Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 4 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?  (Przeczytany 14239 razy)

Offline R2D2

  • Pionier
  • Wiadomości: 700
  • Polubień: 115
  • "Umiesz mówić prawdę? Naucz się też jej słuchać. "
Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #30 dnia: 11 Czerwiec, 2015, 21:07 »
Odwrócę .......
To że ta historia budzi Twój niepokój nie oznacza, że jest niewiarygodna :)
Miłość nigdy nie ustaje..., [nie jest] jak proroctwa, które się skończą 1 Kor 13:8


Offline uncja

Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #31 dnia: 11 Czerwiec, 2015, 21:37 »
Jest nieiarygodna bo nie zawiera istotnych szczegołow Kiedy czytam mam wrażenie jakbym gazetę pokroju "Fakt" czytała i czuje sie tak jakby ktols chciał mnie oszukać

Dla porównania kiedy czytam lub słuchamt tego co mówi Robert Rient jest to spójne scalone i mam przekonanie ze to prawda nie kłębia mi sie po głowie liczne pytania i wątpliwości

Jestem przeciwna publikowaniu takich budzących wątpliwości historii albo ktoś chce pokazać swa historie ze szczegółami uczciwie bez przemilczeń bez wątpliwości wyjaśniając to o nieprawdopodobne albo niech nie zawrcaa głowy...

Jeśliby sie okazało ze np ojciec był alkoholikiem dręczącym rodzinę albo ze matka była samotna to rzuca inne świkatło na całokształt a ta historia zawiera wiele przemilczeń tego co istotne


Mario

  • Gość
Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #32 dnia: 11 Czerwiec, 2015, 22:11 »
Ale Rient opisuje własne przeżycia więc wzbudza to zaufanie i dlatego ma przewagę.


A Gedeon przekazuje historię  czyjąś , obowiązuje Go zapewne dyskrecja a być może tajemnica pewnych danych.


Niemniej poznałem Gedeona już na tyle dobrze, że wiem iż nie szuka ona "tanich sensacji" a " na sercu leży mu " dobro każdego człowieka , który doznał krzywdę. I myślę, że ta troska o drugiego człowieka jest podstawą do wiary w Gedeona jako w człowieka  prawego.
Są ludzie , którzy zdobywają sobie w określonym czasie publikę i brawa. Gedeon na rzecz pokrzywdzonego człowieka pracuje codziennie, od kilku lat. Jeżeli ktoś z Nas jest w stanie wziąć na siebie ten "ciężar" i odpowiedzialność , Gedeon chętnie zaprasza do współpracy. Ja nie byłbym w stanie zrobić tyle co On. A Ty Uncjo?


Po czym można poznać, że coś jest dobre?  Moim zdaniem po zaufaniu, którym darzą ludzie Gedeona powierzając mu swoje historie i powierzając mu tajemnice, wiedząc , że On umiejętnie przedstawi to co istotne , nie zdradzając niepotrzebnych szczegółów.


A teraz tak schodząc z patosu - gdzieś w Biblii było zapisane, że podwójnym szacunkiem obdarza się osoby ciężko pracujące ( dla innych ..).  Ja chylę głowę przed Wyzwolonymi i przed tobą Gedeonie.


I to tyle. Dziękuję za przeczytanie do końca...
« Ostatnia zmiana: 11 Czerwiec, 2015, 22:13 wysłana przez Mario »


Offline Roszada

Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #33 dnia: 11 Czerwiec, 2015, 22:15 »
Jest nieiarygodna bo nie zawiera istotnych szczegołow Kiedy czytam mam wrażenie jakbym gazetę pokroju "Fakt" czytała i czuje sie tak jakby ktols chciał mnie oszukać

A mój znajomy zna tę osobę osobiście.
I nie czuję się jakbym Fakt czytał.
Jakby mi zależało to bym też ją mógł poznać. 8)


Offline R2D2

  • Pionier
  • Wiadomości: 700
  • Polubień: 115
  • "Umiesz mówić prawdę? Naucz się też jej słuchać. "
Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #34 dnia: 11 Czerwiec, 2015, 23:11 »
Robert Rient odkrył się całkowicie.... każdy zakamarek ciała i duszy! I jak najbardziej jego historia jest spójna, autentyczna.
Jeśli już padło to porównanie....
Robert jest wykształconym człowiekiem, psychologiem, dziennikarzem, pisarzem..... napisał niejedną książkę, niejeden artykuł.... Jego ksiązka ma kilkadziesiąt stron..... 

Jak można do tego przyrównać kogoś, kto po prostu w KILKUNASTU  zdaniach chciał przedstawić swoją historię najlepiej jak potrafił????


A jeśli ta historia jest prawdziwa, jak czuje się osoba która próbowała coś powiedzieć, ale po kilku zdaniach jest już oceniona, że jej historia jest naciągana, nieprawdziwa, niewiarygodna......

"Mały chłopiec z wściekłością rzucił kamieniem w uciekającego kota.
- Dlaczego to robisz? – zapytał dziadek.
Mały, obrażony na cały świat, milczał. Dziadkowi udało się jednak wydobyć z niego prawdę. Chłopiec lubił zwierzęta i gdy przeszła mu złość, żal mu się zrobiło kota. Wszystko zaczęło się od… Nie wiadomo, gdzie był początek. Policjant miał bardzo zły humor i z całą surowością karał najmniejsze przewinienie. Nauczyciel zapłacił mandat i lekcję rozpoczął od bezlitosnego sprawdzania wiadomości, nie uwzględniając żadnego usprawiedliwienia. Starszy brat dostał jedynkę, zanim zdążył otworzyć usta i po powrocie do domu dał młodszemu bratu porządnego kuksańca za to, że tamten włożył jego sweter. Chłopiec wybiegł na podwórko i zobaczył kota…
Dziadek wysłuchał wszystkiego i zaczął opowiadać chłopcu pewną historię.
- Przed wielu, wielu laty mały, biedny lud przemierzał pustynną, kamienistą ziemię w poszukiwaniu urodzajnego kraju, gdzie miałby pod dostatkiem wody i pożywienia, gdzie mógłby osiąść na stale. Jak w każdym narodzie byli w nim ludzie mali i wielcy, i tacy sobie, średni. Każdy nosił ze sobą z miejsca na miejsce to, co nagromadził w swoim życiu: radości i smutki, dobre i złe czyny, pragnienia, porażki i sukcesy, codzienne kłopoty… Skórzane worki z cierpieniem były bardzo ciężkie, ale były proporcjonalne do wielkości człowieka. Każdy miał własny worek. Nawet dzieci dźwigały swoje małe woreczki. Początkowo wszyscy wędrowali z ochotą, bo wizja bogatego, szczęśliwego kraju, w którym osiądą, dodawała im sił. Gdy jednak mijał dzień za dniem, miesiąc za miesiącem i nie widać było końca drogi, a worki stawały się coraz cięższe, bo przybywało cierpienia – zaczęli szemrać. Strach podpowiadał im, że opadną z sił i zostaną gdzieś na pustyni. Wielcy zaczęli więc zrzucać swoje worki na plecy średnich, a średni na plecy małych, mali zaś na plecy tych najmniejszych.
Ludzie przeciążeni ponad miarę zaczęli słabnąć, szli coraz wolniej. W dodatku, zajęci tylko własną wygodą, nie zauważyli, że zeszli z drogi i zaczęli kręcić się w kółko. Im bardziej bali się o swoje życie, tym mocniejszy stawał się wewnętrzny głos, który podszeptywał, że ocalą swoje życie, gdy najmniejszy pojawiający się ciężar od razu zrzucą na innych. Lud marniał z każdym dniem i pewnie wszyscy by zginęli, gdyby wśród nich nie objawił się wielki i mocny król. On jeden nie bał się o swoje życie i wiedział, jak odnaleźć zgubioną drogę.
- Nie bójcie się – powiedział do przerażonych ludzi. – Obiecuję, że doprowadzę was do urodzajnego kraju. Jest tylko jeden warunek: każdy poniesie worek mniejszego od siebie, a ja, ponieważ jestem najsilniejszy, wezmę najcięższy worek.
Mali przyjęli to z radością, ale wielcy byli zbyt dumni, by dźwigać cudze ciężary. Ufni w swą siłę poszli własną drogą… Podobno ich duchy do tej pory błąkają się po pustyni – opowiadał dziadek.
- A pozostali? Co z nimi? – zapytał chłopiec.
- Przy królu pozostała garstka tych najsłabszych. Droga była jeszcze długa, ale teraz każdy z nich niósł ciężar mniejszy niż mógłby udźwignąć i wszyscy mogli iść szybciej. Ludzie słuchali króla i bezpiecznie dotarli do pięknego kraju. Odpoczęli tu po trudach wędrówki i założywszy osadę wspólnie się weselili – zakończył opowiadanie dziadek. Po chwili milczenia dodał:
- Jeżeli nie chcesz, aby „twój duch błąkał się po pustyni”, nie zrzucaj ciężaru swego życia na słabszych. Przyjdź do mnie, pomogę ci go nieść, bo jestem silniejszy." Elżbieta Polak




Może TA dziewczyna po prostu chciała aby ktoś pomógł jej nieść ciężar......



Miłość nigdy nie ustaje..., [nie jest] jak proroctwa, które się skończą 1 Kor 13:8


Mario

  • Gość
Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #35 dnia: 11 Czerwiec, 2015, 23:34 »
Cytuj



Może TA dziewczyna po prostu chciała aby ktoś pomógł jej nieść ciężar......





Czasem tylko to możemy zrobić. Czasem tylko to wystarcza.
« Ostatnia zmiana: 11 Czerwiec, 2015, 23:36 wysłana przez Mario »


Offline Liberal

Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #36 dnia: 12 Czerwiec, 2015, 02:02 »
A co do Prezesa..... No żeby zostać prezesem to ileś osób musiało oddać swój głos na daną osobę.... więc musieli mieć zaufanie, że będzie godnie reprezentował  .......

A ja do tej pory byłem święcie przekonany, że nikt inny się tego podjąć nie chciał ;)
Marek Boczkowski

Viva la Apostasía!


Offline R2D2

  • Pionier
  • Wiadomości: 700
  • Polubień: 115
  • "Umiesz mówić prawdę? Naucz się też jej słuchać. "
Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #37 dnia: 12 Czerwiec, 2015, 09:04 »
Masz rację Lib :) Nikt nie chciał zostać Prezesem dlatego wszyscy tak ochoczo zagłosowali za Gedeonem :) Haha
Miłość nigdy nie ustaje..., [nie jest] jak proroctwa, które się skończą 1 Kor 13:8


Offline Roszada

Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #38 dnia: 12 Czerwiec, 2015, 10:39 »
Masz rację Lib :) Nikt nie chciał zostać Prezesem dlatego wszyscy tak ochoczo zagłosowali za Gedeonem :) Haha

Ja też bym nie chciał. Ciągle być na świeczniku. :-\
Odbierać dziesiątki telefonów, czasem od osób niezrównoważonych psychicznie, 'doradzaczy', krytykantów itp.

Już wiem coś o tym, bo mój nr telefonu też był kiedyś u Piotra na wierzchu. Teraz jest głębiej więc mam więcej spokoju. ;)

Przy okazji dowiedziałem się co myślą o mnie niektórzy nie znający mnie osobiście exy. Jaka ze mnie zmora katolicka. :-\


Offline Ariana

Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #39 dnia: 12 Czerwiec, 2015, 10:47 »
Ja też bym nie chciał. Ciągle być na świeczniku. :-\
Odbierać dziesiątki telefonów, czasem od osób niezrównoważonych psychicznie, 'doradzaczy', krytykantów itp.

Już wiem coś o tym, bo mój nr telefonu też był kiedyś u Piotra na wierzchu. Teraz jest głębiej więc mam więcej spokoju. ;)

Przy okazji dowiedziałem się co myślą o mnie niektórzy nie znający mnie osobiście exy. Jaka ze mnie zmora katolicka. :-\


A ja sie ciesze, ze jestes 'zmoro katolicka' :)


Offline gedeon

Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #40 dnia: 12 Czerwiec, 2015, 13:28 »
Jest nieiarygodna bo nie zawiera istotnych szczegołow Kiedy czytam mam wrażenie jakbym gazetę pokroju "Fakt" czytała i czuje sie tak jakby ktols chciał mnie oszukać

Dla porównania kiedy czytam lub słuchamt tego co mówi Robert Rient jest to spójne scalone i mam przekonanie ze to prawda nie kłębia mi sie po głowie liczne pytania i wątpliwości

Jestem przeciwna publikowaniu takich budzących wątpliwości historii albo ktoś chce pokazać swa historie ze szczegółami uczciwie bez przemilczeń bez wątpliwości wyjaśniając to o nieprawdopodobne albo niech nie zawrcaa głowy...

Jeśliby sie okazało ze np ojciec był alkoholikiem dręczącym rodzinę albo ze matka była samotna to rzuca inne świkatło na całokształt a ta historia zawiera wiele przemilczeń tego co istotne

Powiem Tobie Uncjo, że trudno się z Tobą nie zgodzić, fajnie by było aby wszyscy pisali poprawną polszczyzną, literacko i ze zrozumieniem, dołączając do  tego uwierzytelniony dokument potwierdzający zdarzenie, listę naocznych świadków itd. Oczywiście przez upublicznieniem listu, musieliby odpowiedzieć na szczegółową ankietę.

Wyobraź sobie, że to Ty jesteś osoba potrzebującą pomocy, tak na cito, masz taką potrzebę z kimś porozmawiać, napisać i wyrzucić z siebie a musisz spełnić powyższy warunek......(?)
Czujesz to, co byś pomyślała o tej organizacji która zamiast pomocy postawiła by Ciebie w tak kłopotliwej sytuacji.

Stowarzyszenie Wyzwoleni takich warunków nie stawia, każdy może napisać tak jak potrafi i zadzwonić, TY też Uncjo. ;D ;D ;D i nikt nie odpowie Tobie "nie zawracaj głowy"
« Ostatnia zmiana: 12 Czerwiec, 2015, 13:47 wysłana przez gedeon »


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #41 dnia: 12 Czerwiec, 2015, 19:04 »


  List może budzić jakieś wątpliwości, ale to jeszcze za mało aby kogoś skreślać i z góry zakładać, że to co pisze nie jest prawdą. Jeśli ktoś większość życia czytał tylko strażnicę i Pismo też może mieć problemy z wysławianiem się czy też obnażaniem swoich "bolących miejsc". Nie oszukujmy się, literatura TS nie jest językowo wysokich lotów.
Jeszcze nie tak dawno czytaliśmy list człowieka który zgłosił się o pomoc do Stowarzyszenia, bo został bez dachu nad głową. Domaganie się jakiś szczegółów jest dziecinadą. Gdyby Stowarzyszenie puszczając ten list do obiegu ujawniło jakieś detale, to ono byłoby wtedy niewiarygodne. Bo kto by chciał się zgłosić  do takiej papli?

Kto chce niech wierzy, kto nie chce niech sobie przypomni Łukasza 6:37... ;)
 
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline gedeon

Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #42 dnia: 12 Czerwiec, 2015, 19:06 »

A ja sie ciesze, ze jestes 'zmoro katolicka' :)

Powiem Tobie Ariana, jestem tego samego zdania, będzie trzymał z diabłem......i też będę jego przyjacielem.
Ja osobiście nie znam drugiego tak pracowitego człowieka. ;D ;D ;D


Offline Roszada

Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #43 dnia: 12 Czerwiec, 2015, 19:09 »
Ja osobiście nie znam drugiego tak pracowitego człowieka. ;D ;D ;D

A moja świętej pamięci mama mówiła mi, jesteś śmierdzący len, jak nie chciałem pomagać na działce. :)
Ale ja zawsze mówiłem, chcieliście działkę to macie, a ja się na nią nie prosiłem. ;)


Offline uncja

Odp: Uwierzyć we własne istnienie. Czy wiara może być tak naiwna?
« Odpowiedź #44 dnia: 12 Czerwiec, 2015, 20:12 »

  List może budzić jakieś wątpliwości, ale to jeszcze za mało aby kogoś skreślać i z góry zakładać, że to co pisze nie jest prawdą. Jeśli ktoś większość życia czytał tylko strażnicę i Pismo też może mieć problemy z wysławianiem się czy też obnażaniem swoich "bolących miejsc". Nie oszukujmy się, literatura TS nie jest językowo wysokich lotów.


To nie o brak sprawnosci językowej chodzi ale o fakty o rzetelność . Jeśli kobieta ma lat czterdzieści parę i pisze o zdarzenia sprzed 20 stu 30 lat z myślą .o tym aby to zostało opublikowane to powinna sie nad tym chwile zamyslic 20 lat to dosc czasu by ułożyć sensowną opowiesc zwłaszcza jeśli w tej opowiesci sie kogoś oskarża obciąza winą.
Tak sformułowane mysli pomijanie faktów przypominaja ploty bazarowej przekupy a ja plot nie lubie