Współczucie tylko wirtualne więc się nim nie przejmuj.
Poza tym współczucie, wg mnie, dotyka bardziej osoby współczującej aniżeli tej której się współczuje.
Przeczytałem wasze wypowiedzi:
Kolejna chwila zwątpienia... i strach przed tym co może wyłonić się za sprawą mojej wyobraźni wiem, że gubić się w tym orgowskim syfie to rzecz ludzka, ale są pewne sprawy, które mnie przerastają... najlepszym sposobem byłoby takie wewnętrzne samooczyszczenie z uczuć jakie mną miotają... Mimo tego wciąż czuję ogromną blokadę przed uzewnętrznieniem tego czego chciałabym się bardzo pozbyć... Czy często toczycie taką walkę wewnętrzną?
Ja, dosłowanie, codziennie. Czuję, jakby we mnie były dwie osobne jednostki, każda pewna swoich przekonań, a po środku nich mediator - psychopata
... no i powiem, że zabrzmiało to w mojej głowie dość poważnie. Ja nie przechodziłem takiej walki w stosunku do nauk ORG. W momencie kiedy od kolejnych trybików tej maszynki, którą budowałem jako kilkunastolatek, zaczęły odpadać śrubki to po prostu przekonywałem się powoli, że zagłuszane wcześniej moje wątpliwości miały rację bytu. Ja lubiłem zawsze czytać biblię (nie to żebym ją Święcił
) tak więc ja rozłożyłem ORGa na łopatki doktrynalnie, nie potrzebowałem pedofilii i innych takich ludzkich rzeczy. To była tylko wartość dodana do upadku Wieży.
Dlatego tak napisałem o współczuciu i niezrozumieniu podkręcony swoim wyobrażeniem jak męczą Was rozterki i niepewność.
Chciałem jak umiem dodać otuchy.