skoro Awaria zeznał że można spotkać pojedyncze osoby nie prowadzące podwójnego życia (a nawet oszacował ich liczbę na 1/40 społeczności) to ja dla odmiany napiszę o prostolinijnej osobie której starszyzna nie chciała uwierzyć w jej prostolinijność
osobę tę (nastoletnią dziewczynę) starsi zboru rozpytywali co wie o potajemnych spotkaniach miejscowej młodzieży, a ona naprawdę nic nie wiedziała (była córką koordynatora, czy raczej - jak się wtedy mówiło - nadzorcy przewodniczącego, a więc młodzież jej nie ufała obawiając się że doniesie swemu tatusiowi)
dziewczynę tę zapytano o alkohol i trawę, a dziewczę nie rozumiało co to jest "trawa" i zaczęło śmiać się, wspominając opisane w Biblii spożywanie trawy przez Nabuchodonozora...
Był rok 1990 a więc wszelkie nowinki zachodnie także te demoralizujące były już w Polsce znane, ale ona żyła jak pod kloszem (Biblia, Strażnica, zebrania, głoszenie, itd. itp.) a większośc młodego życia przeżyła w Polsce Ludowej, w której takie zjawiska jak marihuana nie były znane (a na pewno nie były tak powszechne jak obecnie).
Starszyźnie trudno było uwierzyć że panna nie rozumie, że zapytali ją o marihuanę. Ubzdurali sobie że ona coś ukrywa przed nimi a jej śmieszki ze słowa "trawa" wytłumaczyli sobie tym, że może zażyła coś mocniejszego od trawy
i postanowili powołać komitet sądowniczy.
Na szczęście ojciec dziewczyny wybił im ten pomysł z ich pustej łepetyny...