czy okazują zainteresowanie i miłość, współczucie i litość dla takiej zagubionej grzesznej owcy?
Czy raczej muszą się sztywno trzymać wszelakiego rodzaju sztywnych wytycznych zawartych w listach do starszych i książce "Paście..."?
W niżej zamieszczonym filmiku jest naświetlona ta "wspaniała" rzeczywistość zborowa.
I trudno się w niej dopatrywać miłości, życzliwości, litości i jakiejkolwiek empatii dla powracającego grzesznika do zboru.
Nie wspomnę już w ogóle o człowieku, który jakiś czas z premedytacją dopuszczał się jakichś grzechów.
Ale o tym, to jest już wspomniane w artykule.
To niedoskonały starszy, ma ocenić jak wielka jest skrucha.
A już w ogóle w tragicznej sytuacji jest taki grzesznik, jak sobie za "życia zborowego" nagrabił u takiego starszego.
Tu może powstać ogromne pole do zemsty, co niejednokrotnie się dzieje.
I wydłużającego się w nieskończoność czasu upodlenia zborowego.
I ostrzejszej formy ostracyzmu.
https://www.youtube.com/watch?v=-MJefSXJclw Zauważmy jeszcze jedno.
Że w przypowieści o marnotrawnym synu, syn w momencie spotkania z Ojcem ...
... tylko zadeklarował !!!!!!!! ... Co jest gotowy zrobić, by poprawić z Nim stosunki?
A jak zareagował Ojciec?
Ojciec nie wyznaczał mu żadnego czasu, w jakim miałby udowadniać, na ile Jego skrucha była szczera.
Nie upodlił też go, wyznaczając mu jakieś ostatnie miejsce w domu (jakiejś "oślej ławki" w zborze)
Nie posłał go do pracy ze swoimi niewolnikami stawiając mu jakiekolwiek warunki.
Nie dał mu jakichś łachmanów na ubranie się, ale nakazał wyjąć najlepszą długą szatę, sandały i ... pierścień.
Być może jakiś rodowy, żeby dokładnie było widać, że ten powracający włóczęga jest członkiem rodziny Pana tego domu, u którego pracują.
Nie wysłał go do jakiejś komórki, żeby się sobie byle czego najadł, po wojażach, jakie sobie zafundował za dziedzictwo.
Ale urządził mu wystawną ucztę z najlepszych, utuczonych zwierząt, niejako mówiąc do wszystkich:
Cieszcie się, bo oto mój syn powrócił, jeden z dziedziców mojej fortuny
Nie musiał znosić upokorzeń we wszelkiej postaci, jakie można by mu było wówczas zafundować, jako karę.
Ojciec zadbał o odpowiednią pozycję syna w rodzinie i przed niewolnikami i Jego godność.
Cała służba musiała zobaczyć i uznać, że do domu przybył ktoś, komu należy okazywać szacunek.
Czy w taki sposób są traktowani grzeszący członkowie zboru powracający do niego?
Czy starsi z daleka wyczekują i wypatrują jakichkolwiek oznak powrotu takiej zaginionej owcy?
Czy taka osoba jest traktowana z pełną godnością, gdy pojawia się na zebraniach w sali królestwa?
To są tylko niektóre pytania, które rodzą się w związku z przypowieścią o synu marnotrawnym, który powraca do domu.
I zdając sobie sprawę, jaki prowadził tryb życia, zapewne z drżeniem serca, jako winowajca wracał w te ojczyste strony.
I być może, nawet się nie spodziewał, że Ojciec go w taki serdeczny, rodzinny, pełny miłości sposób powita.
Dzisiejsi starsi, to raczej zachowują się tak, jak ten drugi syn z przypowieści Łukasza 15:25-32
Któremu trudno było zdobyć się na jakąkolwiek radość z powrotu brata.
A Wy, czytający to świadkowie Jehowy, sami to oceńcie.
Zapewne widzicie, jak to wygląda w Waszych zborach.
Starsi nie potrafią czytać w sercu człowieka, ale dostali przyzwolenie od CK na osądzanie.
A przecież są tylko ludźmi.
Pozdrawiam myślących.
"Estera"