Wiele tutaj odstępczych betonów.
Mamy tutaj odstępcze betony, które nie rozumieją świata podobnie jak ich odpowiedniki w Organizacji i zatrzymały się w percepcji świata i Organizacji przynajmniej 20 lat wstecz.
A prawda jest taka, że młody facet wychodzący z Organizacji często nie ma żadnego punktu odniesienia do dalszego życia i przemienia się w maszynkę do wegetacji. A wiecie dlaczego? Dlatego, że częścią dziedzictwa rodzinnego jest dziedzictwo znajomości, rozpoznawalności. W ten sposób będąc wewnątrz zboru możesz poznać i zaprzyjaźnić się z ludźmi, których w innym wypadku nie poznałbyś nigdy albo którzy mieliby cię w dupie.
Nierzadko są to ludzie zamożni, błyskotliwi, posiadający firmy, podróżujący po świecie. Wam betonom odstępstwa umknęło coś co ja niedawno miałem okazję obserwować, czyli pokolenie świadkowskich 30 latków. Atrakcyjnych luzaków zarabiających duże pieniądze, noszących się w modnych garniturach, lubiących rozmaite użytki, mających swobodny stosunek do wielu nakazów Organizacji, a zarazem pozostający w jej szeregach. Oni mają gdzieś czy WTS sprzedawał papierosy. Ale będąc w ich towarzystwie możesz się z kimś napić, pogadać o życiu, znaleźć pracę, a nawet i kobietę przy odrobinie szczęścia. A nawet jeśli nie, to masz przynajmniej podstawę do tego by w towarzystwie takich ludzi się kręcić. Bo mówisz: "Ja z rodu Snowindów". Oni: "Ach tak, kojarzymy, siadaj, napij się z nami, biedny, brzydki, ale brat".
W poprzednim zborze tego nie miałeś, ale Kraków jest ogromny, z pewnością są młode zbory, a ty znasz te klimaty. Bardzo możliwe, że przy odrobinie wysiłku i przymykania oczu na to i owo ( bo nie mówię już o wierze) mógłbyś sobie ułożyć życie na nowo, bo jest z kim. Nie mówię że to rozwiązanie idealne, ale jak czytam wypowiedzi tutaj by znaleźć hobby, to wyrachowany powrót do Organizacji wydaje mi się dużo lepszym i bardziej perspektywicznym rozwiązaniem.