Dopiero teraz przeczytałam początek wątku. Jestem w podobnej sytuacji. Nawet nie pamiętam, kiedy przestałam oddawać owoc, chyba będzie rok. Na szczęście nie ogłaszają tego w zborze (pytałam na wizycie pasterskiej, a przy okazji innej powiedziałam co myślę o przekazywaniu przebiegu rozmów swoich żonom - plotkarom. Może nie będą chcieli mnie gorszyć
.
Na rozmowie powiedziałam, że sama nie wiem dlaczego i taki okres w życiu, wszystko naraz. Wiadomości dostaje tylko od sióstr zaangażowanych w wysyłanie efektów pracy mistrzów photoshopa :p.
U mnie jest o tyle gorzej, że poza psychiką, która bardzo ucierpiała, trudno mi się postawić po jednej stronie. prostego powodu - nigdy głęboko nie analizowałam nauk, bo nie znajdywałam na to czasu. Na zebraniach krążyłam myślami. Nikt wykształcony duchowo ze mną nie studiował. Wierzyłam, że to prawda na podstawie słów "poznacie ich po ich owocach", widząc tylko miłość. A teraz muszę to sobie jakoś przegadać. Jak widzę jakieś zdjęcia znajomych albo filmiki ze zgromadzeń (pomijając dokładną treść programu), czuję, że tęsknię. Ale wewnętrznie nie potrafie tam być... nie potrafię nazwać tego wybudzeniem.