Niniejsza dyskusja pokazuje, że Internet tylko częściowo jest miejscem, w którym można otrzymać wsparcie - wsparcie informacyjne, wsparcie psychiczne czy wsparcie emocjonalne. Niestety nie ma on właściwości leczniczych.
Jeśli ktoś chce zaoszczędzić pieniądze na psychiatrze i psychologu, a postanawia porozmawiać o swoich problemach tylko z ludźmi z otoczenia (czy to z najbliższego czy z Internetu) - nie mającymi wykształcenia psychologicznego ani wystarczająco odpowiednio rozwiniętej empatii, to często spotyka się właśnie z takimi reakcjami jak w dyskusji powyżej - czyli na przykład jest oskarżany o to, że się "mazgai z byle powodu".
Psycholog nie jest cudotwórcą, nie uleczy z dnia na dzień. Ale przynajmniej jest to osoba, która rozumie, że ludzie na co dzień odczuwają różne emocje do których mają prawo. Mają prawo mieć doła, skarżyć się na to, że coś im się w życiu nie podoba, nie udało. I na pewno nie powiedzą wtedy: "przestań się mazgaić, bo twoje problemy są nieważne... inni cierpią bardziej."
Uzewnętrzniając się w Internecie zawsze ponosimy ryzyko, że nasze emocje, myśli i postawę skomentuje ktoś, kto wcale nie rozumie naszego problemu. Kto może ten problem wyśmiać i zhejtować.
Może to smutne, ale aby w dzisiejszym świecie zostać naprawdę wysłuchanym ze zrozumieniem... należy za to po prostu zapłacić.
Każdy kto twierdzi, że rozmowa z koleżanką przy kawie jest lepsza niż rozmowa ze specjalistą ma tylko częściowo rację. Bo koleżanka wysłucha gratis, ale zawsze może palnąć jakiś nieprzemyślany komentarz i w dobrej wierze stara się pomóc. A że nie wie jak ma pomóc, to chce po prostu służyć radą typu: "weź się w garść." Nie jest to zła wola tej koleżanki, ale często jej bezradność wobec tego tematu jeśli chce pomóc, a nie wie jak.
Oprócz tego naprawdę wielu ludzi nie rozumie emocji innych ludzi i każde ich wspomnienie o złym samopoczuciu odbierają jako mazgajenie się.
Chcę też dodać coś na usprawiedliwienie otoczenia. Otóż żyjemy dziś w świecie pełnym problemów i stresu. I jeśli pojawia się w otoczeniu ktoś, kto ciągle powtarza: "jak mi źle, czuję się beznadziejnie", to zaczyna być to w pewnym momencie irytujące.
Ja osobiście chcę mieć fajny, miły dzień i niekoniecznie dowiadywać się, że ktoś uważa, że cały świat i jego życie jest do dupy. Można tego posłuchać raz, można posłuchać dwa razy... ale później jest to zwyczajnie męczące.
Ja osobiście jestem człowiekiem o dużej empatii, ale też stawiam granice. Miałam kiedyś na fejsbuku w znajomych osobę, która średnio co drugi dzień publikowała posty o swojej depresji. Kilka razy dziennie wrzucała też swoje selfie z komentarzem typu: " kiedyś wyglądałam lepiej". Najpierw wzbudzało to moje współczucie, ale później zaczął mnie trafiać szlag. Włączałam fejsa i ciągle pojawiała mi się nowa informacja i zdjęcie z przekazem, że ktoś czuje się beznadziejnie. Jakimś cudem wytrzymałam to kilka miesięcy, ale później postanowiłam, że dla własnej higieny psychicznej wywalam tę osobę ze znajomych (zresztą znaną mi tylko jako "znajoma znajomego z Internetu").
Snowid - masz już (moim zdaniem) jasny obraz sytuacji. Postąpiłeś właściwie doradzając się na forum co robić. Ale sam widzisz już, że dalej ten system już nie zadziała. Że samo forum Ci nie pomoże, a może jeszcze bardziej wpędzić Cię w dół, gdy przeczytasz kolejne komentarze typu: "weź się w garść".
Choć masz więc sił niewiele i jesteś zniechęcony, to dla ratowania siebie teraz musisz szukać już profesjonalnej pomocy... i to za pieniądze niestety.
Bycie dzisiaj wysłuchanym to jest po prostu LUKSUS!
Ile razy się tak zdarza, że chcesz w rozmowie podzielić się z kimś swoimi uczuciami, a ta osoba już po minucie zaczyna się nudzić Twoją opowieścią i albo grzebie w telefonie, albo przerywa Twoją wypowiedź jakimś newsem z internetu czy też śmiesznym filmikiem z kotami?! Ludzie często nie potrafią i nie chcą słuchać (a ci którzy potrafią to albo wymierający gatunek dinozaurów albo specjaliści, którzy biorą wynagrodzenie za swoją
pracę).
Tak... za pracę... Bo wysłuchanie kogoś z całą uwagą, to ogromny wysiłek - psychiczny i emocjonalny. Dlatego psycholodzy i psychoterapeuci są jedną z grup zawodowych najbardziej narażonych na wypalenie zawodowe.
Snowid, masz prawo czuć się tak jak się czujesz. Nie jest tak, że Twoje problemy są nieważne.
Musisz znaleźć tylko kogoś, kto będzie w stanie z uwagą Cię wysłuchać i zaproponować profesjonalną pomoc. Rozbijaj więc świnkę skarbonkę i działaj (zapisują się na wizytę u specjalisty) - boś młody chłopie i pełen potencjału.
Nie licz na cuda, że od razu Ci się wszystko poprawi w jeden dzień. Nie licz na cuda, że od razu trafisz na wybitnego specjalistę, który "uleczy" Cię w czasie jednej rozmowy... ale zrób ten pierwszy krok.
W sytuacji w jakiej jesteś - były Świadek, mama obecny Świadek cierpią wszyscy. I Ty i ona.
Spróbuj znaleźć pomoc dla siebie, a liczę na to, że z czasem uda Ci się również rozszerzyć ją na swoją mamę, która ma przecież czas na to, żeby jeszcze zrozumieć w jak destrukcyjnej religii tkwi. Nadzieja umiera ostatnia. A ja po wydarzeniach w swoim życiu widzę, że wszystko może się wydarzyć i zmienić na lepsze.
Dodam Ci jeszcze na koniec, że choć rodzina (żona, dzieci) jest czymś wspaniałym, to jednak nie jest lekiem na całe zło. Jesli Ty sam ze sobą źle się czujesz, to będziesz tak samo źle się czuł będąc w związku i będąc rodzicem. Nie jest tak, że każdy kto ma rodzinę nagle przestaje mieć depresję. Również w związku można czuć się samotnym.
Aby stworzyć szczęśliwy związek najpierw trzeba samemu poukładać sobie w głowie. Dzieki temu żona/mąż staje się Twoim partnerem, a nie darmowym psychoterapeutą, który ma Ci pomagać radzić sobie z emocjami przez resztę życia (i którego obciążasz wszystkimi swoimi problemami).
Zainwestuj zatem w swoje zdrowie psychiczne teraz, a to pomoże stworzyć Ci zdrową rodzinę w przyszłości. Nie pali się - nie musisz się żenić już jutro.
Najpierw "zbuduj dom" - niekoniecznie ten z cegieł, ale ten " w głowie".
Czego Ci serdecznie życzę i pozdrawiam