wprowadzenie:
ponieważ kilka razy publikowałem w internecie swój teokratyczny życiorys, więc większość zapewne wie, że przez kilka lat podnajmowałem mieszkanie Piotrowi, miejscowemu świadkowi Jehowy, który był prześladowany przez swego ojca, alkoholika pogardzającego swiadkami Jehowy;
rodzice Piotra byli członkami PZPR, niewierzący, wychowali Piotra w duchu niewiary i w duchu niechęci do kościoła katolickiego, ale w dorosłym życiu Piotr i jego mama Anna "poznali prawdę", której Stefan (ojciec Piotra) sprzeciwiał się;
Ojciec Piotra był alkoholikiem i Piotr tez od dzieciństwa miał problemy z alkoholem, ale przed strażnicowym chrztem zerwał z tym nałogiem;
Piotr będąc moim kolegą poskarżył mi się, że ojciec wyzywa go i poniża za to, że Piotr służy Jehowie;
ja po śmierci babci przejąłem dwupokojowe mieszkanie komunalne (dwa odrębne nieprzechodnie pokoje, do których wchodziło sie ze wspólnego dużego przedpokoju pełniącego także funkcję kuchni);
aby Piotrowi pomóc, 25 lat temu zaproponowałem mu aby wprowadził się do mnie; ja mieszkałem w jednym pokoju, on w drugim; Piotr dysponował własnym kluczem, mógł otworzyć sobie i bez przechodzenia przez mój pokój wejść do swojego pokoju;
po kilku latach podnajmowania pokoju Piotr (wtedy już ochrzczony świadek Jehowy) przeżył nawrót choroby alkoholowej, zachowywał się jednak spokojnie, czasami przychodził do domu podpity i kładł się grzecznie spać;
ja wtedy nie pracowałem byłem rencistą i siedziałem całymi godzinami i całymi dniami w internecie, zgłębiając "prawdę o prawdzie" i wiedziałem już że "prawda" to bujda na resorach;
szczerze mówiąc Piotra problemy alkoholowe specjalnie mi nie przeszkadzały, większości przypadków jego upijania sie nawet nie zauważałem, siedząc w swoim pokoju przed komputerem (jak wspomniałem, Piotr wchodził niezauważenie do mieszkania, kładł sie w swoim pokoju i zasypiał);
opowiadanie właściwe:
któregoś dnia ja robię sobie kolację, a Piotr pijany że ledwo trzyma sie na nogach chce wychodzić na zebranie które odbywa sie w sali królestwa 100m od naszego mieszkania; zagradzam mu drogę do drzwi, mówię: "idź spać", ale Piotr stanowczo: "nie masz prawa zabraniać mi chodzenia na zebrania"; pomyślałem sobie: "chcesz kłopotów na własne życzenie, to idź, nie moja sprawa"; Piotr kompletnie pijany poszedł na salę królestwa; po powrocie Piotr opowiada, że spóźnił się, a po zebraniu wyszedł jako pierwszy i nikt niczego nie zauważył, "upiekło mu sie";
wtedy zdałem sobie sprawę, że Piotr nie radzi sobie z nałogiem i że wymaga specjalistycznej pomocy; słyszałem że wielu alkoholików zrywa z nałogiem gdy ktoś weźmie ich na huki i postraszy śmiercią; poza sektą "tym kimś" najczęściej jest lekarz; wiele osób rzuciło nałóg alkoholowy słysząc z ust lekarza np.:"pańska wątroba tego nie wytrzyma, albo rzuca pan alkohol albo za rok odwiedzę pana na cmentarzu składając kwiaty na pańskim grobie"
będąc niewierzącym mentalnym odstępcą uznałem że w Piotra przypadku rolę lekarza mogą odegrać dekarze będący starszymi zboru;
odwiedziłem sąsiada mieszkającego tuż obok sali królestwa i będącego starszym zboru i zreferowałem mu sprawę, że Piotr w konkretnym dniu przyszedł na salę królestwa kompletnie pijany i być może wywołał tym publiczne zgorszenie, ale na pewno ma problem i wymaga pomocy jaką będzie pouczenie podczas komitetu sądowniczego
wkrótce odbył się komitet sądowniczy, Piotra NIE wykluczono, gdyż "okazał skruchę" i przez pewien czas starał się zachowywać trzeźwość;
Piotr opowiedział mi przebieg komitetu i z jego ust pierwszy raz w życiu dowiedziałem się, jak drastyczny przebieg mają komitety sądownicze (ale o tym już w następnym odcinku)