SIOSTRA BOŻENKA - odc. 2
No i się doczekała. Przyszedł Gracjan, niosąc pełne naręcze śmierdzących ubrań roboczych, chociaż sam wyglądał, jakby został wycięty z żurnala dla modnych mężczyzn pt. „Zadaj szyku na dyskotece”.
- Witaj siostro Bożenko. Gdzie mam rzucić te łachy?
- Cześć Gracjanku. Połóż tu na krześle, zaraz się nimi zajmę. - Bożena lubiła patrzeć na tego chłopaka. Wiedziała, że nie jest bystry, ale poza tym chłop jak dąb. Prawie dwa metry wzrostu, twarde mięśnie, zero tłuszczu. W wolnych chwilach lubiła zamykać oczy i wyobrażać sobie, jakby to mogło być… „Tfu, tfu, co za kosmate myśli”. - odezwało się sumienie, przywołując Bożenkę do porządku.
- Coś ty dzisiaj taki elegancki, żenił się będziesz? - zwyciężyła natura plotkary. - Wybierasz się na Studniówkę?
- Żarciki się ciebie trzymają ciociu. - chłopak skrzywił się, jakby ugryzł wyjątkowo kwaśną cytrynę. - Nie chcę o tym gadać. Wszystko jest do du… do niczego. - szybko się poprawił, bo nie wypada słudze Jehowy używać takich słów. „Chyba zaraziłem się tym od odstępców na tych wszystkich forach. Wiadomo, że złe towarzystwo, psuje pożyteczne obyczaje”. - pomyślał. - „I ten cholerny Wiktor! A niech go wszyscy diabli! Wybacz Jehowo”.
- Ty mi tu, Gracjan, nie „ciociuj” - Bożence nie w smak było, że ją postarza. - Jestem od ciebie tylko 15 lat starsza i całkiem nieźle się trzymam. Nie uważasz? - puściła do niego oko i uśmiechnęła się zalotnie.
- Eee, no oczywiście, że tak. Świetnie się trzymasz. - powiedział, a w myślach dodał - „Ale puścić to już się nie możesz”.
- Ale powiedz, co się stało?
- To nie twoja sprawa siostro Bożeno! - w jego głosie, zabrzmiał oficjalny ton. - Sam muszę to załatwić. Do widzenia. - zamknął za sobą drzwi pralni, a po chwili słychać już było szybko oddalające się kroki.
- Co za palant. - mruczała pod nosem Bożena. - Ale jednak „ciacho”. - zauważyła, że nawija na palec pukiel włosów.
Bożenka zawsze lubiła czytać i wolała zagłębić się w lekturze Strażnicy niż oglądać broadcastingi. Próbowała kilka razy oglądać je wieczorami, ale usypiała, zanim audycja dobiegła choćby do połowy. Jakoś nie wychodziło jej z tym telewizyjnym wielbieniem. Ale teraz, w ciągu dnia, jest bardzo mało prawdopodobne, że zaśnie. Odpaliła internet w smartfonie i weszła na stronę. Najpierw obejrzała audycję, gdzie prowadzącym był Członek CK, Steven Lett. Bardzo lubiła tego misiowatego mężczyznę, miny, jakie stroił do kamery, przyprawiały ją o spazmy śmiechu. On sprawiał, że była w stanie obejrzeć broadcasting od początku do końca. Kojarzył jej się z Benny Hillem i Jasiem Fasolą jednocześnie. Inni działali na nią, jak Kaszpirowski – adin, dwa, tri… i oczy zamykały się samoczynnie, a głowa opadała jej na piersi.
Po rozrywce z Lettem postanowiła wzmocnić się duchowo. Większość nowych świateł rozumiała świetnie. Część słabiej, ale tłumaczyła sobie, że Niewolnik wierny i roztropny prowadzi ją ścieżką prawych i rozumie sprawy duchowe lepiej od niej, w końcu oni są braćmi Chrystusa, ona ma tylko wierzyć. I była ta jedna nauka, której nie rozumiała w ogóle. Kilka razy czytała artykuł w Strażnicy, pytała o nią męża, raz obejrzała broadcasting, ale nic jej się nie rozjaśniło w umyśle. Postanowiła więc jeszcze raz obejrzeć audycję na temat nowego zrozumienia pokolenia pamiętającego rok 1914. Najpierw obejrzała wyjaśnienia brata Splane’a. Nic to nie dało. Potem kolejną, z prostszym wyjaśnieniem, niestety z tym samym rezultatem.
„Przecież »to pokolenie« miało pamiętać wydarzenia roku 1914.” - myślała. - „Pomazańcy, »zazębiający się« z tymi, którzy pamiętają, sami już nie pamiętają tych wydarzeń! Ufff! Przecież to jest bez sensu”. - czuła, że ie powinna tak myśleć, ale nie mogła nic poradzić na to, że jej coś w tych tłumaczeniach „nie grało”. - „Chyba nie jestem aż taka tępa, do jasnej… pogody!”
Postanowiła wpisać w Google „zazębiające się pokolenia”. O dziwo, na pierwszych miejscach wcale nie wyświetliły się wyniki z jw.org. Trochę ją to zdziwiło, ale nie było tak źle. Pierwszy odnośnik wyglądał zachęcająco; "Dwie koncepcje „zazębiających” się pomazańców „tego pokolenia”. W dodatku na forum dla Świadków – Świadkowie Jehowy w Polsce.
Postanowiła się nie rejestrować. Zawsze może to zrobić, jeśli będzie chciała zostać tu na dłużej, a dyskutować nie miała zamiaru. Zaczęła czytać. Artykuł rzeczowo napisany, autor powoływał się na źródła z wcześniejszych publikacji…
- Zaraz, zaraz… Coś tu się nie zgadza! - przeczytała kilka innych artykułów, m.in. o wyliczeniach brata Russella, opartych na wymiarach piramidy, przewidywanych końcach tego systemu rzeczy w roku 1914, 1925 i 1975. Szybko spojrzała na górę strony. Dopiero teraz zobaczyła słowa „BYŁYCH Świadków Jehowy”.
„Bezczelni odstępcy!” - pomyślała ze złością. Weszła jeszcze w zakładkę „NASZE HISTORIE”, żeby zobaczyć, co piszą.
„Zawsze coś mi nie pasowało w naukach Towarzystwa, ale nie przejmowałem się tym. Oczy mi się otworzyły, kiedy zacząłem czytać Biblie w innych przekładach”. - „Pewnie te katolickie, z których usunięto imię Boże”. - pomyślała. Czytała dalej. - „Dopiero wtedy zobaczyłem, jak WTS dostosowuje Biblię do swoich nauk. Wtedy nastąpiło moje przebudzenie i postanowiłem odejść. Napisałem list o odłączeniu. Żona i moi rodzice, którzy są nadal Świadkami, z dnia na dzień przestali się do mnie odzywać”.
„Zasłużyli sobie na swój los! Uciekają jak szczury z jedynej prawdziwej Bożej Organizacji. Szerzą swoje fałszywe nauki, niektórzy przed odejściem spożywają emblematy na Pamiątce”. - Między sobą nazywali takich „samozwańcy-pomazańcy”.
W następnym wątku jakaś dziewczyna pisała;
„Symbol przyjęłam w wieku 15 lat. Teraz mam 19. Kilka miesięcy temu poznałam chłopaka ze świata. Pokochaliśmy się i spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu. Pięć miesięcy temu zaszłam w ciążę. Nic nie powiedziałam rodzicom, ale tego nie dało się ukryć. Matka powiedziała o tym starszym. Zwołali komitet i zostałam wykluczona. Rodzice kazali mi się wyprowadzić z domu. Mieszkam teraz z chłopakiem. On pracuje za najniższą krajową i jest nam bardzo ciężko”.
„Dobrze jej tak!” - pomyślała. - „Jeśli nie przestrzega się zasad Jehowy, to trzeba ponosić konsekwencje. Biblia jasno mówi; „Nie zadawajcie się z rozpustnikami”. Może kiedyś zmądrzeje i wróci do zboru”.
Zmarszczyła brwi. Przypomniała sobie o Ewie, swojej najlepszej przyjaciółce, z którą nie miała kontaktu od prawie 10 lat. Były jak dwie bratnie dusze, lubiły razem chodzić do służby, lubiły podobne rzeczy, rozumiały się bez słów, jedna zaczynała zdanie, a druga kończyła. Tak było do czasu, kiedy okazało się, że spodziewa się dziecka z jednym z braci. On nie chciał się żenić i oboje zostali wykluczeni. Zerwała z nią kontakt, licząc, że Ewa okaże pokorę i wróci do zboru. Nie wróciła…
„Podłe kłamstwa!” - z gniewu, na policzki wystąpiły jej rumieńce. - „Wybrali światowe życie, a teraz rozgoryczeni zrzucają całą winę na Organizację. To prawda, że zbór składa się z niedoskonałych ludzi, ale tylko my głosimy tak jak chrześcijanie w pierwszym wieku. Nigdy więcej tam nie zajrzę!” - podjęła stanowcze postanowienie. - „Nie wolno dyskutować ani czytać tego, co piszą odstępcy, to nasienie Szatana!”
- O czym tak myślisz Bożenko? Coś się stało? - kobiecy głos wyrwał ją z zamyślenie. Szybko wrzuciła telefon do torebki.
- Nie, nie, siostro Rebeko. - odpowiedziała szybko, aby ukryć zmieszanie. - Czytałam na naszej stronie nowe artykuły i musiałam trochę pomyśleć.
- Pamiętaj Bożenko, jeśli czegoś nie rozumiemy, należy poczekać na Jehowę. Nie należy wybiegać przed szereg, przypomnij sobie Drugi Jana jeden dziewięć; Nikt, kto się wysuwa naprzód i nie trzyma się nauki Chrystusa, nie cieszy się Bożym uznaniem.
- Pamiętam Beki i wcale nie mam takiego zamiaru.
- To dobrze Bożenko. Tu ci kładę pościel do prania. Do zobaczenia na zebraniu.
- Do wieczora.
Kiedy Rebeka wyszła, Bożena szybko wyjęła z torebki smartfon i usunęła historię przeglądania.
Myśl o Ewie nie dawała jej spokoju. Były tak blisko. Dlaczego wolała pozostać w świecie rządzonym przez Szatana Diabła? Gdyby tylko Ewa nie była wykluczona, natychmiast by do niej zadzwoniła...