We mnie nie ma złości. Jest tylko wielki ból.
Jak odeszłam 30 lat temu przez pierwsze lata nic nie czułam,tak to przynajmniej pamiętam.Rzuciłam się w wir życia,obowiązków,popełniania błędów. Jednym zdaniem gromadzenia doświadczeń.
Teraz moim sposobem na rozładowanie emocji jest popłakać sobie. Z żalu że tak źle(w sekcie) minęła mi młodość,która się już nie wróci,z tęsknoty za matką która mnie nie kocha i nigdy nie kochała,za siostrą którą przewijałam,nosiłam na rękach,własną piersią chroniłam przed złośliwymi rówieśnikami.
Czasem płaczę też za ojcem który choć nie świadek to straszny dupek,raz żal mi jego innym razem siebie.
Moim ukojeniem jest mój drugi mąż,światus i katol
Choć gad
to on chyba na mnie czekał całe życie a ja miałam nosa że wlazłam na jego drogę
Czasami w sezonie tylko,stosuję terapię dynią
podłóg Adama