Moja znajoma (czyli, koleżanka koleżanki) pisała prace (umownie: dyplomową) u znanego Pana. na temat wulgaryzmów. Zaliczyła. Z ciekawości poczytałem. Nie lubię ludzi wulgarnych. Nie lubię też takich co ciągle mówią: jehowa, jehowa, jehowa, z tą sama częstotliwością co inni mówią: kurde, kurde, kurde. Ale ona tam używała wulgaryzmów w sposób naukowy.
Faktem jest, że pewne słowa, to jak szyfr do skarbca - jak ich nie użyjesz, to system nie zastartuje.
Dokładnie to samo, co w filmie pt.: Seksmisja. Magiczne słowo opuszcza windę. Osobiście się przekonałem o tym nie raz.
Ale podam przykład kogoś innego. Francja, szpital, potrzebna pomoc. Dwóch facetów. Ten mówiący po niemiecku umie może 3 zdania po angielsku. Personel jak muchy w smole. W końcu nie wytrzymał i wyrwało mu się magiczne k.... mać. Z miejsca wyleciała piguła i łamaną polszczyzną mówi: to nie mogliście powiedzieć od razu, że jesteście z PL. Wszystko załatwione zostało od ręki.
Może to jest magia języka.
Przy czym, gniew i złość warto trzymać na smyczy jak głupiego psa. Wiadomo, inteligentny pies nie wali pięścią w stół, i raczej nie szczeka.
Jakby co, nie przeklinajcie.