Hmmm mam tu pewien dylemat. Część rad sugeruje żeby wejść w rolę "chorej owcy" i to jeszcze może z problemami psychicznymi na dodatek.
Ale myślę, że każdy człowiek ma swoją godność.
Ja bym nie chciała żeby ktoś mnie postrzegał jako chorą psychicznie - tylko po to żeby mieć spokój od starszych!
Lepiej chyba już człowiek zapracowany (chory duchowo jak nic - materialista goniący za mamoną) lub umęczony codziennymi troskami (takiego starsi się nie czepiają, żeby mu przypadkiem nie pomóc w pozbyciu się tych trosk).
Gandalfie - Ty sam oceń na ile Twoja psychika jest silna żeby żyć w "dwóch światach"...
Na ile jesteś silny, żeby ciągle żyć w stresie i się tłumaczyć innym ze swojego życia?
Nikt za Ciebie tej decyzji nie podejmie i terminu też Ci nie wyznaczy.
Ja osobiście jak już zdecydowałam o odejściu, to było to odejście "w chwale" - czyli bez chorób psychicznych
Najbardziej wkurzyła mnie ta obojętność ludzi ze zboru. Pomyslałam sobie: skoro oni w swoich głowach już mnie wykluczyli i mnie omijają, skoro jeszcze za życia traktują mnie jak martwą, to CÓŻ WIĘCEJ MAM DO STRACENIA?! No już nic!
A zyskałam spokój przynajmniej
Wolność. Nie muszę się obawiac, że ktoś mnie śledzi, albo że na mnie doniesie do starszych. Bezcenne
P.S. Myślę Gandalfie, że Twoja gotowość psychiczna do odejścia będzie tym większa im bardziej będą naciskać starsi. Jak już Cię zaproszą na niby rozmowę (a w rzeczywistości mini komitecik), to chyba już stracisz złudzenia, że dadzą Ci spokój...
Trafił Ci się dociekliwy "tatuś" jak widzę...