Z tego, co wiem, w starożytności w medycynie stosowano upusty krwi, co związane było po części z teorią humoralną Hipokratesa. Nie jestem znawcą Biblii więc nie będę się spierać jakoś szczególnie, czy chodziło o używanie krwi w medycynie, czy nie.
Po prostu jestem zwolennikiem przekonania, że zgodnie ze słowami Pawła, apostołowie, nie mieli zamiaru nakładać dodatkowych ciężarów, na nowo ochrzczonych chrześcijan. Dlatego, pod natchnieniem Ducha Św, znieśli większość przepisów nałożonych Prawem Mojżeszowym. Sami napisali, że Prawo, nakładało zbyt wiele ciężarów, które nawet żarliwie wierzącym, było ciężko przestrzegać. A w kwestii, o której mowa, ono zabraniało jedynie SPOŻYWANIA krwi. Nic ponad to. Skąd więc pomysł, że należy rozważać jakiś szerszy kontekst wykorzystania krwi?
Co do interpretacji świadkowskiej, ja uważam, że jej wolność kończy się tam, gdzie zaczyna wolność decydowania człowieka o swoim życiu. Po licznych słowach krytyki doktryny krwi, wprowadzono do użytku słowo ODŁĄCZENIE, zamiast wykluczenie. Ale poza nazewnictwem, niczego to nie zmiania, bo konsekwencje są takie same.
Nie jest to też, jak pisze dziewiątka, sprawa sumienia. Po pierwsze doktryna WTS rozróżnia wyraźnie te frakcje, które są sprawą sumienia, od tych, które są wyraźnie zabronione. Po drugie, temat krwi jest wałkowany regularnie, a wierni poddawani są indoktrynacji, mającej na celu utrwalenie w nich przekonania, że w razie przyjęcia krwi oni i nawet ich nieochrzczone dzieci zostaną potępieni przez Jehowę i pozbawieni szansy na życie wieczne. Osoby, które zmarły w wyniku odmowy transfuzji, stawiane są za wzór oraz dawane są rady, jak transfuzji można uniknąć, nawet za cenę złamania prawa świeckiego.
Dodatkowo, stworzono KŁSy, które pilnują "jedynie właściwej decyzji", a każdy Świadek zobowiązany jest do noszenia oświadczenia "Żadnej krwi" i pilnowania, aby robili to jego bliscy.
Takie postępowanie, wobec wiernych, to nie jest moim zdaniem, pozostawienie im wolnej woli i decyzji, sprawie sumienia.