Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE  (Przeczytany 25026 razy)

Offline PoProstuJa

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #90 dnia: 18 Marzec, 2019, 22:31 »
Odcinek 10 - Dylematy brata Dżefreja – cały czas dalszy ciąg :)

Po chwili wszyscy przybysze przeszli przez kolejne drzwi pancerne, a ich oczom ukazał się widok, którego się nie spodziewali…

Po przekroczeniu progu znaleźli się w małym, ale dość przytulnym pokoju bez okien. Gładkie ściany pomalowane były na jasnoszary kolor, który dodatkowo rozświetlony był blaskiem dużej, stojącej lampy. Po środku pokoiku znajdował się dywan, a na nim mały kufer, spełniający funkcję stolika, wokół którego ustawione były wygodne meble – miękka, szara kanapa, jasny fotel, pufy i rozkładane krzesła. W rogu znajdowała się drewniana komoda z szufladami i lustrem oraz mała biblioteczka z książkami.
- Hmmm… to całkiem ładna piwnica – zauważył głośno Dżefrej.
- Mam wrażenie, że kiedyś gdzieś już taką widziałem… - dołączył się do Dżefreja Stiven.
- A mi się wydaje, że kiedyś już w takiej byłem… - drapał się po brodzie brat Samuel.
Główny architekt z uśmiechem przysłuchiwał się rozmowie członków Ciała Kierowniczego i po chwili odparł:
- Myślę, że wy wszyscy mieliście okazję widzieć to miejsce… Zastanówcie się gdzie mogliście się spotkać z piwnicą urządzoną w takim stylu…
- Tak, no jasne! Przecież sami zatwierdzaliśmy ten film do realizacji! To pokój z filmu na Zgromadzenie! – ożywił się Dejwid.
- Brawo! – klasnął w dłonie architekt.
- Ale co on tutaj robi? – dopytywał Stiven.
- To wynik zaradności i gospodarności zespołu, który projektował to wnętrze. Skoro mieliśmy już gotowe meble i pomysł z planu filmowego, to szkoda byłoby ich nie wykorzystać. A poza tym dzięki filmikowi o prześladowaniu braci podczas Wielkiego Ucisku nabiera on teraz wyjątkowego znaczenia dla każdego, kto tutaj by się znalazł – wyjaśnił Jonathan.
- To piękny przykład gospodarności bracie Jonathanie! – zachwycał się brat Samuel. – Ale właściwie kto by tutaj miał się znaleźć?
- Już tu jesteśmy bracie Samuelu – odparł główny architekt. – To miejsce schronienia na wypadek prześladowań w czasie Wielkiego Ucisku.
- Nie za wiele tu miejsca… I jedna kanapa tylko… - zauważył rozczarowany Dżefrej.
- Spokojnie, chodźmy dalej – odparł z uśmiechem Jonathan.
Architekt dziarskim krokiem podszedł do biblioteczki z książkami. Ku zdumieniu wszystkich ten niepozorny, prosty mebel spełniał także drugą funkcję – po przechyleniu jednej z książek na półce mechanizm biblioteczki uruchomił się i okazało się, że są to tajemnicze drzwi prowadzące do kolejnego pomieszczenia.
- Sprytne! – zachwycał się Dejwid, a inni goście wtórowali mu będąc pod wrażeniem pomysłowości z jaką urządzone zostały pomieszczenia, które ukazały się uch oczom.
- Zapraszam szanownych braci dalej… - architekt zachęcającym gestem skinął w kierunku członków Ciała Kierowniczego. – Tutaj jest pokój sypialniany z łóżkami piętrowymi. Wystarczy dla dwudziestu osób. A dalej aneks kuchenny i dwie toalety z dwoma prysznicami.

Dżefrej rozglądał się po podziemnych pomieszczeniach i miał mieszane uczucia. Z jednej strony uważał, że pokoiki są dość schludne i przytulne. Z drugiej zaś strony z lekkim niesmakiem spoglądał na piętrowe łóżka, które przypominały mu młodzieżowe schronisko w górach, gdzie za niewielką opłatą można znaleźć nocleg w zbiorowym pokoju. Ostatnio spał na takim łóżku jako nastolatek i nie uśmiechało mu się, aby zamienić swój obecny luksusowy apartament na niewielki pokoik w podziemiach z wąskimi łóżkami.
- Bracie Jonathanie… na jak długo przewidywany byłby nasz pobyt w tych podziemiach? – zapytał w końcu skonsternowany Dżefrej.
- Bracie Dżefreju, to wszystko zależy od tego jak długo będą trwały prześladowania Świadków podczas Wielkiego Ucisku… Mamy oczywiście głęboką nadzieję, że nigdy nie będziecie musieli zejść do podziemi, ale musimy być przygotowani na każdą możliwość. Również na taką, że Wielki Ucisk potrwa przez dłuższy czas.
- A co jeśli ktoś nas tutaj znajdzie?- zapytał zaniepokojony Dejwid.
- Bracie Dejwidzie… to jest praktycznie niemożliwe. Wszystko zostało tak zaprojektowane, że nikt nie ma szans żeby was odnaleźć. Najpierw musiałby się przedrzeć przez drzewa i krzaki i błoto… samochodem więc tu nie dojedzie. Po drugie musieliby znaleźć tajemnicze wejście, a o jego istnieniu nie wie nikt… oprócz mnie, was oraz pewnej ilości nielegalnych imigrantów, którzy budowali to podziemie. Biorąc jednak pod uwagę, że nie znali języka angielskiego i nie wiedzieli gdzie są, to nie możemy się czuć zagrożeni z ich strony. Kolejna sprawa to pancerne drzwi zabezpieczone wszystkimi możliwymi zabezpieczeniami jakie istnieją – to są ciężkie drzwi z ciężkimi sztabami, podłączone do elektroniki. Sami widzieliście jak wygląda procedura ich otwierania – hasła, szyfry, kody. Żaden komandos nie wyłamie ich jednym kopem. Więcej… nawet wybuch granatu czy dynamitu nie zaszkodzi tym drzwiom. A nawet jeśli jakimś cudem ktoś by się dostał do podziemi głównym wejściem, to zatrzyma się na którymś z korytarzy, bo nie uda mu się sforsować kolejnych drzwi. Wszyscy zaś, którzy będą znajdowali się w środku od razu będą powiadomieni alarmem, że do środka zbliża się intruz.
- Nie ukrywam, że nie za wiele tu miejsca bracie Jonathanie… - westchnął Dejwid.
- Tutaj może nie… dlatego idziemy dalej! – Jonathan zapraszającym gestem skinął na gości. – Zapraszam w kierunku tych szaf. To są szafy do przechowywania ubrań, rzeczy osobistych, żywności i tak dalej. Otwórzmy jednak te trzecie drzwi… z pozoru to tylko drzwi od szafy, ale tak naprawdę prowadzą nas do kolejnego korytarza. Wystarczy tylko lekko nacisnąć tylną część szafy… i już mamy drogę przejścia dalej.
- To niesamowite bracie Jonathanie! Czuję się jak w piramidzie z tajemnymi korytarzami i przejściami! – zachwycał się Dżefrej wraz z pozostałymi towarzyszami podróży.
- Masz słuszność bracie Dżefreju… korytarze piramidy były inspiracją do naszej budowli. Myślę, że brat Russell byłby z nas dumny i zachwycony naszym dziełem!
- Oooo taaak! Brat Russell lubił piramidy…! - Jonathanowi potakiwał Stiven.
- Bracia… do tej pory zobaczyliście pomieszczenia będące tylko częścią podziemi. Będą idealnie nadawać się do zamieszkania dla zasłużonych betelczyków, którzy będą przebywać tu, aby usługiwać wam i pomagać w każdej chwili. A teraz zapraszam was do tej części zaprojektowanej tylko dla was!

Bracia Króla z przejęciem i z wypiekami na twarzy szli za głównym architektem, który raz po raz odkrywał przed nimi kolejne tajemnice niezwykłej podziemnej budowli...


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 218
  • Polubień: 8691
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #91 dnia: 18 Marzec, 2019, 22:39 »
Witaj-ProstuJa: myślę,że nie zakłóciłem tego wątku, pisząc ową historię , bez porozumienia z Tobą na priv??  :)


Offline PoProstuJa

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #92 dnia: 18 Marzec, 2019, 22:45 »
Witaj-ProstuJa: myślę,że nie zakłóciłem tego wątku, pisząc ową historię , bez porozumienia z Tobą na priv??  :)

Pisz Nadaszyniaku co Ci serce dyktuje. W końcu to serial i różne postaci mogą się pojawić :)


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 218
  • Polubień: 8691
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #93 dnia: 18 Marzec, 2019, 22:48 »
Pisz Nadaszyniaku co Ci serce dyktuje. W końcu to serial i różne postaci mogą się pojawić :)
PoProstuJa: dziękuję, bo myślałem, że wszedłem jak się mówi między "wódeczkę a zakąskę''  :) :) :)


Offline PoProstuJa

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #94 dnia: 18 Marzec, 2019, 23:06 »
PoProstuJa: dziękuję, bo myślałem, że wszedłem jak się mówi między "wódeczkę a zakąskę''  :) :) :)

Nadaszyniaku... nasz serial pokazuje, że życie nadarzyniaków i warwickich Betelczyków jest po prostu trudne! To takie trudne sprawy są!  ;D Wątków jest dużo, fanatyzm i odstępstwo ściele się gęsto! I nawet reklamy tu są! Taki klasyczny serialik tu mamy, gdzie może zdarzyć się wszystko!  ;D


Offline UWAGA AWARIA

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #95 dnia: 19 Marzec, 2019, 19:45 »
Ja powiem otwarcie.
Lubię prawdziwe historie z życia.
Życie dostarcza tak wiele, że nie ma potrzeby fantazjować, chyba że ktoś lubi i są tacy co lubią to czytać.
Nigdy w fantastyce nie gustowałem.

Podobnie z kryminałami.
Zawsze lubiłem prawdziwe opisy kryminalne (i takie czytam jak się napatoczą), a nie takie wymyślane.

 ;D ;D ;D fajne :) :)
  pisz masz talent

ale myślę tak jak Roszada że brat Dżefrej, powinien się zastanowić w obecnych czasach czy nie zasilić 500+
kasą WTSu bo ,brat Dżefrej kupił sobie pakiet internetowy już dawno i jak widzi jakie wałki robi WTS na salach królestwa w naszym kraju
to powinien już napisać do izby skarbowej o interpretacje przepisów podatkowych<czy aby to zgodne z prawem
ponieważ brat Dżefrej kiedy czyta jaki jest obieg sal królestwa w JW nawet na Wikipedii link załączył
to on nie będąc doradcą podatkowym wie że to są wałki ;D ;D a jest ich tam cała masa

tylko kiedy Dżefrej się zbierze i napisze to pismo ,trzymam za niego kciuki bo laik widzi
że to jedzie omijaniem prawa skarbowego ,czemu to Dżefrej tylko widzi?
może czas mu pomóc aby napisał do koleżanek z izby a one jak to zobaczą to PIS
się ucieszy ! ;D ;D tyle kasy leży obok,ponoć pod latarnią najciemniej

tu mam link od Dżefreja mówił że szczególnie interesuje go własność
obieg pieniądza na budowy ,zysk że sprzedaży i darowizny,
https://pl.wikipedia.org/wiki/Sala_kr%C3%B3lestwa

Dżefrej

też zwrócił uwagę na to że Ala Capone załatwił księgowy bo AL był nie uczciwy
a nieuczciwość wychodzi w księgach,na które zwrócił uwagę
kiedy pracował przy przekazywaniu kasy w JW

a jak by tą interpretacje dostał tak za 2msce to mógł by złożyć w pierwszym
lepszym US celem jej wykonania i dzieciaczki miały by500+

takie z życia wzięte :) :) ;)
« Ostatnia zmiana: 19 Marzec, 2019, 19:49 wysłana przez UWAGA AWARIA »


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 218
  • Polubień: 8691
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #96 dnia: 21 Marzec, 2019, 18:37 »
Historia brata Piotra (2)
Po chwili wstał, przemył twarz zimną wodą, kiedy wychodził z łazienki zobaczył ukradkiem na swoich prześladowców, siedzieli skupieni pogrążeni w modlitwie nad wonną kolacją, docierał jej zapach unoszący się w powietrzu po cały salonie.
Żona wpatrująca się w talerz, warknęła dobitnym głosem na Piotra:
- zapamiętaj!! ostatni raz zrobiłam tobie kolacje, marsz do kuchni i sam tam jedz, z nami nie będziesz od dziś jadał przy wspólnym stole, jesteś wykluczony, potępiony przez Jehowę, ty, grzeszniku.
Syn aby poprzeć słowa matki, splunął w stronę ojca i zatopił wzrok w gorącej potrawie na talerzu, mówiąc do mamy przełykając kolejną łyżkę strawy:
-masz rację mamusiu, Jehowa go zniszczy w niedługim czasie jak i innych bezbożników!?
-otóż tak, tak, kochanie, opowiedziała z naciskiem, kiwając głową z nad stołu  - w odruchu spojrzała na syna.
Nagle, podniosła głowę z świdrującym spojrzeniem na Krzysia dopowiedziała:
-tylko sam uważaj, uważajjj...!! na siebie, w tym szatańskim świecie, który nas wkoło otacza, abym również nie utraciła ciebie Krzysiu, to pewna lekcja jaką przedstawił tobie sam Jehowa ...

Piotr poszedł do kuchni na talerzyku leżały dwa plasterki salcesonu, pół bułki i czerwony nadgniły pomidor, zalał wrzątkiem w szklance herbatę, która zabarwiła się na słomkowy kolor.
Z cichą modlitwą przystąpił do spożycia kolacji, którą Jadwiga jemu przygotowała, kiedy kończył ostatni kęs weszła Jadwisia (bo tak zawsze do niej się zwracał) niosąc puste talerze po skończonej kolacji z synem, wkładając je do zmywarki, warknęła przez plecy w stronę Piotra:
od dziś spisz na podłodze, nie będziesz kalał świętego łoża małżeńskiego- powiedziała dobitnie odwracając się w jego stronę, po chwili dodała: wiem, że nie jesteś wykluczony za niemoralność cudzołóstwo itp sprawki, ale jako nie będący już w świętej bożej organizacji, uznawany jesteś za światowego śmiecia, który zostanie zniszczony w armagedonie, tak mówi Jehowa poprzez ciało kierownicze a ono nigdy się nie myli - odwróciła się nagle, zmierzając wolnym krokiem do salonu nie czekając na  jakąkolwiek odpowiedź ze strony Piotra.
Krzyś cichutko przysłuchiwał się tej rozmowie za futryny wychylił głowę w grymaśnej minie pokazał ojcu język, Jadwisia pogłaskała syna po głowie i odpowiedziała, tak to należy się twemu ojcu, żadnego od dziś szacunku dla tego śmiecia, dopóki nie powróci do zboru i nie przeprosi Jehowę za swoje nikczemne czyny.

Syn dorastał miał prawie czternaście lat, w zborze uchodził nadal jako prymus pośród młodzieży w sekcie a nawet doczekał się upragnionej nagrody od Jehowy, kiedy otrzymał zborowy znak będąc pomocniczym pionierem.
Jednak jego zachowanie budziło pośród jego rówieśników pewną antypatię, wymądrzał się jaką on ma wiedzę, że jest lojalny wobec Jehowy i przykładnym bratem dla całego zboru, niejednokrotnie opowiadał wkoło jak traktuje swego wykluczonego od lat ojca, co według opinii pastuchów zborowych był przed wszystkimi chwalony i dający dobry przykład dla innych młodych cielaków zborowych.

Piotr mając naturę spokojną, spełniał wymogi przysługujące głowie domu wobec Jadwisi jak i dorastającego syna, zastanawiał się w chwilach osamotnienia nad dalszym losem rodziny.
Był miłośnikiem rożnych forum w necie, dyskutował na rożne tematy, ponieważ posiadał wielką wiedzę, a także pragnął ją zgłębiać, będąc tu czy tam na forach.
Lecz w tym wszystkim odczuwał: samotność, pustkę i dręczące, prześladujące go myśli.
Jadwisia jego żona nadal brylowała w zborze jako przykładna pionierka, poświęcając wszelki czas na klamkowanie w terenie.
Piotr w tym szaleństwie żony zauważył, że Jadwisia zaczyna zaniedbywać dom, a także swojego ukochanego syna.
Kiedyś będąc w sklepie stojąc w kolejce do kasy niepostrzeżenie usłyszał '' Ona jest z nim tylko dla pieniędzy, sama to mówiła, gdyż bez jego gotówki Krzyś i ona nie poradziliby sobie, będąc tylko na zasiłku ZUS-owskim Krzysia''.
Piotr dyskretnie odwrócił głowę i rozpoznał znane zborowe informatorki oraz serdeczne przyjaciółki Jadwisi.

Pewnej nocy siedząc w necie natchnął się na dziwne forum, które krytycznie wypowiada się o sJ, zastanawiał się czy warto wchodzić na taką stronę zaryzykował,  kiedy przeczytał niektóre informacje w niej zawarte, nagle poczuł wewnętrzną trudno do opisania radość, w przypływie emocji zalogował się, czytał do świtu z zainteresowaniem, jego osobiste zastrzeżenia w stosunku do świadków Jehowy, spełniły jego wszelkie oczekiwania i odpowiedzi na nurtujące przez wiele lat pytania, potwierdzone przez te osoby co były kiedyś w tej sekcie.

Zbliżała się pora wyjścia do pracy, poszedł więc do kuchni aby szybko wypić kawę, stwierdził, że śniadanie zje później będąc w pracy, gdyż od wielu miesięcy tak systematycznie czynił.
Był radosny, że nie zmarnował nocy odpisując na różnych forach, lecz gruntownie z zainteresowaniem czytał, to nowe forum, które zaczęło odgrywać wielką role, dając rożne wyjaśnienia o drugiej stronie sekty, myśli się kłębiły w jego głowie i coraz to nowe nasuwały się kolejne pytania, na które chciał znaleźć odpowiedź.

Wychodząc z domu jak zawsze od lat mówił do Jadwisi ''kochanie do popołudnia'', lecz nigdy od czasu opuszczenia sekty nie słyszał  z jej strony odpowiedzi.
Nagle, sparaliżowała jego zaistniała sytuacja, usłyszał dobiegający cichy głos z salonu, ''do popołudnia kochanie'', w tym głosie wyczuł, smutek Jadwisi, więc zanim wyszedł skierował kroki w stronę salonu.
Widok go przeraził, przy stole siedziała Jadwisia z opartą ręką na stole trzymała się za czoło, usłyszał cichy szloch a łzy spływały po jej policzkach …
Co się stało Jadwisiu, co się stało kochanie – zapytał, usiadł przy niej i delikatnie dotknął jej drżącą rękę.
Po chwili podniosła głowę, spojrzała na niego, jej rozpacz była wymalowana na jej twarzy jakby w amoku, zaczęła mówić cichym głosem, trudno było zrozumieć w tym szlochu, co mówi:
Kiedy, kiedy... pytałeś mnie gdzie jest Krzysiu, powiedziałam jest u mojej mamy na wakacjach ???!
To nieprawda, to nieprawda okłamałam ciebie!?
Krzyś, Krzyś …,??!!- opierając głowę na jego ramieniu, drżąc cała, przytuliła się mocno i wydobyła  z siebie przerażający trudno do opisania budzący grozę szloch …. 

CDN


Offline Światus

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #97 dnia: 24 Marzec, 2019, 23:38 »
SIOSTRA BOŻENKA - ODCINEK 4

„Od przyjaciół Boże strzeż,
z wrogami sobie poradzę.”

   
       
       To był TEN dzień. Bożenka od samego rana nie mogła znaleźć sobie miejsca. Odcinek między drzwiami a oknem przemierzyła chyba pięćdziesiąt razy. Do tego była milcząca, całkiem jak nie ona. Mąż śmiał się, że niedługo dojdzie na Kopiec Kościuszki niczym Felicjan Dulski. Miała dzisiaj wolne i nie musiała siedzieć w pralni. Obmyślała, co napisze w swoim pierwszym poście na forum, ale równie ważne było, GDZIE to zrobi. Wyobrażała sobie, jak musiałaby się tłumaczyć, gdyby ktoś ją przyłapał. Kto wie, może skończyłoby się nawet komitetem sądowniczym i wyrzuceniem z Betel, a tego w żadnym razie nie chciała. Wyobraziła sobie to wytykanie palcem, plotki i złośliwe uśmieszki pod nosem.

       Nie mogła się zdecydować. Myślała o jakimś spokojnym miejscu w Nadarzynie, ale tutaj nie było zbyt bezpiecznie. W takiej małej miejscowości wszyscy się znają. Poza tym nie chciała, żeby jej przeszkadzano. Jeśli ma wykonywać tajną misję, to musi mieć spokój, bez nerwowego zerkania, czy akurat nie idzie ktoś znajomy. Ostatecznie stanęło na Łazienkach Królewskich. Cisza, spokój i nikogo, kto by ją znał – wymarzone miejsce.
– Po obiedzie jadę do Warszawy Beniaminie – zakomunikowała Bożenka małżonkowi.
– Po co? – odwrócił się od laptopa, na którym ze zmarszczonym czołem oglądał najnowszy Broadcasting.
– Pozwiedzam trochę, pospaceruję. Dawno nie byłam. Może się trochę odchamię, jak pooddycham „stolicznym” powietrzem – roześmiała się.
– Pojadę z tobą, pospacerujemy razem. Dobrze nam zrobi taki dzień tylko we dwoje. – Tego Bożenka się nie spodziewała.
– To świetny pomysł Beniaminku, ale może innym razem…
– Dlaczego? Pogoda jest idealna – nie dawał za wygraną.
– Nudziłbyś się. Chciałam pochodzić po sklepach, może sobie kupię jakąś letnią sukienkę. Chyba nie muszę ci przypominać, jak wyglądają babskie zakupy? – puściła do niego oko. – Następnym razem wybierzemy się we dwoje.
– Trzymam cię za słowo – uśmiechnął się Beniamin. – Tylko kup sobie coś ekstra na noc…
– Ty stary zbereźniku, może ty kupisz sobie męskie stringi. – Gdy wyobraziła sobie męża w stringach, parsknęła śmiechem.
– Bożenko, wiesz, że mi najbardziej do twarzy jest w okularach, a tobie w falbankach i koronkach. W stringach wyglądałbym, jakby goły facet zaplątał się w sznurek.
– Już dobrze, dobrze. Zobaczę. – W duchu pomyślała, że może ten jej stary, nie jest taki zły. Na pewno coś sobie kupi, warto spróbować.
   
       Ubranie przygotowała już wcześniej, więc po obiedzie szybko umyła zęby, uczesała się, wskoczyła w ciuchy i była gotowa do wyjścia. Sprawdziła, czy na pewno telefon jest naładowany, wzięła głęboki oddech i wyszła na postój busów. Nie czekała długo, kupiła bilet i zajęła miejsce. O tej porze do warszawy jechało zaledwie kilka osób, więc mogła układać w myślach treść postu. Prawdę mówiąc, należało doszlifować jeszcze szczegóły. „Będzie dobrze – dodała sobie otuchy – najważniejsze to robić swoje i nie dać się złapać.”
   Po kilkunastu minutach była na miejscu. Najpierw postanowiła kupić jakąś sexy haleczkę. Skoro obiecała staremu, to trzeba dotrzymać słowa. Nic ekstrawaganckiego, ot tak, żeby jako tako wyglądać w świetle świec. „Jesteś taka stara, a taka głupia” – upomniała się w duchu. „Nie głupia, tylko niepoprawnie romantyczna – szepnęła, a na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek.”

       Udało jej się. Już w pierwszym sklepie znalazła coś, co wpadło jej w oko. W czarnej seksownej koszulce z czarnej siateczki z koronkowymi wstawkami Bożenka wyglądała uwodzicielsko. Zostało uwypuklone to, co należało uwypuklić, zakryte – co trzeba było zakryć, choć prawdę mówiąc, ani materiał dużo nie zasłaniał, ani sama Bożenka nie miała się czego wstydzić. Mimo czterdziestki na karku wyglądała co najmniej dziesięć lat młodziej. Tylko te przepisowe spódnice do kostek. Skrzywiła się. Czasami wyglądała w nich jak zakonnica albo pionierka z czasów podboju Dzikiego Zachodu. „Niejednemu starszemu mogłabyś jeszcze zawrócić w głowie” – posłała powłóczyste spojrzenie do swojego odbicia w lustrze. – „Ciekawe co na to mój Benio? Aha, muszę wyrzucić paragon, bo jak się dowie, ile kosztował „ostatni krzyk mody bieliźniarskiej”, to i on może wydać ostatni krzyk...”

       Po opuszczeniu sklepu Bożenka udała się raźnym krokiem w kierunku Łazienek. Szkoda tracić czas. Wyciągając wnioski z poprzednich wizyt na forum, spodziewała się burzliwej dyskusji. To dobrze, im więcej uczestników, tym większe prawdopodobieństwo, że uda jej się kogoś przekonać do powrotu do Organizacji Jehowy. Tego, co miało się stać, nie przewidziała w najśmielszych snach. Nie uprzedzajmy jednak faktów.

       Weszła do parku i znalazła ławkę w cieniu rozłożystego kasztanowca. Rozejrzała się na wszelki wypadek, czy nie idzie ktoś znajomy, wyjęła smartfon, zalogowała się na forum, założyła nowy wątek i zaczęła pisać.
– Witaj siostro Bożeno! Co tu porabiasz? – Smartfon o mało nie wypadł jej z rąk, gdy usłyszała tuż obok znajomy głos. Ledwo zdążyła schować go do torebki.
– Co za miła niespodzianka – godziny spędzone na TSSK zrobiły swoje i uśmiech, którym obdarzyła niespodziewanego intruza, wyglądał przekonująco – brat Wiktor! Wiesz bracie, dzisiaj mam wolne, więc postanowiłam zrobić sobie małą wycieczkę. A co ciebie tu sprowadza?
Wiktor położył palec na ustach, w międzynarodowym geście „nikomu-ani-słowa”.
– Wiadomość przyszła dopiero wczoraj, ty siostro Bożeno będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie – wyprostował się i poprawił krawat – zostałem wyznaczony do wygłoszenia punktu na tegorocznym Kongresie.
– I w związku z tym przyjechałeś do Łazienek po natchnienie bracie? Chcesz pobyć sam na sam z Jehową, wyrazić Mu swoją wdzięczność za ten przywilej?
– N-nie – zająknął się nieco skonsternowany Wiktor – przyjechałem kupić sobie nowy garnitur na tę okazję, ale dziękuję, że zwróciłaś mi uwagę. Nie należy zapominać o wdzięczności dla naszego Stwórcy. Pomódlmy się razem siostro.
Bożenka zgrzytnęła zębami, na szczęście nie zauważył tego.
– Jehowo, jesteśmy Ci wdzięczni za każde dobro, które nas spotyka. Prowadź nas swoimi ścieżkami, udzielaj nam cennych wskazówek, poprzez Niewolnika Wiernego i Roztropnego i strzeż nas przed odstępcami. Jehowo, chroń Organizację! – zakończył.
– Amen.
– Przykro mi siostro, ale muszę pędzić do Nadarzyna. Zakupy zakupami, a robota nie zrobi się sama. Nie pogniewasz się?
– Ależ skąd bracie. Każdy ma swoje zadania, które musi wykonać. Przecież wszystko robimy na chwałę jehowy.
– Tak, tak. Tylko pamiętaj, nikomu ani słowa o tym, co słyszałaś. W swoim czasie sam wszystkich poinformuję.
– Ma się rozumieć.

       Kiedy Wiktor zniknął za bramą parku, Bożenka wyjęła telefon. Dopisała jeszcze kilka zdań i kliknęła „Wyślij wiadomość”. Oto jej treść;

       Witam wszystkich.
Trafiłam na to forum przez przypadek, poszukując informacji na interesujący mnie temat.
Chciałabym od razu zaznaczyć, że jestem Świadkiem Jehowy i nie mam zamiaru odchodzić z Organizacji. Nie twierdzę, że Zbór Świadków Jehowy jest idealny, wszak składa się z niedoskonałych ludzi. Natomiast wierzę, że jedynie posłuszeństwo nakazom Boga Jehowy, może zapewnić zbawienie, zaś ziemskim pośrednikiem między Bogiem a ludźmi jest Niewolnik Wierny i Roztropny.

       Od jakiegoś czasu czytam wasze posty i widzę, że odejście z Organizacji, nie wyszło niektórym na dobre. Wielu przestało w ogóle wierzyć, większość wierzy, w co i jak chce. Między odstępcami nie ma jedności, o jednomyślności nie wspominając. O, przepraszam, jesteście jednomyślni w nienawiści do Świadków. Tu nie ma między wami różnic. Prawdziwa jedność panuje w zborze. Czyż to nie jest wspaniałe? Miliony ludzi, myślących tak samo i dążących do jednego celu – raju na ziemi. Zastanówcie się, czy nie warto powrócić do zboru? Wystarczy okazać skruchę, a miłujący Jehowa uratuje was od śmierci w Armagedonie! Bardzo chętnie pomogę tym, którzy chcą się na nowo przyłączyć.

       Zdaję sobie sprawę, że niektórym odstępcom nic już nie pomoże. Szatan ich zwiódł i w swojej pysze uznali, że nie potrzebują ani przewodnictwa Niewolnika, ani duchowego pokarmu. Wybrali światowe życie zamiast służby Jehowie. Służba wymaga posłuszeństwa i pokory. Nie dziwi mnie to, sam Jezus powiedział, że będzie odstępstwo i tak jest. Co odstępcy mogą zaoferować podobnym sobie? Wyłącznie kłótnie i podziały. A co z miłością, której tyle jest w zborach Świadków Jehowy? Szkoda słów.

       To prawda, że niektóre zalecenia biblijne są ciężkie. W początkach mojej przynależności do Organizacji Jehowy miałam przyjaciółkę. Bardzo się lubiłyśmy, byłyśmy jak siostry. Najchętniej byśmy się ze sobą nie rozstawały. Niestety, moja, była już, przyjaciółka została wykluczona. Nie chce teraz mówić z jakiego powodu. Nie chciała okazać skruchy i więcej jej już nie widziałam. Było mi ciężko, ale przestałam utrzymywać z nią kontakty. Wierzę, że Bóg doceni moje poświęcenie.

       Mam nadzieję, że znajdą się tu osoby, które potrafią w cywilizowany sposób dyskutować z wierzącym i praktykującym Świadkiem. Możecie próbować mnie przekonywać, że nie mam racji, ale moja wiara jest silna i nic nie skłoni mnie do porzucenia zboru. Być może uda mi się przekonać niektórych z was, że warto wrócić.

Pozdrawiam wszystkich.
PS. Postaram się odpowiadać najszybciej, jak to będzie możliwe. Proszę się zatem nie niecierpliwić.

**************************
   
       Wstała z ławki i wyszła. Była z siebie zadowolona. Zastanawiała się, jaki będzie odzew na forum? Kiedy odjeżdżała z postoju, po drugiej stronie ulicy zauważyła kobietę, która wydała jej się dziwnie znajoma...
Czy warto zrywać relacje z powodu omylnej Strażnicy?


Offline O Yeah Bunny!

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #98 dnia: 16 Kwiecień, 2019, 18:56 »
Cykl: Z akt wydziału śledczego brata Gogusia
"Ostatni rok pracy w BO był bardzo wyczerpujący" zastanawiał się brat Goguś popijając przy swoim biurku na I piętrze budynku nr 1 poranną, czarną herbatę . Filiżanka czarnej, porannej herbaty zawsze poprawiała mu nastrój. I tak też poczuł się i teraz. Analiza zadań wykonanych w ostatnim roku służbowym wprawiła go w chwilę zadumy. W oczach miał setki godzin przeznaczonych na realizację filmu związanego z Kongresem 2019 w Polsce. Przypominał sobie szmat pracy poświęconej jako członek KO na realizację tego nagrania i popadł w jeszcze większą zadumę. Zatrzymał się w myślach i rzekł w sercu: "Opłacało się". Analiza rachunku zysków i strat ujawniła ponownie starą prawdę. "Bycie medialnym" zawsze popłaca. Tak też było i tym razem, przecież dopiero co wrócili z wyprawy po Afryce, na którą "zaprosili ich najlepsi przyjaciele". Zawsze za ich ciężką pracę ich "najlepsi przyjaciele" odpłacali im we wspaniałych wycieczkach, a to była kolejna z nich. "Ach ileż jeszcze przed nami. Ach te zasiadanie w pierwszych miejscach ileż nam daje dobrego... Wkrótce kolejny wyjazd" pomyślał kończąc poranną Prince of Wales.
« Ostatnia zmiana: 17 Kwiecień, 2019, 06:30 wysłana przez gerontas »


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 218
  • Polubień: 8691
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #99 dnia: 27 Październik, 2019, 17:24 »
Historia brata Piotra (3)
poprzednie dwa w tym wątku znajdziesz: pierwszy napisany w dniu 18.III.19 : drugi w dniu 21.III.19 – abyś miał pełny obraz tej historii
 ========
… No w końcu wyduś z siebie, gdzie nasz Krzyś!!- głośnym tonem zareagował Piotr.
Straciliśmy naszego syna, po chwili poprawiła wypowiedziane słowo, patrząc mężowi prosto w oczy -  STRACIŁAM SYNA – rozumiesz tępaku !!!, powiedziała przez zęby i odskoczyła na bok siadając w tym amoku na fotel, twarz ukryła w dłoniach cicho szepcząc niby do siebie: to wszystko przez Ciebie draniu, po chwili odsłoniła zapłakaną twarz szukając błędnym wzrokiem wokół siebie potwierdzenia wypowiedzianych słów - lecz do jej uszów dobiegała tylko głucha cisza.
Piotr na ten widok ataku histerii Jadźki, wzruszył ramionami i zaczął ubierać w pospiechu kraciastą marynarkę kierując się w stronę drzwi aby jak najszybciej wyjść na świeże powietrze, gdyż atmosfera w domu była nie do zniesienia- pragnął spokoju,ciszy i ciągłego oskarżania z ich strony, że nie jest świadkiem Jehowy.
Trzasnął drzwiami zostawiając żonę sam na sam z sobą, pomyślał ochłonie.
Jednak uparcie nachodziła go nadal myśl co mogło przydarzyć się synowi, gdzie jest, co robi ….?
Skierował kroki do najbliższej knajpy gdzie usiadł przy stole z widokiem na ulicę, zawołał, machając dłonią na kelnera, zamówił dwie setki zimnej wódki z małą przekąską.
Patrząc przez okno na przechodzących ludzi stwierdził, że oni nie mają takich problemów jak on z żoną i synem którzy są w absurdalnej, szalonej sekcie.
Podano mu zamówienie nawet szybko niż się spodziewał, wychylił szybko zimny lodowaty przezroczysty płyn, który lekko spłynął po ściankach przełyku, po chwili poczuł niesamowitą ulgę, przekąskę pozostawił nienaruszoną na stole, który był nakryty białym w kant wyprasowanym obrusem, pozostawiając jeden banknot przy popielniczce, wychodząc szybkim krokiem z lokalu usłyszał za sobą głos: Piotr, Piotr zaczekaj …?!, spojrzał ukradkiem, kto woła za jego plecami.
Stał za nim uśmiechnięty brodaty stary kompan Olek z  którym kiedyś pracował w wydziale śledczym.
Olek podał mu rękę na przywitanie i basowym głosem zaproponował napijmy się jednego strzemiennego, nadmieniając, że ma pewne ważne zapytanie.
Piotr bez słowa przyjął propozycję. Ponownie usiedli przy stoliku, gdzie siedział Piotr, Olek zamówił po jednym głębszym. Oczekując na trunek kompan zapytał:
Piotr czy syn jest już w domu...?
Piotr wytrzeszczył oczy , poruszył się nerwowo na krześle słysząc, taką niespodziewaną dla niego wiadomość. …..
CDN
   


Offline PoProstuJa

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #100 dnia: 18 Listopad, 2021, 20:08 »
Dwa lata minęły jak z bicza strzelił, a nasza telenowela jak na razie stanęła w miejscu.

Tymczasem Rydwan Organizacji pędzi jak szalony!
Czy za nim nadążymy?

Tego dowiecie się w kolejnym odcinku  ;D


Offline PoProstuJa

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #101 dnia: 30 Lipiec, 2022, 21:05 »
Odcinek 11 - Dylematy brata Dżefreja – cały czas dalszy ciąg
  ;D

Brat Dżefrej idąc kolejnym tajemniczym podziemnym korytarzem czuł coraz większe podekscytowanie. Zaraz – zgodnie z zapewnieniami głównego architekta Jonathana – zobaczy wraz z innymi Braćmi Króla swoją kryjówkę przygotowaną specjalnie na wypadek Wielkiego Ucisku. Dżefrej, przyzwyczajony do swojego warwickiego apartamentu,  miał głęboką nadzieję, że nie będzie musiał spać na niewygodnym piętrowym łóżku. Zwłaszcza, że ostatnio trochę przytył i to dopiero byłby dla niego wielki Ucisk!

Architekt prowadzący całą „wycieczkę” składającą się z członków Ciała Kierowniczego zatrzymał się mniej więcej w połowie około 30 – metrowego korytarza. Było to zaskakujące, ponieważ kolejne, stalowe drzwi znajdowały się na samym końcu tego korytarza. 

Brat Jonathan wyciągnął ręce ku górze i zaczął klaskać oraz rytmicznie kręcić biodrami i obracać się wokół własnej osi, jednocześnie śpiewając na wesołą nutę: „Armagedon już blisko! Armagedon już blisko!”.
Wszyscy członkowie Ciała Kierowniczego wybałuszyli oczy i zaczęli poważnie się martwić czy architekt nie zwariował. Jednak już po chwili wszystko się wyjaśniło.
Bracia poczuli lekkie drżenie i ku swojemu zdumieniu zobaczyli jak fragment ściany korytarza zaczyna się przemieszczać ukazując kolejne ukryte przejście. Wszyscy stali w osłupieniu z otwartymi ustami.

- Wow, bracie Jonathanie! Cały czas nas zaskakujesz – wypalił Dejwid.
- Bracia… jeszcze dzisiaj trochę zaskoczeń będzie! – uśmiechnął się pod nosem Jonathan. – Zapewne jesteście zdziwieni, że tym razem nie było żadnych stalowych drzwi, a to wejście jest ukryte pod ścianą korytarza?! Cóż… przyznam nieskromnie, że nad tym pomysłem głowiłem się najdłużej, ale okazał się genialny! Wyobraźcie sobie, że stałoby się nieszczęście i jakimś cudem do środka tych podziemi wtargnęłyby jakieś służby specjalne. Nawet gdyby udało im się sforsować poprzednie przejścia i dotrzeć do pokoiku betelczyków, to nie ma najmniejszych szans, aby dotarli tutaj! To przecież tylko zwykły, niczym nie wyróżniający się korytarz!
- Zaiste genialne! – zachwycał się Dejwid. – No ale tam na końcu korytarza przecież są jakieś drzwi… mogliby tam się włamać!
- A niech się włamują! Tamte drzwi to zwykła atrapa! Za nimi jest tylko schowek na szczotki, wiadra i zapasy papieru toaletowego.
- A więc nikt nas tu na pewno nie znajdzie? – dociekał Stiven.
- Nie ma takiej opcji! – wykrzyknął Jonathan. – To jak? Idziemy dalej?
- No jasne – entuzjastycznie odpowiedzieli uczestnicy „wycieczki”.
- W takim razie każdy z Was musi zakodować teraz swoje osobiste hasło składające się z gestów, ruchów oraz informacji głosowej. Jak już zauważyliście stanąłem w połowie korytarza, a tutaj znajduje się lekko wystająca cegła. To taki znak dla Was, abyście wiedzieli, w którym miejscu jest tajemne przejście. W podłodze, w ścianach i w suficie ukryte są kamery na podczerwień z czujnikiem ruchu oraz rejestratory dźwięku. Żeby otworzyć przejście każdy musi teraz przed tymi czujnikami odtworzyć swoje osobiste hasło. Musicie wyciągnąć ręce do góry, klaskać, kręcić biodrami i obracać się wokół własnej osi. Niezbędne jest również wyśpiewanie odpowiednich słów. Zastanawiałem się czy ustawić czujniki w taki sposób, żeby liczyły ilość wykonanych gestów, ale uznałem, że najlepiej będzie jeśli sami określicie swój niepowtarzalny kod ruchowo – głosowy. A więc bracia.. kodujemy! Kto pierwszy?

Bracia Króla w milczeniu spojrzeli po sobie, ale nikt się nie zgłosił.
- W takim razie może brat Dżefrej podejdzie jako pierwszy, a później brat Dejwid?! – architekt wskazał obu braci palcami. – No to zaczynamy!

I tak właśnie każdy członek Ciała Kierowniczego, rad nie rad, stojąc po środku podziemnego korytarza, po kolei  kręcił się, klaskał, wymachiwał biodrami oraz wyśpiewywał „Armagedon jest blisko! Armagedon jest blisko!”.

- Bardzo dobrze! Indywidualne kody zostały zaprogramowane! – uśmiechnął się Jonathan. – Wiedzcie, że nikt oprócz was.. i mnie oczywiście… nie będzie mógł się tutaj dostać! Tylko wy możecie uruchomić mechanizm otwierający to tajemnicze przejście. Nawet ta garstka wtajemniczonych (w przyszłości) betelczyków nie będzie miała takiej mocy. Będą mogli tu wejść tylko na wasze osobiste zaproszenie! No to teraz proszę za mną!  - brat Jonathan aż zatarł ręce - Idziemy zobaczyć wasze sekretne włości!


Offline PoProstuJa

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #102 dnia: 31 Lipiec, 2022, 15:46 »
Odcinek 12 - Dylematy brata Dżefreja

Brat Dżefrej, wraz z pozostałą grupką namaszczonych w Ameryce sług bożych, podążał za pomysłowym architektem Jonathanem. Napięcie sięgało zenitu, ponieważ grupa pokonała już cały szereg zabezpieczeń i tajemnych podziemnych przejść, a nadal nie dotarła do miejsca docelowego… czyli do swojej wygodnej kryjówki mającej ich uchronić przed Wielkim Uciskiem.

Tak… ci bracia oczywiście mieli nadzieję na życie w niebie i panowanie razem z Chrystusem, ale aż tak bardzo im się do tego nieba nie spieszyło. Owszem, wiedzieli, że podczas Wielkiego Ucisku nie każdy przeżyje, ale chcieli mimo wszystko zwiększyć swoje szanse na dalszą ziemską egzystencję. Zdawali sobie sprawę z tego, że kiedyś do tego nieba i tak muszą pójść… ale jednocześnie nie mieli nic przeciwko temu, jeśli dałoby się jeszcze trochę pożyć i pocieszyć się choćby smakiem wybornej Whisky. Dzięki niedzielnym wypadom brata Morrisa po kolejne zapasy mieli w Warwick tego trunku pod dostatkiem.  Brat Morris zawsze im tłumaczył, że kupuje większe ilości na „czarną godzinę”, a mniejsze ilości spożywa „na zdrowie”.

Po tym jak ściana podziemnego korytarza rozsunęła się w sekretnym miejscu i wszyscy bracia zakodowali już swoje indywidualne hasło ruchowo – głosowe, Jonathan skinął na nich ręką i wskazał, aby podążali za nim.

Brat Dżefrej był tak ciekawy co znajduje się za tajemnym przejściem, że ustawił się tuż za plecami Johnatana. Jego strategia niestety mu nie pomogła, ponieważ nic nie widział z powodu mroku panującego w pomieszczeniu, do którego weszli całą grupką. Gdy już wszyscy znajdowali się w środku, architekt trzy razy klasnął w ręce i wypowiedział słowo: „światło”. Wtedy w pomieszczeniu zaświeciła się duża lampa sufitowa i kilka mniejszych lampek na ścianach.
Dżefrej zaczął czyścić swoje okulary o kawałek koszuli, aby mógł lepiej zobaczyć pomieszczenie, które miało być jego schronem. Gdy włożył je z powrotem na nos, jego oczom ukazał się widok całkowicie kojarzący mu się z… Salą Królestwa!

W przedniej części pomieszczenia na kształt prostokąta liczącego około kilkudziesięciu metrów kwadratowych znajdowała się prosta mównica oraz skierowane w jej stronę kilka rzędów krzeseł. Z tyłu sali znajdował się natomiast długi stół z kilkunastoma krzesłami oraz komplet wypoczynkowy złożony z wygodnej kanapy, kilku miękkich foteli i stolika kawowego. Na bocznej ścianie znajdowała się również mała biblioteczka z najnowszymi książkami i czasopismami.

Ponieważ już wiele lat temu Ciało Kierownicze zaleciło, aby wszystkie publikacje ze „starym światłem” były sukcesywnie spalane, na półkach znajdowało się dosłownie tylko kilka książek oraz kilka roczników Strażnic i Przebudźcie się. Za to na podłodze obok biblioteczki stało duże, tekturowe pudło ze sporym zapasem starszych Strażnic i książek w twardych okładkach. Brat Jonathan wyjaśnił, że Strażnice te mogą służyć za podpałkę w podziemnej kotłowni, a w razie zimniejszych nocy, gdy trzeba będzie lepiej podhajcować w piecu, książki mogą posłużyć za dodatkowy opał. Braciom Króla spodobało się to praktyczne rozwiązanie, bo dzięki temu publikacje, których światło aktualnych nauk już zgasło, będzie mogło teraz świecić nowym blaskiem dając przy okazji braciom ciepło!

Tylko brat Dżefrej drapał się po łysinie i przez chwilę się zastanawiał po cichutku, czy nie lepiej byłoby te kilkanaście, a nawet kilka lat temu, po prostu kupić brykiet opałowy zamiast inwestować miliony dolarów w drukarnie i papier oraz w utrzymanie całego betelskiego personelu, aby później mieć tylko stosy przeterminowanej makulatury. Nie wspominając już o zaangażowaniu członków Ciała Kierowniczego, którzy pieczołowicie musieli te artykuły analizować i je zatwierdzać… kosztem swojego czasu wolnego w apartamencie i relaksu!
Na szczęście za te wszystkie książki i czasopisma brat Dżefrej nie płacił z własnej kieszeni, tylko z datków braci, zatem nie musiał dłużej się martwić tą kwestią. Ponadto zaradni bracia z ciepłowni już zaraz po przeprowadzce do Warwick dostrzegli potencjał Strażnic i książek wydawnictwa Watchtower i ogrzewali nimi całe warwickie osiedle!

Architekt Jonathan oprowadzał Braci Króla po sali, a brat Dżefrej podążał za nimi z coraz mniejszym entuzjazmem. Jak na tyle użytych w podziemiach zabezpieczeń, to te pomieszczenia raczej takiego zachodu nie były warte. Najpierw zwykłe pomieszczenie dla służby, a teraz zwykła sala… Zastanawiał się czy cokolwiek jeszcze pozytywnie go zaskoczy, ale gdy weszli za drzwi z tyłu sali, to mina całkowicie mu zrzedła. Otóż na tyłach znajdowały się maleńkie, mające po kilka metrów kwadratowych oddzielne mini – sypialnie. Co prawda łóżka w nich były dwuosobowe, ale żadnych dodatkowych wygód – prócz pojemnej szafy na ubrania i nocnego stolika z lampką – tam nie było. Nawet liczba łazienek była niewystarczająca – na osiem mini pokoików było ich tylko cztery. Również malutki aneks kuchenny wydawał się być bardzo ciasny.

Dżefrej puścił wodze swojej fantazji i zaczął sobie wyobrażać jak spędza tu czas podczas Wielkiego Ucisku. Jak śpi z żoną w swoim mini – pokoiku, a następnie budzi się i czeka w kolejce do łazienki, którą ma na spółkę z bratem Dejwidem i jego żoną. Następnie ubiera się w swój drogi garnitur tylko po to, aby omówić tekst dzienny i móc zjeść śniadanie przy wspólnym stole z innymi Braćmi Króla, a następnie wygłosić dla garstki betelczyków wykład na Sali Królestwa… która znajduje się za ścianą jego nowej mikro-sypialni!
Gdyby mało mu było rozrywek, to zawsze może poczytać aktualne Strażnice, które obecnie mają grubość ulotki z pizzerii oraz zrobić sobie studium osobiste przy pomocy nowej, srebrnej Biblii, która na szczęście w wyniku wyrzucenia z niej wielu fragmentów tekstu mogła zostać wydrukowana jako lżejsza  i bardziej poręczna.

Brat Dżefrej zaczął dokładnie rozglądać się najpierw po sali, a później po sypialniach, ale nie zobaczył w żadnym z nich telewizora.
„Amba! Fatima!” – pomyślał załamany Dżefrej. – „To już chyba lepiej zginąć w tym wielkim Ucisku niż tutaj jak kret w tych podziemiach mieszkać!”

Dżefrej spoglądał po kolei na twarze innych członków Ciała Kierowniczego i u nich również spostrzegł przygaszone miny i smutne spojrzenie. To był taki moment, w którym bracia zdali sobie sprawę z tego, że chęć przetrwania na tej ziemi wymaga wielu poświęceń!

Z zadumy wyrwały go słowa architekta Jonathana.
- Jak ci się podoba ta sala i sypialnie bracie Dżefreju?
- Yyyy… yyyy… całkiem tu schludnie… yyy… i zupełnie jak na Sali Królestwa. Można rzec, że tu jest prawie jak w domu… - brat Dżefrej wykrzywił twarz w udawanym uśmiechu.
- Cieszę się, że ci się tu podoba bracie Dżefreju, ale zapewne przyznasz, że w porównaniu z waszymi obecnymi warunkami życia „na powierzchni”, to jest tu raczej skromnie…
- No tak! – zgodnie potwierdził Dżefrej.
- Bracia… obiecałem wam dzisiaj więcej zaskoczeń i na pewno was nie zawiodę!
Te pokoiki – mini – sypialnie - urządziłem wam, abyście mogli odpoczywać sobie podczas dnia wypełnionego teokratycznymi zadaniami. Ale wiadomo, że każdy potrzebuje czasem rozprostować kości i zaznać trochę więcej relaksu. Dlatego mam dla Was jeszcze jedną niespodziankę, która pomoże wam zregenerować siły i cieszyć się z pobytu tutaj! Bracia! Ta biblioteczka z nowymi czasopismami stoi tu nienadaremno! Jak wiecie lubię labirynty i sekretne przejścia, zatem tajemne wrota – ukryte tuż za biblioteczką – zaprowadzą was gdzieś jeszcze!


Offline PoProstuJa

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #103 dnia: 01 Sierpień, 2022, 00:19 »
--------------------------------- Reklama ----------------------------------------------

Czy Bracia Króla w końcu odnajdą się w plątaninie podziemnych korytarzy?

Czy mieszkańcy Sodomy i Gomory zmartwychwstaną?

Tego dowiecie się* z kolejnych odcinków Dylematów Warwicko - Nadarzyńskich!  ;D

--------------
*być może


Offline Światus

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #104 dnia: 18 Październik, 2022, 20:11 »
Odcinek 12 - Dylematy brata Dżefreja
Zdawali sobie sprawę z tego, że kiedyś do tego nieba i tak muszą pójść… ale jednocześnie nie mieli nic przeciwko temu, jeśli dałoby się jeszcze trochę pożyć i pocieszyć się choćby smakiem wybornej Whisky. Dzięki niedzielnym wypadom brata Morrisa po kolejne zapasy mieli w Warwick tego trunku pod dostatkiem.  Brat Morris zawsze im tłumaczył, że kupuje większe ilości na „czarną godzinę”, a mniejsze ilości spożywa „na zdrowie”.

   Lecz prawdziwą wersję znali jedynie członkowie Ciała Kierowniczego. Gdy w internecie pojawił się filmik z Tonym, kupującym spore ilości whisky, wydano oficjalne oświadczenie, w którym brat Morris co prawda przyznał, że to rzeczywiście on kupuje na nagraniu skrzynkę markowego alkoholu, ale robi to już od dawna w celach kolekcjonerskich. Pod koniec upomniał owieczki nieśmiertelnym, mającym zastosowanie w każdej sytuacji wersetem: Głupi wierzy każdemu słowu...! Zaś odstępców postraszył śmiercią w Armagedonie. Złośliwcy twierdzili potem, że nie tylko głos mu drżał, ale i dłoń, którą groził, potrząsając wyprostowanym palcem.
   Nikt nie miał wątpliwości, że gdyby w tym momencie zamiast palca miał pistolet, nie obeszłoby się bez ofiar. Pod koniec brat Morris już nie mówił, a krzyczał! Jego czerwoną twarz wykrzywiał grymas. W oczach pojawiły się iskry, z głowy unosiły się kłęby dymu. Jakby sam ‘bóg tego świata’ pojawił się osobiście przed kamerami w nowoczesnym studiu JW Broadcasting! Na szczęście szybko zastąpiono obraz z kamery planszą z napisem: PRZEPRASZAMY ZA USTERKI, lecz tego, co się raz zobaczyło, nie można już „odzobaczyć”. Obsługa techniczna tłumaczyła to później zwarciem kabli mikrofonu. Ludzie i tak wiedzą swoje...
Czy warto zrywać relacje z powodu omylnej Strażnicy?