Oczywiście, że nie. Oficjalnie w publikacjach znajdziemy sporo zachęt co do "pielęgnowania" takiego związku. Inaczej wygląda to w momencie, kiedy już świadek postanawia pobrać się z osobą spoza. Wtedy faktycznie mogą czekać go ograniczenia jeśli chodzi o przywileje. Do tego mogą dojść jakieś krzywe spojrzenia niezadowolonych osób ze zboru czy rodziny, która w tym przypadku przedkłada szczęście swojego krewnego nad pewne sztywne zasady, które wcale nie gwarantują udanego małżeństwa.
Cytat co do pierwszego scenariusza (Strażnica 2012 rok):
"Apostoł Paweł radził chrześcijanom, by nie opuszczali partnera małżeńskiego tylko dlatego, że nie przyjął prawdy (odczytaj 1 Koryntian 7:12-16)*. Pamiętanie o tym, że niewierzący mąż lub żona może ją poznać, pomaga zaznawać szczęścia, nawet gdy dom jest podzielony pod względem religijnym."
Tutaj cytat z książki "Zważajcie na samych siebie i na całą trzodę" co do drugiego:
"Gdyby oddany Bogu, ochrzczony chrześcijanin zawarł związek małżeński z osobą niewierzącą, zostałby pozbawiony wszystkich aktualnie piastowanych specjalnych przywilejów (1 Tym. 3:2, 4, 5, 12, 13; w83/2, ss. 23,24). Jeżeli ojciec, który jest starszym, sługą pomocniczym lub pionierem, zachęca do takiego małżeństwa, zezwala na nie lub wyraża cichą aprobatę, stawia to pod znakiem zapytania jego przydatność. Dotyczy to także matki, która jest pionierką."