myślę że zaciekawi was opis miejsca w którym odbywały się posiedzenia teokratycznego sądu
jak na "czasy i technologię z czasów afery Rywina" nagrywanie szło zupełnie sprawnie i to mimo tego, że nadzorca przewodniczący (tak to sie chyba wtedy nazywało), w którego domu odbywały się posiedzenia komitetu, miał wręcz pierd** na pkt tajemnicy i poufności zeznań.
wszystko zostało przemyślane i zabezpieczone, ale nagrania mimo tych zabezpieczeń odbywały się w sposób bliski technicznej doskonałości, która była dostępna w tamtej epoce.
Gorliwość sądownicza miejscowej starszyzny była na tyle ponadprzeciętna, że (mimo że to trudne do uwierzenia) sąd teokratyczny obradował praktycznie w każdą sobotę (z wyjątkiem tychże sobót które cały zbór spędzał na kongresach) od 3h do czasami 9h.
Posiedzenia komitetu w pokoju na poddaszu w którym oprócz stołu i krzeseł znajduje się (co okazuje sie ważne z pkt widzenia możliwości nagrywania obrad) szafka z ubraniami.
Sam pokój znajdował sie na poddaszu i zanim ktokolwiek tam wszedł musiał wejść na poddasze skrzypiącymi drewnianymi schodami, więc nie ma opcji aby ktoś stał pod drzwiami i podsłuchiwał.
Nawet podawanie kawy i herbaty jest unormowane przez procedurę bezpieczeństwa.
Co kilkadziesiąt minut osoba będąca członkiem najbliższej rodziny owego nadzorcy najpierw sygnalizuje chęć wejścia za pomocą dzwonka (musi wcisnąć guzik który znajduje się piętro niżej), potem kilkanaście sekund wspina się po schodach, a następnie wchodzi do pokoju (np. aby podać gościom kawę i herbatę).
Czas od naciśnięcia dzwonka do wejścia był wystarczający aby zebrani zamilkli, dzięki czemu osoba podająca kawę i herbatę nic poufnego nie usłyszy.
osoba przynosząca kawę i herbatę używała włożoną do ucha powszechnie używaną w tamtych czasach i widoczną dla gości słuchawkę od telefonu komórkowego i gadała sobie coś do tej słuchawki, co chwilę przerywając rozmowę i pytając "wujków" komu zrobić kawę, a komu herbatę, ile posłodzić itd.itp.
nikogo nie dziwiło że osoba przynosząca osoba kawę i herbatę w jednej ręce niesie tacę ze szklankami napełnionymi kawą i herbatą, a w drugiej ręce inną tacę, na której stoi jakieś tekturowe pudełko i jakieś ubrania (skarpetki, majtki, sweterek) i coś tam wkłada do szafki albo z niej wyjmuje.
Wszystko wyglądało naturalnie, bo po otwarciu szafki widać że tam są ubrania domowników, coś tam jest wkładane, coś wyjmowane, a po włożeniu lub wyjęciu szafka zamykana jest na kluczyk.
Nikogo nie dziwiło wkładanie i wyjmowanie ubrań, gdyż z prowadzonych "rozmów ze słuchawką" wynikało że dzieci proszą o skarpetki, o sweterek, o koszulkę, która "akurat" znajduje się w tamtej szafce.
nikt nigdy nie zainteresował sie tekturowym pudełkiem które stało na drugiej tacy (tej z ubraniami) i nikt nigdy nie domyślił się, że w środku pudełka znajdował się cichuteńko działający mały magnetofon;
nikt nigdy nie zauważył że "wchodząc aby zapytać co kto pije" osoba zadająca pytanie zabierała także pudełko z magnetofonem (na którym akurat kończyła się długość taśmy), a przynosząc zamówioną kawę i herbatę przynosi także pudełko w którym znajdował się magnetofon z wymienioną taśmą. Samo wymienianie taśm odbywało się w innym pomieszczeniu, zawsze po zamknięciu go na klucz, więc nigdy nie zostało przez nikogo zauważone.
ironia losu polega na tym, że nawet "konieczność dzwonienia zanim się wejdzie" (której celem była poufność wynikająca z tego że obradujący zdążą zamilknąć) także służyła kompletności nagrań, bo (dzieki dzwonieniu a potem czekaniu na kolejny dzwonek z przyniesioną kawą) obradujący (nie zdając sobie z tego sprawy) przerywali obrady na czas wymieniania taśmy w magnetofonie.
ironia losu jest tym większa, że ów nadzorca przewodniczący miał takiego pierd** na pkt poufności, że kupił sobie urządzenie które nazywał "odpluskwiaczem" i którym badał salę sądową przed każdym posiedzeniem sądu (a które po badaniu wyłączał zgodnie z przykazaniem "nie będziesz pożerał prądu nadaremno").
Badanie antypodsłuchowe było zawsze dokonywane PRZED wniesieniem sprzętu nagrywającego i dlatego nigdy niczego nie wykazało, z czego ów nadzorca był niesamowicie dumny.
może to trudne do uwierzenia, ale używając "odpluskwiacza" ów nadzorca nigdy nie pomyślał o tym, aby tę konkretną szafkę z ubraniami przenieść w inne miejsce. Szafka była w jego oczach "niewinna" gdyż odpluskwiacz nigdy niczego nie sygnalizował (a jak miał sygnalizowac, skoro był używany wtedy gdy magnetofonu w pomieszczeniu JESZCZE nie było).
w ten sposób wielokrotnie nagrywano obrady sądu którego przewodniczący miał pierd** na pkt tego aby w sposób bliski doskonałości zapobiegać nagraniom.